CHAPTER FOUR

902 86 10
                                    

- Więc...to wymyśliłaś? - zapytała ze zdziwieniem Anna. Minęło kilka dni od rozmowy z Sakamakim. Nasza bohaterka nie popadła w depresję i znalazła plusy obecnej sytuacji. Zbliża się festiwal, a ona już wie, jak wygrać. Doskonale obmyśliła strategię. Trzeba go zmylić, osłabić i wygrać. Posada przewodniczącego już na nią czeka.

- Skoro jestem jego dzie..dziew... Tym czymś - udawała obrzydzenie - To wykorzystam to! Skoro jesteśmy ra...raz... No wiesz... - spojrzała błagalnie na rozbawioną przyjaciółkę - Ach! Zamknij twarz i mnie posłuchaj mała...! - w tym momencie na horyzoncie pojawił się przewodniczący szkoły. Jak zwykle biła od niego pewność siebie, determinacja i chłód, a mimo wszystko i tak wszyscy go szanowali i podziwiali. Nie musiał robić nic, a miał wszystko.

Pieprzony leń....

Czas wcielić plan w życie!

Pomyślała i zmierzyła w jego kierunku. Misa potrafi wybrnąć z niemal każdej sytuacji, a jeśli coś pójdzie nie tak, to zrobi wszystko, aby jak najlepiej i jak najwięcej na tym skorzystać.

- Dzień dobry, Reiji-san! - pomachała do chłopaka i wymusiła jak najładniejszy uśmiech - Jak miło cię widzieć - dodała będąc już obok niego.

- W czym ci pomóc? - zapytał bezpośrednio - Jesteś jakaś dziwna... Chociaż dziwna, to mało powiedziane. Co ci z twarzą? Wyglądasz tak, jakbyś miała złamaną szczękę - powiedział oschle wyjmując książki ze swojej szafki.

Spójrzmy na Misę, widzicie tę pulsującą żyłę na jej czole? Te powiększone ze zdziwienia źrenice? Czy tylko mi się wydaje, czy rzeczywiście jest wściekła?

Co on sobie wyobraża?!

Jakiś idiota! 

Nie wie, że dziewczyny powinno się komplementować? Zwłaszcza, kiedy wymusza się na nich związek udając upośledzonego?!

- Nie... Wszystko dobrze, heh... - powiedziała zażenowana i ruszyła za nim chcąc wcielić swój plan w życie. Nie może się stresować. Ten uśmiech był chyba niepotrzebny. Sakamaki nie jest aż tak głupi, nie podziałają na niego jej gierki. Na niego trzeba znaleźć sposób. 

Okej, uspokój się. Może nie poleciał na twój najlepszy uśmiech, ale jeszcze nie jesteś skreślona. Dasz radę! Dasz radę! Dam?

- Reiji-san, co robisz w weekend? - zapytała posyłając mu już zwyczajny uśmiech i patrząc mu prosto w oczy. Katsudon zrobi wszystko, aby wygrać. Może go nawet zabić, ale jeden człowiek w tą, czy w tamtą. Nikt nie zauważy jego zniknięcia, gdy ona po takim czasie wróci na sam szczyt.

Już jako mała dziewczynka ciężko pracowała, aby być najlepszą. Wymagali od niej tego surowi rodzice. Matka jest sędzią, a ojciec znanym i szanowanym lekarzem. Nie mogli pozwolić sobie na wstyd. Ich życie było idealne. Oni byli idealni. Zarabiali idealne pieniądze. Ich dziecko też musiało być idealne. Przez te wysokie wymagania Misa straciła całe dzieciństwo. Na początku obrażała się na rodziców, że nie może wyjść na plac zabaw. Nie mogła zapraszać do siebie koleżanek. W szkole każdy ją szanował, ale co z tego, kiedy byłą tylko pozornie popularna? Zawsze miała wokół siebie wianuszek znajomych, ale nie miała pojęcia o czym z nimi rozmawiać. Czuła się obco. Nie miała pojęcia o normalnym życiu. Zwykle stała z boku i wysłuchiwała komplementów.

Jaka ty ładna! - Musze być idealna.

Jesteś taka zdolna, Misa-san! - Muszę taka być. Idealna.

Jak zwykle dostałaś najlepszą ocenę! Jesteś niesamowita! - To mój obowiązek - Być idealną.

We wszystkim.

Nie wiedziała co to poprawka. Nigdy nie dostała złej oceny. Nie rozumiała problemów swoich rówieśników, które wydawały jej się błahe. Nie znała normalnego życia. Nie znała rodzicielskiej miłości. Nie znała przyjaźni i tej wspaniałej świadomości, że ma się do kogoś odezwać. 

