Standardowo *C*

3.2K 204 62
                                    

 - Caamilaa! - kolejny raz usłyszałam głos ojca.

Krzyczy do mnie od kilku minut, a ja udaję, że nie słyszę. Mam dzisiaj wolne i chcę poleżeć w ciepłym łóżeczku do co najmniej południa.

- Karla! - następny raz się wydarł.

Poirytowana tym, że użył mojego pierwszego imienia, wywlokłam z łóżka swoje zwłoki. Nienawidzę, gdy ktoś tak do mnie mówi i jestem w stanie nawet użyć przemocy, by go tego oduczyć. Słownej oczywiście. Z zasady jestem spokojna i opanowana. Jeszcze nigdy nie zdarzyło się, bym dała komuś w mordę. No, chyba że tego nie pamiętam. Wielu rzeczy nie pamiętam. Na przykład co jadłam poprzedniego ranka na śniadanie, czy, w której bluzce poszłam do pracy dwa dni temu.

Rozejrzałam się po swoim niewielkim pokoju. Bardzo go lubię. To taki azyl, w którym czuję się bezpiecznie. Jestem trochę strachliwą osobą i niektóre pomieszczenia przyprawiają mnie o dreszcze. Nie lubię dużych otwartych przestrzeni ani zbyt zatłoczonych miejsc. Moja sypialnia jest mała i przytulna. Ściany pomalowane są na jasny błękit, a podłoga wyłożona jest ciemnymi panelami. Na samym środku stoi dwuosobowe łóżko, a w roku biurko i narożna szafa. Wszędzie porozwieszane są lampki choinkowe i zdjęcia. Gdy znalazłam wzrokiem swój telefon, od razu podeszłam do szafki nocnej i chwyciłam go w dłoń. Odblokowałam go w celu sprawdzenia godziny. No po prostu cudownie. Ciekawe z jakiego powodu, ojciec zapewnił mi pobudkę o ósmej dwadzieścia trzy..

Weszłam do łazienki i od razu umyłam ręce. Robię to dość często. To pewnego rodzaju natręctwo, które czasem utrudnia mi życie. Jednak nic na to nie poradzę. Nie mogę funkcjonować, gdy mam wrażenie, że coś się na nich znajduje. Wytarłam dłonie w puchaty ręcznik i spojrzałam w lustro. Podpuchnięte niewyspane oczy będą potrzebowały sporej ilości korektora, żeby wyglądać w miarę znośnie. Nie maluję się za mocno, ale w takich sytuacjach jest to konieczność. Szybko załatwiłam potrzebę, po czym ponownie umyłam ręce i twarz. Zimna woda orzeźwiła moje myśli, więc zaczęłam się zastanawiać, po co ojciec tak usilnie mnie wołał. Jest sobota, czyli dzień wolny od pracy. Nie studiuję, więc nie mam żadnych wykładów. Zakupy zrobiłam wczoraj, czyli jest co zjeść na śniadanie. Szczerze nie miałam zielonego pojęcia.

Leniwym krokiem wyszłam z pokoju i skierowałam się do schodów. Złapałam się mocno poręczy i powoli stawiałam kolejne kroki. Nienawidzę tego robić. Zawsze mam wrażenie, że się potknę i spadnę, lądując z hukiem i roztrzaskaną głową na dole. Na szczęście tym razem nic się nie stało i bezpiecznie dotarłam na parter. Ciche dźwięki piosenki Beatlesów dochodziły z kuchni, więc mój ojciec pewnie szykował tosty. Znałam go na wylot. Mogłam nawet rozpoznać, jaki ma humor po jego ubiorze. Gdy jest zły lub rozdrażniony, zakłada granatowe lub czarne koszulki. Jeśli dopisuje mu szczęście i radość, stawia na jasne kolory typu żółć czy błękit. Tak samo jest z muzyką. Zawsze, gdy przyrządza naleśniki, puszcza Our Lady Peace. Jeśli robi tosty to Beatlesów, a kiedy jajecznice, w całym domu słychać Guns n Roses. Nie wiem, jak to się ma do jedzenia, ale ważne, że dobrze gotuje. Sama jestem kaleką w tej dziedzinie, więc gdyby nie on, jadłabym wyłącznie gotowe jedzenie lub płatki z mlekiem. A i to jest wątpliwą kwestią. Nie toleruję śniadania na zimno, więc siłą rzeczy musiałabym zagrzać mleko, co mogłoby się skończyć przypaleniem.

- Coś się stało? - mruknęłam, siadając przy kuchennej wysepce.

- No nareszcie! Ileż można cię wołać. Co ty, spałaś?

- A co innego mogłabym robić o ósmej rano w sobotę? - syknęłam zirytowana.

Jego tok myślenia czasami mnie dobijał.

- Nie wnikam, córciu. Słuchaj, dzwonił Zayn.

- Widzisz. Dzwonił do ciebie, bo jest dobrym człowiekiem i nie chciał mnie obudzić. - skrzyżowałam ramiona na piersi.

REMIND ME | CAMREN |Where stories live. Discover now