CHAPTER FIVE

882 82 11
                                    

Misa z wielkim zadowoleniem wstała z łózka. Dziś była sobota. Dziś odwiedzi Sakamakiego i dowie się o nim wszystkiego. Czas ją goni, a ona nie zrobiła puki co nic, aby zdobyć cenne informacje i pokonać swojego rywala. Była silną kobieta i dążyła do celów po trupach. Teraz tym trupem miał być Reiji Sakamaki. 

Dziewczyna po porannej toalecie ubrała się w sukienkę w kolorowe, drobne kwiatki, która dodawała jej uroku i wdzięku. Włosy delikatnie pokręciła, aby wyglądać jeszcze dziewczęcej. Rzadko się malowała, ale dziś był wyjątkowy dzień i chwytała się wszystkiego, co wydawało się jej, że może być pomocne.

Przecież Sakamaki to zwykły facet. - pomyślała malując usta różowym błyszczykiem. We włosy wpięła jeszcze bordową kokardkę, na nogi założyła bladoróżowe baletki i popędziła na śniadanie. 

Muszę być pełna energii. Nie wiadomo co mnie tam czeka. - rozmyślała wsuwając jajecznicę. Rodziców jak zwykle nie było w domu. Oboje ciężko pracują, chociaż gdyby tak pomyśleć, to chyba bardziej wolną przesiadywać w pracy, niż w domu. Gdy spotykają się we tróję, co jest bardzo rzadkie, nigdy się nie kłócą - nie mają o co. Nie jest to jednak normalne. W każdej rodzinie są jakieś spięcia, które oddalają jej członków, ale gdy razem ten konflikt rozwiążą, są ze sobą jeszcze bliżej. Misa nie wiele wiedziała o prawdziwej rodzinie. od dziecka patrzyła na zapracowanych rodziców i to właśnie praca, ciężka harówka, była dla niej czymś normalnym, oczywistym. Nie jeździli na rodzinne wycieczki, nie jadali razem obiadów, prawie w ogóle nie rozmawiali. Nikomu z nich jednak nie było przykro. Każdy miał swój świat i jego się trzymał. Rodzice byli potrzebni tylko po to, aby podpisać zgodę na jakąś klasową wycieczkę, na którą Misa musiała jechać, bo przecież jako wiceprzewodnicząca musi się udzielać. A ona? Wymieniali jej imię tylko wtedy, gdy trzeba było się pochwalić przed szefem lub kimś ważnym, przez kogo będą mogli dostać awans, premię - pieniądze. Nikt w tej "rodzinie" nie wchodził sonie niepotrzebnie w drogę. To była dla nich strata czasu, każdy z nich miał swoją drogę i mocno się jej trzymał, a reszta była tylko pionkami do wejścia na szczyt.

- Dość! - dziewczyna otrząsnęła się z rozmyśleń. Wytarła chusteczką buzię i wstawiła naczynie do zmywarki. Poprawiła makijaż i chwyciła za plecak. Zaczęła sprawdzać czy aby na pewno wszystko wzięła. W środku miała parasol - w razie deszczu, latarkę - nie wiadomo kiedy się przyda, gaz pieprzowy - gdy Sakamaki nakryje ją na szmeraniu i trzeba będzie uciekać, butelka wody - gdy zaschnie w gardle i nie będzie można omamić Reijiego. Wrzuciła do środka jeszcze kanapkę z szynką i ogórkiem i wyszła z domu. Zamknęła drzwi na klucz i zatrzymała się.

- Ahh! - wrzasnęła - Głupia! Umówiłaś się, a nawet nie wiesz gdzie ta fujara mieszka! - dodała zrezygnowana i wyszła z podwórka. Rozmyślała nad tym co robić, gdy niemalże pod jej nogi podjechała czarna limuzyna. Dziewczyna zdziwiona przeleciała wzrokiem po pojeździe. Owszem, widziała i jeździła nie raz limuzyną, ale zawsze była ona na zamówienie jej, bądź rodziców, a teraz?

Z auta wyszedł blady mężczyzna w garniturze, białych rękawiczkach i czapce. Typowy szofer. Misa dalej próbowała rozszyfrować sytuację. Czyżby lunatykowała i zamówiła sobie podwózkę? Nie, coś było nie tak. 

- Panienka Katsudon? - niepewnie kiwnęła głową - Przepraszam za spóźnienie. Proszę, pan Sakamaki panienki wyczekuje - dodał i otworzył drzwi. Dziewczyna niepewnie weszła do środka. Zaraz ruszyli i miała chwilę, aby przemyśleć sytuację. 

- Uf... - westchnęła. Dobrze, że Sakamaki pomyślał o tym. Wyszłaby na idiotkę, a tymczasem zachowa swoją godność, bo on przecież nie musi wiedzieć o jej wpadce, prawda? Z drugiej jednak strony skąd wiedział gdzie ona mieszka. Śledził ją? Dopytywał się o nią? Podejrzane.

Kilka minut później wjechali na plac ogromnej rezydencji. Misie opadła szczęka, jej dom był duży, ale to co teraz widziała - to było wielkie. Sam ogród był ogromny, dookoła drzewa, kwiaty i przeróżne krzewy. Wszystko było bardzo zadbane. Sam budynek również budził zachwyt w młodej dziewczynie. 

A może by tak wyjść za niego i mieć to wszystko? - pomyślała, ale zaraz oprzytomniała. Ona go nienawidzi. Sama nie wie, dlaczego udaje jego dziewczynę, skoro tego nie chce. Mogła go po prostu olać, albo wytłumaczyć po raz kolejny, że go nie chce. Chociaż gdyby nie to, nie byłoby jej tutaj, a dzięki temu może przyjrzeć się warunkom jakie ma, książkom i wszystkiemu innemu, czego brakuje jej. 

- Dotarliśmy panienko - usłyszała. Nawet nie zauważyła, gdy zatrzymali się, a szofer otworzył jej drzwi. Skinęła głową i wyszła z luksusowego auta. Przed nią znajdowały się schody, a na samej górze ogromne drzwi. Odwróciła się chcąc zapytać, czy aby na pewno jej w dobrym miejscu, ale samochodu już nie było. Odjechał tak szybko i cicho. Czuła się tu bardzo niekomfortowo. Czuła na sobie czyjś wzrok, bała się zrobić krok, bo myślała, że ktoś lub coś tylko na to czeka.

- No dawaj - warknęła pod nosem i ruszyła w kierunku drzwi. Niepewnie pchnęła je i weszła do środka. Może nie naskoczą na nią, że nie zapukała, ale strach przepełniał ją całą i nakazał jak najszybciej znaleźć się w środku. Nie wiedziała, że właśnie opuściła bezpieczny ogród, z którego mogła jeszcze wrócić do domu. Teraz było za późno. 

Pomału ruszyła przed siebie. Każdy krok był niepewny, tak jakby bała się, czy aby zaraz podłoga się pod nią nie zapadnie. Dookoła było cichutko. Za cicho. W takiej rezydencji co krok przecież powinna być jakaś służba. Ktoś powinien stać przy drzwiach i zawiadamiać o przybyłym gościu. Tymczasem jej oko nie uchwyciło żadnej żywej duszy. 

Bo oni nie mają duszy.

Wyszła z ciemno korytarza i znalazła się w dużym holu. Na środku był ogromny żyrandol, ale żadna żarówka się nie świeciła. Było cicho, ciemno i strasznie. Zasłony były opuszczone i nie pozwalały promieniom słońca przebić się do środka. Wystraszona dziewczyna usiadła na ciemnej kanapie. 

- Może ktoś zaraz przyjdzie... - rozglądała się z nadzieją po pomieszczeniu. Nie wiedziała, że już ktoś jest. Od samego początku była bacznie obserwowana. Byli tuż obok niej, ale ona była tylko człowiekiem, a ludzkim okiem nie zdołała ich dojrzeć, pomimo, że siedzieli tuż obok.

- Dobry panienko - usłyszała obok swojego ucha podskoczyła z przerażenia - Wybacz, że tyle zwlekaliśmy. Już się tobą odpowiednio zajmiemy - zachichotał i zakrył jej usta białą chusteczką. Potem było tylko ciemno i jeszcze ciszej. 

Vampire Love 5Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz