Rozdział 23- Dariel The Killer?

1.1K 106 6
                                    

Atmosfera w rezydencji była napięta przez cały czas od incydentu z braćmi. Jeff i Liu nie odzywali się do siebie, Doll była nadal przybita przez pannę Nine... Jedynie Clock'y mogła narzekać na dobry humor ponieważ "Tobiasz" (Tak zaczęła go nazywać) zrobił w końcu krok do przodu i zapytał naszą brunetke o chodzienie...związek itp. Ja natomiast zamknęłam się w sobie, od paru dni nie czuję się najlepiej... nie fizycznie tylko psychicznie. Od dobrych ośmiu godzin nic nie jadłam ani nie piłam, siedzę skulona u siebie w pokoju i staram się wysadzić złe myśli na przystanek zwanym "spierdolone marzenia". Zaciskałam ręce w pięści aż w końcu wzięłam się w garść i zeszłam z łóżka, w pokoju panowała ciemność delikatnie zsunełam się z łóżka i powolnym krokiem ruszyłam w stronę drzwi, nagle sykłam z bólu który objął moją głowę.
-No kurwa...- Warkłam a następnie spojrzałam na sprawcę... była to cieniutka książka oprawiona w złoty pasek. Zajrzałam do środka i to co zobaczyłam lekko mnie wstrząsnęło.
"Dzień trzeci. Obiekty zaczynają mi ufać. Nie mogę złapać kontaktu z paroma osobnikami. Obiekty zachowują się nienaturalnie i agresywnie. Są to osoby po przejściach. Leki które dostałem działają prawidłowo."
O co chodzi? Chyba że to notes blondyna? Co do jasnej kurwy... Momentalnie tętno mi przyspieszyło a serce podbiło do gardła. Rzuciłam zeszyt pod moje łóżko kiedy drzwi przede mną się otworzyły. Światło lekko mnie oślepiło ale dostrzegłam posture Jeffa.
-Jeff? Coś się stało?- Zapytałam zasłaniając ręką oczy. Kiedy lekko uchyliłam palec dostrzegłam w jego ręce nóż... zakrwawiony nóż z którego krople spływały na podłogę.
-Jeff?- Zapytałam ponownie ale znów nie dostałam żadnej odpowiedzi. Wychyliłam się na korytarz gdzie światła lekko oświetlały go. Czarnowłosy stał nadal wpatrując się w podłogę, więc ruszyłam za kroplami krwi które gościły na podłodze na całym korytarzu tworząc krwawą "ścieżkę". Nie tracąc tępa szłam z najgorszymi myślami, nasza ścieżka zakręcała do pokoju którego wcześniej nie odwiedzałam. Tam zobaczyłam leżące zwłoki które były zmasakrowane... podchodząc bliżej dostrzegłam...białe włosy... białe jak śnieg, błyszczały w świetle księżyca które wpadało przez małe okno.
-Ha...Harry?!- Powiedziałam łamiącym głosem klekając obok zimnego jak lód chłopaka.
-Harry?...- Powtórzyłam w nadzieji że mi odpowie jednocześnie głaskając chlopaka po lodowatym policzku. W tedy wszystkie wspólne chwilę te dobre i te złe przeszły mi przez oczy. Był blady... widząc go w takim stanie momentalnie wybuchłam płaczem. Nie wiem ile minęło czasu ale na moim ramieniu pojawiła się ręka... ręka sprawcy. Zignorowałam to i lawina łez spłynęła mi po policzku, Harry nie był dla mnie kimś ważnym ale traktowałam go jak rodzinę kiedy zamieszkał w rezydencji. Z myśli wyrwało mnie prychnięcie Jeffa, wytarłam łzy i gwałtownie zerwałam się do góry w celu uderzenia chłopaka o kruczoczarnych włosach. W gniewie i rozpaczy nie jestem w stanie przewidzieć ruchów przeciwnika więc Jeff złapał mnie za nadgarstek.
-Przestań, chyba nie chcesz żebym tobie też zrobił krzywdę?- Szepnął mi do ucha a moje ciało zadrżało z obrzydzenia. Nienawidzę go... Nienawidzę tego jak się do mnie odzywa i nienawidzę go za to że się tak znęca nade mną psychicznie. Nigdy wcześniej nie widziałam na własne oczy śmierci osoby którą traktowałam jak rodzinę i w tamtym momencie pękło coś w mojej głowie... W mojej psychice pojawiła się dziura która wymazała wszystkie uczucia ze mnie... jedyną rzeczą którą w tedy chciałam zrobić to... zabicie Jeffa.

Creepypasta- My Crazy Love [W TRAKCIE KOREKTY]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz