Rozdział 5- Ostateczny cios?

2K 156 28
                                    

Slender bez wahania podniosl  kubek w który stukał i rzucił w centrum pogawędki czyli Jeffa... Był najgłośniejszy i krzyczał jakie to Clock'y ma fajne majtki. Interesujące nieprawdaż? Kubek rozbił się na ścianie i zapadła cisza.
-Dziękuję za uwagę. Teraz chciałem wam przedstawić waszą nową koleżankę Dariel. Zaopiekujcie się nią dobrze bo inaczej będziemy rozmawiać.- Ton w którym wypowiedział ostatnie słowa był na prawdę przerażający... z Slenderem to żartów nie ma. W pomieszczeniu można było usłyszeć osoby które głośno przełknęły gule w gardle, która narosła wraz ze stresem. Zerkając tak na wszystkich po kolei wpadł mi w oko chłopak siedzący obok Jeffa...
Miał błyszczące brązowe włosy, oczy zaś były zielone jak las podczas wiosny, miał blizny na twarzy i szalik... ej... przecież jest wiosna to na kij mu ten szalik? Po monologu Slendera wszyscy jedliśmy śniadanie. Doll ciągle mnie szturchała jak jakiś chłopak sie na mnie patrzył. Dosyć interesująca z niej osoba, kwadrans później siedziałam z Clock'y w salonie, bardzo ją polubiłam bo wydaję się jedną z normalniejszych osób w tym budynku.

