Rozdział 18

22K 1.1K 773
                                    


-A co ty tu robisz Ethan ?

-Właśnie wróciłem z wieczornego biegania i co widzę, że wymykasz się gdzieś z tą szują!

- Markus dasz nam chwilę, proszę?

- Jasne, zaczekam w aucie.

- Gdzie ty się z nim wybierasz autem?!

- Mówię ci po raz kolejny, że to nie jest twoja sprawa Ethan. Zostaw nas w spokoju.

- Emily nie popełniaj tych samych błędów co my w tamtym roku.

- A co Tom zapomniał dopowiedzieć, że w tedy na miasto wyszliście z dziewczynami?!

- Przynajmniej miały lepsze towarzystwo, niż ty kiedykolwiek będziesz miała. Popełniasz jeszcze gorszą decyzję niż ja kiedykolwiek w swoim życiu, idąc gdzieś z Markusem.

- Nagle zaczęło cię obchodzić moje życie?!

- Kuźwa, Emily! Wracaj na górę, teraz! - powiedział łapiąc mnie za nadgarstek.

- Bo co?

- Bo jesteś tak strasznie naiwna i nie dziwie się, że tamten gość chciał cię wykorzystać, jeżeli dawałaś mu się wykorzystywać przez ten cały czas. Nie pomyślałaś, że może na to sobie idiotko zasłużyłaś, żeby ktoś cię tak potraktował. - wyrwałam mu swoją rękę z uścisku i popatrzyłam się na niego jak na zupełnie nieznaną osobę. Odeszłam parę kroków do tyłu i bez słowa ruszyłam w stronę auta. Pojazd odjechał z piskiem opon, a ja nawet nie popatrzyłam na Ethana stojącego ciągle w tym samym miejscu w którym go zostawiłam. Chyba się nigdy na nim nie zawiodłam tak jak teraz.

- Wszystko dobrze? - zapytał się Markus, widząc jak wycieram łzy chusteczką.

- Tak - skłamałam. - To dokąd jedziemy?

- Tu nad jeziorem zrobimy ognisko. Mam nadzieję, że poprawi ci to humor.

- Też na to liczę.

- Dostałem wiadomość, że moi znajomi będą za jakieś pół godziny dopiero. Jestem ciekawy czy ich znasz ze swojego miasteczka.

- Ja też nie mogę się doczekać, żeby dowiedzieć się kto to jest.

Miejsce wydawało mi się dość znajome. Leżało na przeciwko naszego ośrodka. Kiedy Markus zaczął rozpalać ognisko, ja postanowiłam przygotować jedzenie. Wyciągnęłam z bagażnika pianki i zaczęłam je nabijać na patyki.

-Tak właściwie to ile osób ma przyjechać? Nie wiem czy sześć patyków z piankami wystarczy, czy mam jeszcze dorobić parę.

- Dorób jeszcze dwa patyki z piankami i myślę, że będzie dobrze.

- Tutaj zostały już same krótkie, pójdę poszukać lepszych.

-Ok.

Włączyłam latarkę w telefonie i oddaliłam się na parę metrów do lasu. Gdyby nie świadomość, że Markus jest niedaleko chyba nigdy nie poszłabym sama wieczorem do lasu. Ten otaczający mnie mrok był naprawdę niepokojący. Usłyszałam naglę dźwięk podjeżdżających pojazdów oraz po chwili głośne odgłosu przywitania. Złapałam szybko dwa dłuższe patyki i wyszłam ponownie zadowolona na polanę. Zbliżając się do ogniska nawet nie podniosłam głowy ponieważ byłam zajęta czyszczeniem z mchu moich dwóch nowych znalezisk.

-Hej! - powiedziałam po czym dopiero podniosłam głowę. Stanęłam jak wmurowana. Okazało się, że dzisiejszy wieczór mógł być jeszcze gorszy niż przypuszczałam.

- I jak stary to ona? - zapytał Markus do stojącej osoby w dobrze  znanej mi skórzanej kurtce.

- Oczywiście, że ona. - powiedział Luck stając tuż przede mną. Ogarnął mnie paniczny strach tak, że nie mogłam się ruszyć. Dopiero po chwili zauważyłam, że resztę osób, które razem z nim przyjechał również znałam w tym Lucy. Zupełnie jej nie poznałam na samym początku, przefarbowała włosy na czarno, mocny makijaż podkreślał jej niebieskie oczy, a mocna czerwona szminka dopełniała usta. - Wiedziałem, że daleko nie ucieknie.

- O co tutaj chodzi Markus?- zapytałam cicho, powoli się wycofując się do tyłu.

- Luck ma podobno jakieś niezałatwione sprawy z tobą. Miałem cię tu przywieźć.

- Czyli ognisko, to wszystko to tylko jedna wielka podpucha?

