Rozdział 24

22.9K 1K 48
                                    


Dzisiaj chłopcy zamiast treningu na hali mieli siłownie. Ja postanowiłam się przejść dookoła ośrodka i zobaczyć większość z atrakcji, jakie miał do dyspozycji ośrodek. Wzięłam słuchawki i zaczęłam zwiedzanie, jednak zajęło mi to nie zbyt dużo czasu. Nie mogłam się w ogóle skupić przez sen, który nawiedził mnie w nocy. Weszłam od tylnego wejścia i idąc przez parę długich ciemnych korytarzy w końcu doszłam do wielkich szarych. Myślałam, że doprowadzą mnie prosto do holu głównego, ale się myliłam ponieważ weszłam prosto do kuchni. Jakaś kucharka się na mnie spojrzała, ale była zbyt zajęta pilnowaniem jedzenia, żeby mnie upomnieć. Z resztą nie musiała tego robić, bo sama po chwili wyszłam przepraszając za wtargnięcie. Tylko jak to się stało, że tak bardzo zabłądziłam. Na szczęście znalazłam mapkę z opisem całego budynku. Bez większego problemu odnalazłam odpowiednią trasę. Zdążyłam się wydostać z labiryntu korytarzy, akurat kiedy chłopcy wyszli z siłowni.

-Zgubiłaś się? – zapytał Ethan widząc roztargnienie w moich oczach.

- Nie, już nie. Po prostu zwiedzałam.

-Możemy się później przejść nad jezioro – zaproponował Tom.

- Czemu, nie.

- Tylko weźcie stroje. Jest tam tak przejrzysta woda, że ciężko będzie nie skorzystać.

- A ty Emily możesz się kąpać? Miałaś przecież jakąś maść przepisaną czy coś.

- Spokojnie mam ją smarować tylko wieczorem. Lekarka by mi przecież powiedziała, gdybym nie mogła.

- Znam tutaj takie świetne miejsce, zobaczycie na pewno wam się spodoba. Daj nam tylko chwilę żeby się ogarnąć po treningu i tak za pół godziny możemy się spotkać w holu.

-Jasne. Ja też muszę się jeszcze przebrać.

Wróciłam do pokoju i zaczęłam pakować wszystkie najpotrzebniejsze rzeczy. Ubrałam krótkie szorty i koszulkę na ramiączkach. Na dworze panował upał, więc orzeźwiająca kąpiel w jeziorze było niczym wybawienie. Szczególnie odpowiadał mi fakt, że nie spotkam tam Markusa na którego mogłam wpaść teoretycznie w każdej chwili. O ustalonej godzinie zeszłam na dół. Chłopcy już na mnie czekali z ręcznikami przewieszonymi przez ramię.

- Gotowa?

- Inaczej bym przecież nie zeszła. No więc, prowadź nas Tom do tego swojego specjalnego miejsca.

Tuż za bramą od strony ośrodka skręciliśmy w lewo. Normalnie tą trasą kończyliśmy bieg wokół jeziora. Szliśmy środkiem ścieżki, kiedy nagle Tom skręcił w chaszcze.

-Ymmmm to na pewno dobra droga? - zapytałam.

- Tak, trochę tylko zarosło odkąd tu byłem ostatnim razem, ale o ile nic się nie zmieniło to powinniście być zadowoleni.

Szłam jako ostatnia, więc miałam już wydeptaną przez nich jakąkolwiek ścieżkę. Po chwili zmagania się z wysoka trawą doszliśmy na piękną plaże. Piasek mienił się delikatnie w słońcu, a woda, która się z nim stykała była niesamowicie czysta. Można było zobaczyć przepływające ryby z oddali pięciu metrów. Jednak nie to stanowiło całej atrakcji tego miejsca. Jedno z większych drzew jakie tu widziałam miało powykręcane potężne gałęzie na wszystkie strony. Równolegle do jeziora zawieszona była na nim huśtawka, która wisiała metr, może więcej nad taflą wody. Tom szybko rzucił ręcznik na bok i jednym zwinnym ruchem znalazł się na huśtawce. Wziął parę rozmachów nogami i wybił się z niej do przodu wpadając prosto do wody kilka metrów dalej.

- Wy jeszcze w ubraniach? – powiedział, kiedy wynurzył się z wody.

Pierwszy rozebrał się Ethan. Wystarczyło, że ściągnął koszulkę. Ja jednak postanowiłam się nie spieszyć. Przełożyłam swój plecak przez ramię i rozłożyłam ręcznik na piasku. Kiedy już wszystko miałam ułożone tak jak zaplanowałam zabrałam się do przygotowania do kąpieli. Ściągnęłam koszulkę i spodenki, ponieważ kostium założyłam jeszcze w hotelu. Ethan właśnie miał siadać na huśtawce, kiedy odwrócił się w moją stronę. Jego wyraz twarzy od razu się zmienił. Widziałam jak ogląda, każdego mojego siniaka i ranę, które zostały mi jeszcze po ostatnim wieczornym wydarzeniu. Chłopak mocniej zacisnął szczękę. Wiedziałam, że pewnie zaraz będzie chciał to skomentować, dlatego go wyprzedziłam i szybko narzuciłam temat.

- Trzymaj się mocno. – powiedziałam kiedy chłopak wrócił do swojej czynności. Po chwili dobiegł do mnie Tom, który pomógł mi jak najwyżej tylko się dało go rozbujać. Chłopak wybił się w najwyższym momencie i poleciał do góry. Wpadł do wody z niesamowitą gracją idealnie lądując na wyprostowane nogi. Nadeszła moja kolej.

-Zrobię z siebie tylko pośmiewisko skacząc do tej wody.

- Da się zrobić jeszcze większe? – powiedział Ethan żartobliwie, którego od razu pochlapałam wodą.

- Nie pękaj, Emily! – złapałam huśtawkę, która jeszcze powoli bujała się po ostatnim skoku i wgramoliłam się na nią tak, że mogłam nakierować ją w odpowiednią stronę. Chłopcy zaczęli mnie również pchać od tyłu, tak, że leciałam jeszcze wyżej niż zamierzałam na początku. Co prawda nie pobiłam Ethana jeśli chodzi o wysokość, ale może w częstotliwości krzyku nie miałam sobie równych. Udało mi się wpaść mało bolenie do wody z czego byłam dumna. Powtórzyłam swój wyczyn jeszcze pary razy po czym wyszłam na brzeg, żeby się trochę ogrzać. Położyłam się na swoim wcześniej już przygotowanym zielonym ręczniku, który był bardzo przyjemnie nagrzany od światła słonecznego. Wyciągnęłam również książkę z plecaka, którą nie udało mi się dokończyć ostatnim razem i co chwilę zerkałam na chłopaków wrzucających się na zmianę do wody.

- Ale fajnie! – powiedział Ehan kładąc swój ręcznik koło mnie.

- Ciężko się nie zgodzić.

- Mówiłem wam, że będzie super! – dodał Tom wychodząc z wody.

- Miałeś racje. – potwierdziłam. – Tego mi było trzeba.

- Nie tobie jedynej. Chociaż lubię siłownie to naprawdę może zmęczyć szczególnie kiedy zajęcia prowadzi twój wujek. – oznajmił brązowooki.

-Dobrze, że daje wam taki wycisk. Inaczej wieczorami roznieślibyście ten ośrodek przez nadmiar energii.

-Ma dziewczyna racje. – przytaknął Tom – Lepiej się zboierajmy. Zaraz obiad.

- Musimy tu jeszcze kiedyś wrócić.

-Na pewno tu jeszcze przyjdziemy. – oznajmił Ethan zbierając swoje rzeczy.

Summer campOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz