ROZDZIAŁ 4

422 54 19
                                    


     Taemin obudził się, gdy jasne promienie słoneczne padły wprost na jego twarz, barwiąc wnętrze powiek na gorący róż. Chłopak odwrócił się z jęknięciem na druga stronę, aby ukryć się przed nieprzyjemnym światłem, i wtulił twarz w poduszkę, z zamiarem dalszego snu. Zaciągnął się zapachem materiału, aczkolwiek zmarszczył nos, gdy nie poczuł charakterystycznej woni proszku do prania oraz wanilii. Otworzył powoli oczy, mrużąc je przed natarczywym światłem, które odbijało się od bieli kotary. Chwila... kotary? 

     Taemin zerwał się gwałtownie do siadu, co zaowocowało okropnym bólem głowy. Natychmiastowo przyłożył palce do skroni i przymknął powieki, mając nadzieję, że ta czynność w jakikolwiek sposób uśmierzy jego cierpienie. Jęknął cicho, gdy pulsujący ból się ponowił. 

- Taemin? Już się obudziłeś? – dotarł do niego męski głos, rozbrzmiewający z niedaleka. Chłopak uniósł powoli powieki, nie chcąc ponownie narażać oczu na zbyt ostre światło, i dojrzał naprzeciwko swojego łóżka Minho. Choi miał na sobie czarną podkoszulkę, spodnie moro, a włosy związał w kitkę, jednakże luźne kosmyki wymsknęły się z uścisku gumki i delikatnie okalały jego przystojną twarz. 

- Jak widać - mruknął w odpowiedzi i odrzucił kołdrę, chcąc wyjść z łóżka, jednakże Minho szybko nakrył go z powrotem, uniemożliwiając mu jakikolwiek ruch. 

- Nie wychodź na razie z łóżka, pewnie jesteś jeszcze osłabiony. Chcesz coś zjeść? 

- Nie, nie jestem głodny – Taemin pokręcił głową, a na samą myśl o jedzeniu zrobiło mu się niedobrze. – Co się stało? Pamiętam tylko to, że dobiegłem do akademii i... och, zemdlałem. 

- Dokładnie. Na szczęście to nic poważnego, zwykłe osłabienie. Co jadłeś wczorajszego dnia? 

- Uhm... śniadanie?

- Tylko? Taemin, czy ty już do końca oszalałeś? – Minho pokręcił głową, a jego usta opuściło ciche westchnięcie. – Musisz jeść, nie możesz odpuszczać sobie posiłków podczas tak męczących treningów. 

- Tak wiem, mamo – Taemin przewrócił oczami. 

- Ktoś mnie wzywał? – odezwała się niewysoka kobieta, która właśnie weszła do sali. 

     Taemin uniósł wzrok i ujrzał swoją matkę. Pani Lee miała na sobie czarne, obcisłe spodnie oraz tego samego koloru podkoszulkę, a długie blond włosy spięła w wysokiego koka. Była naprawdę piękną kobietą, po której nie było widać wieku. Jedynie zmarszczki wokół oczu oraz kącików ust świadczyły o tym, że upływający czas również na niej pozostawił swoje piętno. 

- Mama? – spytał zdziwiony Taemin. 

- No, na to wygląda – zaśmiała się i podeszła do łóżka swojego syna. – Jak się czujesz?

- Dobrze – odpowiedział, nie spoglądając w oczy swojej rodzicielki, wiedząc, że czeka go kara za ucieczkę. 

- Jesteś może głodny? Lub chcesz pić? 

- Dobra, mamo. Nie udawaj – westchnął czarnowłosy. – No dalej, ukarz mnie za ucieczkę z akademii. 

- Taemin! – syknął Minho, a chłopak spojrzał na niego zdziwiony. Choi pokręcił głową, jednakże było już za późno. 

- Słucham? Jaka ucieczka? – spytała pani Lee, zaciskając dłonie na szczebelkach łóżka. – Minho powiedział, że byliście pobiegać wokół dziedzińca i nagle zasłabłeś. 

- Uch, powiedziałem ucieczka? – spytał Taemin, spoglądając na swoją matkę niewinnym wzrokiem. – Miałem na myśli... przebieżka! Te słowa bardzo łatwo pomylić. 

Forbidden love || OnTaeWhere stories live. Discover now