- Wiem jak jest sytuacja i tylko jak on z tobą skończy wrócimy do pieczenia pianek – powiedział zupełnie obojętnie chłopak dokładając drewna do ogniska.

- Lucy? A ty na to wszystko pozwolisz? - powiedziałam czując jak zaczyna mi drgać głos. Dziewczyna spojrzała na mnie obojętnie i powróciła do całowania się Johnem.

- Mówiłem, że pożałujesz swoich decyzji. - odezwał się w końcu Luck.

- Nie widzisz jaka to jest chora sytuacja. Jakbyś im wszystkim wyprał umysł.

- Oni po prostu przejrzeli w końcu na oczy i stanęli po tej lepszej stronie.

- Jakiej stronie? O czym ty mówisz człowieku?! Lepiej się czasem posłuchaj! - chłopak zaczął się niebezpiecznie zbliżać w moją stronę, przez co znowu odeszłam parę kroków w tył przez przypadek wchodząc do jeziora po kostki. Liczyłam, że może lodowata woda chociaż trochę go zatrzyma. Myliłam się.

- Nic się nie zmieniłaś Emily. - powiedział odgarniając moje włosy z ramienia.

- Dziwisz się człowieku, minął zaledwie tydzień! Lepiej gadaj po co tutaj przyjechałeś.- chłopak zaszedł mnie od tyłu, złapał za ręce po czym pocałował w szyje. Moje ciało ogarnęło obrzydzenie.

- Przyszedłem po to czego nie dałaś mi ostatnim razem. Myślałaś, że ukryjesz się nad jakimś obozie w lesie, żenujące. Wystarczyło jedno małe zdjęcie z pizzerii, żeby cię namierzyć. Mogłaś się bardziej postarać.

- Lepiej stąd odjedź, teraz. Za nim tego srogo pożałujesz.

- Przecież nic mi nie zrobisz, jesteś zbyt słaba. - dodał powoli rozpinając moją sukienkę od tyłu. Wykorzystałam fakt, że zajął się ubraniem i z całej siły uderzyłam go mokrym butem w kolano. Następnie odwróciłam się jak najszybciej tylko mogłam. Uderzyłam go w policzek, po czym popchnęłam go w stronę głębokiej wody tak, że się przewrócił i zanurzył aż do klatki piersiowej. Chlapnęłam mu jeszcze w twarz wodą i szybko wydostałam się z wody. Podtrzymując jedną ręką sukienkę, drugą złapałam torebkę z ławki i zaczęłam biec dobrze znaną mi trasą w stronę ośrodka.

-Na co czekacie?! Markus biegnij za nią, ja dogonię ją motorem, a reszta jedzie za nami autami!

Było zupełnie ciemno , ale na szczęście pamiętałam trasę. Starałam się biec jak najszybciej mogłam. Panującą nocną ciszę przerwał nagle dźwięk kroków, kiedy odwróciłam głowę zauważyłam postać, która niebezpiecznie się zbliżała w moją stronę. Wypluwając płuca jeszcze bardziej przyspieszyłam. Na szczęście już widziałam dobrze znane mi światło bramy ośrodka. Wbiegłam po schodach i  zauważyłam  główne wejście do budynku. Już myślałam, że mi się udało uciec kiedy nagle chłopak na motorze podjechał i zatrzymał się tuż przede mną blokując mi drogę.

- Historia lubi się powtarzać, co? - popchnął mnie z całą siłą na chodnik. - Tylko, że tym razem nie będzie ono szczęśliwe dla ciebie. - Bez zawahania kopnął mnie brzuch. Pomimo paraliżującego bólu postanowiłam znowu wstać.

- Masz ją? - usłyszałam głos Markusa zza pleców - Skubana szybko biega.

- Przede mną nikt nie ucieknie. Nawet taka dziwka jak ona. - chłopak przymierzył się do kolejnego ciosu. Skuliłam się tak, żeby bolało mnie jak najmniej, nie miałam już siły żeby się bronić. Cały ten bieg całkowicie mnie wykończył, kiedy nagle usłyszałam:

- Lepiej uważaj kogo nazywasz dziwką !- Ethan wyskoczył z bramy i przyłożył z całej siły Luckowi prosto w twarz. Następnie chłopak zaatakował Markusa stojącego za mną, jednak kiedy ten upadał pociągnął mnie ze sobą tak, że upadłam uderzając się głową o beton. Straciłam zupełnie świadomość tego co się dzieje dookoła, usłyszałam jedynie słowa ,, To jeszcze nie koniec", później była już tylko ciemność.......

~~~

Dzisiaj trochę dłuższy rozdział! Mam nadzieje, że opowiadanie wam się podoba! ;)

Dziękuje za GWIAZDKI I KOMENTARZE!  <3

Summer campOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz