Jesteśmy dla siebie *L*

1.9K 206 20
                                    

Bullet znowu ratuje rozdział XD :3

- Już wrócił! - zawołała ucieszona Camila, gdy skończyła rozmawiać z tatą przez telefon. 

- Wspaniale. - podzielałam jej entuzjazm. Bałam się tylko, że naprawdę będzie chciała wrócić do domu. Za bardzo przyzwyczaiłam się do jej obecności, żeby teraz znowu spać w pustym łóżku. 

- Zaprosił nas na obiad.

- Nas? - trochę się zdziwiłam. 

- Yhm. - cmoknęła mnie w policzek. 

- Myślisz, że powinnam iść z tobą? 

- Oczywiście, że tak, Lauren. - uśmiech nie schodził jej z twarzy. 

- W charakterze przyjaciółki? - zapytałam niepewnie. 

- W charakterze kogoś bardzo ważnego dla mnie. Nazywaj to jak chcesz. - usiadła obok mnie na kanapie. - Ja nie potrzebuję zbędnych tytułów. Nie muszę nazywać w żaden sposób naszej relacji. Jesteśmy dla siebie i to mi wystarcza. 

- Dobrze. - wtuliłam policzek w jej klatkę piersiową. - Jesteśmy dla siebie. - powtórzyłam, uśmiechając się pod nosem. - Wiesz.. Tak się zastanawiałam. - zaczęłam powoli, dobierając w głowie odpowiednie słowa. - Może przy okazji zabierzesz z domu resztę rzeczy? 

- Może jeszcze zmienię miejsce zameldowania? - zażartowała, ale nie obraziłabym się, gdyby faktycznie to zrobiła. 

- Camz, nie chcę, żebyś wracała.. 

- Wiem, Lo i jak na razie nigdzie się nie wybieram. - pogłaskała mnie po włosach. 

- O której mamy być u twojego taty? - uniosłam głowę, aby na nią spojrzeć. 

- Za dwie godziny. - odparła, zerkając na zegar wiszący na ścianie. 

 Następną godzinę spędziłyśmy na kanapie, wygłupiając się i rozmawiając o głupotach. Uwielbiam takie chwile. Nie martwię się pracą ani niczym innym. Całą uwagę poświęcam dziewczynie, którą kocham nad życie, chociaż nie wiem, czy ona jest do końca tego świadoma. 

 Kolejne czterdzieści minut obie ogarniałyśmy się do wyjścia. O dziwo nie miałam problemu z wybraniem stroju. Postawiłam na czarny kombinezon. Niezbyt elegancko, ale również nie za bardzo na luzie. Idealny na obiad z mam nadzieję przyszłym teściem.  Camila ubrała zwykłe czarne rurki i obcisłą białą koszulkę. Na górę założyła jasną katanę, a włosy zostawiła rozpuszczone. Wyglądała naprawdę ślicznie, mimo prostego ubioru. 

- Buddy zostaje. - stwierdziła przed wyjściem. - Mój tata ma alergię. - wyjaśniła. 

- Przykro mi, Koleś. - podrapałam psa za uchem. - Nie poznasz mojego teścia. 

- Kogo? - zaśmiała się brunetka. 

- Nic, nic. - uśmiechnęłam się i sięgnęłam po torebkę. - Idziemy?

 Wyszłyśmy z mieszkania, a następnie zjechałyśmy windą na dół. W holu jak zwykle porozmawiałyśmy chwilę z portierem. Ona zawsze na warcie. Trochę mnie to dziwi. Przecież kiedyś musi spać, a nie tylko pracować. 

- Vero. - stwierdziła Camila, widząc wychodzącą z windy brunetkę. 

- Hej. - przywitała się z nami, gdy znalazła się w odpowiedniej odległości. 

- Randka chyba się udała. - zaśmiałam się pod nosem. 

- To nie tak jak myślicie. - zaczęła się tłumaczyć, jakby miała z czego. Przecież to jej sprawa czy spędza noc w stajni czy nie. 

- Musimy lecieć. - uśmiechnęła się Cabello. - Do zobaczenia. 

- Może na wyścigach konnych czy coś. - dodałam, nie mogąc się powstrzymać od komentarza w kierunku Lucy. 

- Czemu nie. - chyba nie wyłapała aluzji, za to Camila zaczęła się chichrać pod nosem. 

 Wyszłyśmy z budynku i udałyśmy do samochodu. Normalnie kupiłabym mężczyźnie butelkę dobrego alkoholu, ale w jego przypadku taka możliwość jest niemożliwa. Dlatego też po drodze wstąpiłyśmy do sklepu, ale zamiast szkockiej kupiłyśmy duże pudełko czekoladek, które jej tata uwielbia. Czytałam gdzieś o tym, że uzależnienia często się zajada. Sama tak mam. Od kiedy całkowicie skończyłam z paleniem, ciągle żuję gumę, albo wpieprzam cukierki czy żelki. No a dupa rośnie. 

- Wydajesz się bardziej zestresowana niż ja. - zaśmiałam się cicho, skręcając w odpowiednią uliczkę. 

- Bo jestem. - przyznała. - Nie licząc ostatnie razu, nie rozmawiałam z ojcem od prawie miesiąca. 

- Camz, to nadal twój tata. - chciałam ułożyć dłoń na jej kolanie, ale dostałabym zjebe, że obie ręce na kierownicy. Odkąd katuje się tymi egzaminami na prawko, zwraca uwagę na każdy szczegół. 

- Wiem, ale nie wiem jak z nim o tym porozmawiać. 

- Na spokojnie. Nie okazuj złości czy żalu. 

- Jestem pełna żalu, Lauren. 

- Wiem, słońce. Jednak musisz pokazać, że jesteś ponadto. - uśmiechnęłam się do niej, co odwzajemniła. - Jesteśmy. - dodałam, zatrzymując samochód. 

- Lauren. - mruknęła, wychodząc z auta. 

- Hm?

- W tymi wyścigami miałaś wygryw. 

- Serio możemy iść na wyścigi, jeśli masz ochotę. 

- Namawiasz mnie do hazardu? - udała zaskoczoną. - Gdyby Allyson się o tym dowiedziała! Strach się bać!

- To będzie nasza słodka tajemnica. - uśmiechnęłam się i lekko pochyliłam, by chwilę później złączyć nasze usta w słodkim pocałunku. 

- Jesteście już! - usłyszałam głos taty Cabello i podskoczyłam w miejscu. Czułam się jakby co najmniej przyłapał nas na uprawianiu seksu w jego sypialni. 


REMIND ME | CAMREN |Where stories live. Discover now