VI

119 16 9
                                    

Wtedy dopiero poczułam zupełną niemoc związaną z kwiatami wyniszczającymi moje ciało. Musiałam przestać udawać, że nic mi nie jest lub, że czuję się dobrze i mogę normalnie funkcjonować. Kwiatom najwyraźniej znudziło się bycie w miare spokojnymi i każde spokanie z Jurijem powodowało niesamowity ból. Wcześniej tylko chciały opuszczać moje ciało, ale teraz gałązki i łodygi boleśnie wbijały się między mięśnie i oplatały kości.

Odpuściłam.

Zamknęłam się w domu, mówiąc matce, że to jedynie niewinna grypa. Ataki nie pozwalały mi normalnie funkcjonować, co chwila biegłam do łazienki.

A Jurij?

Nie odbierałak telefonów, nie wpuszczałam z mamą do domu... Urwałam kontakt.

Nie byłam w stanie tego ciągnąć. Każde spotkanie bolało. Bolała mnie świadomość, że mu na mnie zależy, ale nie w tak jak bym chciała.

Więc dlaczego, do kurwy nędzy, izolacja nic nie dała.

Miałam wrażenie, że to jeszcze bardziej pogorszyło sprawę. Przecież miało mi pomóc.

Przynajmniej tak mi się zdawało.

I wtedy, pewnego dnia, nie wiem jak, przed drzwiami domu stanął JJ Leroy, we własnej zadufanej osobie. A chwilę później był w moim pokoju.

-Więc czemu, do kurwy nędzy, stoisz w moim pokoju, skoro, jak twierdzisz, nie miałeś żadnego powodu?

-To już nie można odwiedzić przyjaciółki? - Ten uśmiech nie chciał zejść z jego twarzy, jak bardzo nie próbowałabym go z tamtąd zetrzeć.

-Nie jesteśmy przyjaciółmi.

-A może po prostu nie chcesz tego przyznać?

Nie odezwałam się. Miałam już dość tej rozmowy.

-No więc- usiadł na moim łóżku. -Jak się czujesz?

Szarpnęłam się w miejsu, ale nie ruszyłam w jego stronę na cenfymetr. Miałam ochotę mu przywalić, ale powstrzymywałam się ostatkami... Nie wiem czego.

-A jak może czuć się umierająca osoba?- Odpowiedziałam pytaniem na pytanie.

-Czyli jest aż tak źle? Coś nie wierzę, żeby w kilka tygodni chorba mogła się tak rozwinąć, żebyś nie mogła wyjść z domu. Przynajmniej nie ta.

-Powiedzmy, że... obrałam inną taktykę...- szepnęłam zawijając się w kołdrę.

-Taktykę "Siedzę w domu, kompletnie olewam Jurija i czekam aż zabiją mnie kwiatki"? Muszę powiedzieć, że zapowiada się interesująco.

-Jestem ciekawa co mam wedłóg ciebie zrobić, skoro tego się nie da ukryć, bo te pieprzone kwiatki są upierdliwe- odgryzłam się.

-Powiedzieć mu o wszystkim? Porste.

-Tak. Żeby umrzeć szybciej, kiedy mnie odrzuci. Leroy zaskakują mnie twoje błyskotliwe pomysły. Ponownie!

-Czyli wolisz siedzić tutaj i powoli umierać w torturach?

-To nie boli aż tak, żeby można to było porównać do tortur- skłamałam.

-Próbujesz okłamać mnie, czy siebie samą?

Nie odpowiedziałam, spuściłam tylko wzrok. Skryłam się pod kołdrą niemal cała, kiedy JJ uśmiechnął się dumnie, wiedząc że miał rację.

Niby ja go nie lubiłam, ani on nie lubił mnie, a mimo wszystko w jakiś sposób mi pomagał. Były to raczej dziwne sposoby, stojące na pograniczu obelgi, złośliwości i współczucia, ale mimo wszystko skuteczne.

-Mam pomysł. Jutro idzesz ze mną do miasta. Zjemy coś, pogadamy, pójdziemy na zakupy, może do kina- zaproponował.

-Nie znasz rosyjskiego i mam ci robić za tłumacza, bo ledwie się tutaj dostałeś?- Zgadłam.

-Cholera. No po części- odpowiedział i była pewna, że pierwszy raz, od kiedy się tu pojawił, ten uśmieszek zniknął z jego twarzy. Nie musiałam nawet na niego patrzeć.- Ale patrz. Obie strony będą zadowolone. Ja będę miał coś z tego wyjazdu...

-Nie wierzę, że siedzisz tu trzy tygodnie, a nie masz ze sobą nawet jakichś rozmówek. Ty myślałeś jak tu przyjeżdżałeś?- Zaśmiałam się wystawiając głowę spod pierzyny. Był na skraju wytrzymałości i cały czerwony na twarzy.- To był "spontaniczny wyjazd", tak?

-To nie ma nic do rzeczy. Wracając do ważniejszych spraw. Ja będę miał coś z wyjazdu i może nauczę się chociaż podstaw języka...

-Bo jesteś tak tępy, że nie zrobiłeś tego w ciągu pobytu tutaj- znów zahihotałam

-... a ty nareszcie wyjdziesz, po tygodniach siedzenia w łóżku, rozerwiesz się trochę i może wrócisz do formy- dokończył mierząc mnie morderczym spojrzeniem.

-A przy okazji dostanę za darmo nowe ciuchy, bo śpiący na pieniądzach, gwiazdor JJ Leroy , kupi mi wszystko co będę chciała, bo jestem biedną schorowaną istotką- znów się zaśmiałam stawiając warunek. Jean kiwnął lekko głową.- Jutro... Możemy się spodkać pod moim domem o 12.


*Zakończenie roku. Rozdział po 2 miesiącach. Ja i mój brak weny. Mało mi tych słów, ale jak już jest. A na telefonie skończyły mi się arty z Agape ;-;*

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Oct 22, 2017 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Agape/ Jurij x Reader (Hanahaki)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz