8. U celu istnienia Wybrańców?

17 5 4
                                    

- Hej, co to? Góra?

- Ha, to góra!

- Myślicie, że to Święte Miejsce...? - niepewny, cichy głos Kari ledwo dotarł do uszu towarzyszy.

- Tak! Zobacz, na szczycie są posągi!

- Rzeczywiście! Byk, Koza, Małpa i Królik! - zaczęła śmiać się głupkowato, wskazując wzniesienie palcem.

- I, co najważniejsze, Koń! - Mejat uśmiechnął się z wyższością, ale nikt nie zwrócił na niego uwagi.

- Znaleźliśmy! - Mi podskoczył w miejscu i zachichotał.

Wybrańcy wybuchli śmiechem. Mi zaczął po kolei obejmować każdego z nich. Mejat z dumą mówił coś o wiecznej chwale, która okryje jego imię. Finemis szczerzył się jak wariat i znów dostał słowotoku, wyładowując go na Kari. Dziewczyna zakryła mu usta dłonią, ale śmiała się chyba najgłośniej.

Jedynie Kaersea pozostała poważna. Coś jej tu stanowczo nie pasowało...

Kiedy znaleźli dróżkę prowadzącą na szczyt wzniesienia, ruszyli nią bez wahania. Kaersea, mimo początkowego sceptyzmu, powoli przekonywała się, że znaleźli Święte Miejsce.

Ale... czy w świętych miejscach powinny znajdował się ludzkie szkielety...?

Kaersea rozszerzyła oczy. Stanęła. Uświadomiła sobie coś bardzo ważnego... Coś, co wcześniej przeoczyła przez własne zadufanie, a podsunęły jej dopiero ogołocone kości.

Dlaczego Wybrańcy nie wracali? Bo nie byli „optimum".

Słowem kryjącym się za runą było „obtulit".

Ofiarowani.

Nagle zapadła ciemność. Kaersea usłyszała zduszone okrzyki zdumienia swoich towarzyszy. Poczuła chłód.

Zewsząd ogarnia ją lodowaty wiatr...

Dziewczyna zaczęła drżeć.

Czuje, jak pęd powietrza przecina jej skórę...

Jej usta opuścił potworny krzyk.

Po ciele rozpełzają się chłodne macki bólu...

Czuła, jakby...

...krew spływa po niej szkarłatną rzeką...

„Żegnaj, Mamo..."

Była pewna, że właśnie nadszedł jej koniec. W miejscu, które miało być spokojną oazą, świątynią bohaterów...


Kto się spodziewał takiego obrotu spraw? :D

Powiem tylko, że to dopiero początek końca ;)

ObtulitWhere stories live. Discover now