Z wiekiem przestała obrażać się. Zakodowała, że aby być szczęśliwym, trzeba być idealnym. Jeśli taka nie będzie, to co wtedy się z nią stanie? 

Jej plan zniszczył Sakamaki. Rodzice byli dla niej jeszcze bardziej surowi. Na nic były tłumaczenia, że się uczy, że chodzi na korepetycje. Nie, to za mało. Zapisywali ją na zajęcia dodatkowe. Wstawała wcześnie, przed piątą i wychodziła biegać, aby utrzymać formę. Potem jadła śniadanie i jechała do szkoły. Zajęcia kończyły się o piętnastej, nie można zapomnieć, że na każdej przerwie uczyła się, albo zajmowała sprawami samorządu. Po szkole od razu wsiadała na rower, dla utrzymania oczywiście kondycji, i pędziła na zajęcia ze śpiewu, gry na pianinie, doskonalenie języka angielskiego, hiszpańskiego i na końcu korepetycje z matematyki. Próg domu przekraczała późnym wieczorem, jeśli nie nocą. Szybko zjadała kolację, bo było za późno na obiad, którego i tak zwykle nie było, i odrabiała lekcję, a potem uczyła się do północy. Potem był czas na sen, a kolejnego dnia wszystko od nowa.

Najgorsze było jednak to, że to wszystko nic nie dawało. Sakamaki Reiji i tak wyprzedzał ją o krok. Był niesamowity. Nie przyzna się do tego, ale podziwia jego dar do nauki. Jego sprawność fizyczną. Jest we wszystkim świetni, jeśli nie doskonały, i to w dodatku z taką łatwością. Nigdy nikt nie widział go z otwartą książką do matematyki w ręku, nawet jego brat Laito potwierdza, że Reiji się nigdy nie uczy.

Intrygowało ją to. Może gdyby nie zniszczona przez rodziców psychika, może zainteresowałaby się nim w romantyczny sposób....

Jak normalna nastolatka. Nieidealna.

- Najprawdopodobniej spędzę ten czas w domu. Dlaczego pytasz? - zapytał przepuszczając ją w drzwiach prowadzących do pokoju samorządu uczniowskiego. Ręką wskazał, aby usiadła, a sam zajął się robieniem herbaty. Był bardzo skupiony. Jakby cały czas o czymś myślał. Może jednak coś jest z tą herbatą? To jego sekret? Nie, to zbyt banalne, chociaż... Może on chce, aby tak się wydawało? Tyle teorii.. Która jest słuszna?

- Misa... Zamierzasz mi odpowiedzieć? - zapytał podając jej parujący napój. Dziewczyna otrząsnęła się i powróciła duchem do ciała. Zdecydowanie za dużo wspomnień. 

Skup się.

Masz cel.

- Może spędzilibyśmy ten weekend razem? W końcu, jesteśmy r-razem prawda? - głos jej lekko zadrżał, ale udało się. Może nie będzie się czepiał. Ciekawe, co odpowie. 

- Nie przyjmuje odmowy. To w sumie nie była prośba, tylko...- zaczęła, ale chłopak jej przerwał.

- Zgoda. Przyjedź do mnie w sobotę - powiedział i podał jej kartkę z adresem swojego domu. Kiedy zdążył ją zapisać? Był dziwny, to się czuło. 

- S-serio? - zdziwiła się. Poszło tak łatwo, oby tak dalej. Może w końcu po tylu latach, na koniec szkoły uda się jej go pokonać. Zmyli go, osłabi jego czujność i zaatakuje! Wtedy rodzice będą z niej dumni. Przestaną się za nią wstydzić. Drugie miejsce? To będzie przeszłość. Będą się z tego jeszcze śmiać.

- Nie mogę się doczekać. Będę o dwunastej, a teraz zabierzmy się za pracę - powiedziała uśmiechając się pod nosem. Pierwszy raz w jego obecności zrobiła to szczerze. Czuła się dobrze. Jej życie nabiera barw. 

- Ten uśmiech zdecydowanie bardziej mi się podoba - usłyszała, a jej policzki mimo woli same się zarumieniły. To dziwne uczucie, takie nieznane. Tak czują się zwykłe, nieidealne nastolatki? czy to dobrze, że zrobiło jej się cieplej? A może to przez tą herbatę? Gorąca...

Tak jak jej policzki.

Vampire Love 5Donde viven las historias. Descúbrelo ahora