-No Dariel, ile już zabiłaś?- Powiedziała podekscytowana.
-Na razie... chyba jedną.
-Spokojnie, Slender za nie długo przydzielał będzie misje więc będziesz mogła się jeszcze wykazać.- Uśmiechnęła się kiedy nagle ktoś ją zawołał.
-Oh, zaraz wracam- szybko wybiegła z salonu za jakąś obcą mi dziewczyną, zamyśliłam się na moment i nie zauważyłam jak brunet ze śniadania usiadł obok mnie.
-Cześć. Liu jestem- Wyciągnął do mnie dłoń a ja wyciągnęłam swoją żeby się przywitać.
-To jak Ci się podoba w nowym domu?
-Jak na razie jest dobrze.
-Mam nadzieję że Jeff nic nie wymyśli...
- Ekhem... to znaczy?
- Zawsze jak przychodzi tu nowa ładna dziewczyna to próbuję ją zgwałcić.- Zgwałcić? Zaraz... Czy on powiedział że jestem ładna?
-Ale tobie to nie grozi...-A nie, jednak nie.
-Dupek!- Zaśmiałam się.
-Żartuję...-Powiedział i tym razem jego policzki przybrały szkarłatny kolor! Po chwili salon był prawie pusty, wstałam i poszłam do pokoju... przed drzwiami poczułam się strasznie dziwnie, jakby natarvzywe spojrzenie wierciło mi dziurę w głowie, potem już byłam przygwożdżona do ściany przez Jeffa. Patrzył mi głęboko w oczy szukając w nich przerażenia, dyszał jakby przebiegł maraton. Kruczoczarne włosy opadały mu na twarz a jego ciało drgało, po chwili analizowania co się właśnie odwaliło próbowałam się uwolnić z uścisku Jeffa. 
-Em, mógłby jasny Pan mnie puścić?-Powiedziałam odchylajac głowę w bok żeby nie czuć jego zapachu bo było czuć od niego krwią. On zarechotał  opuszczając wzrok, po chwili tej niezrecznej sytuacji podnioslam rękę i walnełam go w ten durny łeb. Puścił mnie i upadł na ziemię łapiąc się za głowę. Symulant... Nagle za siebie usłyszałam oklaski, był to Jason.
-Pierwszy raz widzę żeby ktoś przywalił  w końcu tej amebie.- Powiedział zerkając na Jeffa czy nic mu nie jest. Chłopak nadal leżał na ziemi głaszcząc się po głowie.
-Sam się prosił...-Odwróciłam wzrok od czerwonowłosego z chęcią pójścia do pokoju, chwyciłam zimną klamkę mojego królestwa lecz kiedy chciałam za nią pociągnąć nagle poczułam ucisk na moim nadgarstku. Jason chwycił i przyciągnął mnie do siebie jednym zwinnym ruchem, no chyba nie... wyrwałam mój nadgarstek z jego ręki i bez słowa weszłam do pokoju. Co jeszcze się dzisiaj wydarzy? Oni mają jakiś fetysz na tle seksualnym? Miałam już dość... przebrałam się i wyszłam na zewnątrz. Chciałam się oddalić od tego miejsca, zapomnieć choć na chwilę. Wędrowałam tak wąską ścieżką spoglądając na nogi kiedy dostałam z gałęzi w twarz...
-Kurwa...-Mruknełam pod nosem ale kiedy spojrzałam przed siebie zobaczyłam lśniące jezioro. Ostatnie promienie słońca odbijały się cudownie od błyszczącej tafli wody! Było tam tak pięknie! Usiadłam przy brzegu i zaczęłam śpiewać piosenki które śpiewałam w kawiarence. Tak bardzo tęsknię za tatą i Neli. Tekst każdej piosenki znam na pamięć, nawet nie poczułam kiedy jedna łza spłynęła mi po policzku. Z moich poczynań wyrwał mnie szelest za mną, szybko otarłam rękawem łze... Z krzaków wybiegł Toby atakując mnie bez ostrzeżenia, pośpiesznie wstałam i zablokowałam cios. Kiedy zerkłam przez ramię zobaczyłam że był tam też Jeff, Jason, Hoodie, Masky, Ben oraz Liu. Nosz w kurdełe co tu się dzieję?
-Co jest kurwa grane? -Wykrztusiłam z wysiłkiem siłując się z Tobym, miałam swój sztylecik a on te swoje siekiery do drewna więc oczywiste że jeśli walczymy na serio to zaraz zginę...
-Slender kazał Cię sprawdzić więc to robimy.
-Atakując z zaskoczenia?- Odepchnełam go od siebie i zaatakowałam. Drasnełam jego ramię, ten się cofnął pokazał jakiś gest siekierą i po chwili zamiast niego stał przed mną Jeff. No to zajebiście, pięknie... Stał przed mną i stał, ma on zamiar w ogóle coś zrobić? Czuję się jak na przesłuchaniu do miusicalu tylko tu będzie bardziej krwiście. Machał tym swoim nożem do chleba więc postanowiłam zaatakować jako pierwsza ale ten zrobił unik i przeciełam tylko powietrze, nie zdążyłam się odwrócić kiedy poczułam ostrze na moim ramieniu. Krwawiło, wiadomo. Ból przeszył całe moje ciało lecz nie przeszkadzało mi to w dalszej walce, spojrzałam na niego chłodnym wzrokiem i po chwili Jeff leżał na ziemi. Kiedy go zaatakowałam ten debil się potknął...
-Dobra teraz ja!- Krzyknął Ben.
-Co? Z wszystkimi po rundzie?! - Zapytałam wytrzeszczając oczy. Niestety nie dostałam odpowiedzi ale za to Ben rzucił się na mnie. Po dłuższej chwili silowania się z nim z trudem doszło do kolejnej zmiany. Kiedy wszyscy ze mną się rozliczyli szliśmy razem do domu, szłam za nimi bo w ich towarzystwie nie czuję się dobrze. Muszę się chyba jeszcze trochę przyzwyczaić do ich obecności.
-Ej co jest?- Zapytał Jeff z drwiną w głosie.
-Nic. A co ma być?.
-Wyglądasz na przygnebioną...- Po czym zarzucił swoją rękę na moje ramiona. Strzepłam jego rękę a on położył ją ponownie i na dodatek położył również na moje cztery litery. Marszcząc czoło zamachnęłam się i przywaliłam mu w ten tępy nos, upadł na ziemię chlapiąc się krwią... ups. Wszyscy się odwrócili ze wzrokiem jakbym co najmniej miała napisane na czole "zabiłam twoją matkę", spojrzałam jeszcze raz na Jeffa który zwija się z bólu na ziemi i wyszłam przed chłopaków, wymijając ich jak wściekła osa. Ani jednego nie uraczyłam nawet by spojrzeniem i pewnym krokiem ruszyłam z powrotem do rezydencji. Szach mat...

Creepypasta- My Crazy Love [W TRAKCIE KOREKTY]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz