✣ Imagine z Key {SHINee} ✣

226 9 4
                                    

[T/I] - Twoje imię
Napisałam na prośbę hime_yoru

Był dość ponury dzień, a ty jak na złość musiałaś w taką pogodę jeszcze siedzieć na lekcjach. Zastanawiałaś się na cholerę zapisałaś się na dodatkowy przedmiot jakim był Język Japoński. Po prostu strzeliłaś sobie tak jakby w piętę Achillesową, ponieważ z językami obcymi zawsze miałaś problem, a już nie wspomnisz tego że coś takiego matematyka może jeszcze bardziej działać Ci na nerwy. Nie tylko dla tego, że jej nie ogarniasz, ale również nie ogarniasz własnej babki od tego przedmiotu. Najpierw mówi „A", a robi „B". Albo na odwrót, po prostu żyć się nie da. Spojrzałaś na zegar, który wisiał na ścianie, jeszcze tylko dwie minuty! Wykrzyczałaś w głowie radośnie, ale cała twoja energia zniknęła gdy usłyszałaś charakterystyczne uderzenia o szybę. Spojrzałaś na nią, a daleko nie miałaś, bo siedziałaś na końcu Sali w ławce przy oknie. O nie! Pada! Załamałaś się, bo jedyne co miałaś ze sobą to bluza z kapturem i tyle. Miałaś jeszcze w planach wyjść ze swoją Lulu na spacer po parku, który widziałaś ze swojego okna. Bardzo lubiłaś psy, ale koty również. Miałaś swoją kochaną suczkę rasy Border Collie, która wabi się właśnie Lulu. Jednak nici z planów, wolałaś psy od znajomych, których i tak nie miałaś, bo uważają Cię za jakiegoś wyrzutka, który ma tylko matkę. W przedszkolu również miałaś z tego wiele nie przyjemności. Masa dzieciaków w twojej grupie mówiły okropne rzeczy takie jak na przykład: „Twój tata Cię nie kocha", „Jesteś niepotrzebna dlatego tata was zostawił". Im sprawiało to radość, a tobie przykrość. Przez to w podstawówce i gimnazjum miałaś obniżoną samoocenę, czułaś się jak nic nie potrzebny, zmięty papier, który wyrzuca się do kosza. Psy są inne. Są one kochane, urocze, miłe, przyjacielskie, ufne i nigdy nie odstępują swojego właściciela na krok czyli oznacza to, że są wierne. Dlatego tak chętnie wracałaś do domu. Z twoich zamyśleń wyrwał Cię dźwięk dzwonka, oznaczający koniec tej lekcji i jednocześnie koniec zajęć na dzisiaj. W dość ponurym nastroju wyszłaś z Sali po spakowaniu wszystkiego do plecaka. Wyciągnęłaś z szafki swoją bluzę, którą założyłaś zapinając później zamek, założyłaś kaptur na głowę i za nim jeszcze przekroczyłaś próg frontowych drzwi podpięłaś słuchawki do telefonu po to aby włączyć muzykę i włożyć słuchawki do uszu. Po wykonaniu tego, wtedy ruszyłaś do domu. Byłaś prawie cała mokra. Postanowiłaś przejść przez park, bo to była droga na skróty. Idąc tak sobie w wsłuchując się w muzykę lecącą ze słuchawek usłyszałaś czyjeś skomlenie. Głośno nie miałaś więc, spokojnie usłyszałaś ten dźwięk. Schowałaś słuchawki do kieszeni bluzy. Rozejrzałaś się dokładnie i zauważyłaś małego brązowego psa pod jedną z ławek. Podeszłaś do pieska i wyciągnęłaś go przytulając do siebie.
- Biedny malec, czyżbyś zgubił właściciela?- pocałowałaś futrzaka w głowę i spojrzałaś uważnie obroże. Niestety nie było nic na temat jego imienia, ani numeru telefonu czy adresu. Postanowiłaś, że weźmiesz zwierzaczka do siebie i się nim dobrze zaopiekujesz.
Będąc już w domu i po przebraniu się, zajęłaś się pieskiem, twoja Lulu bardzo interesowała się nowym lokatorem. Nie szczekała ani nie warczała. Widać instynkt opiekuńczy się w niej obudził. Postanowiłaś osuszyć biedaka, po czym dałaś mu miski z wodą i jedzeniem. Zwierzak jadł i pił aż mu się uszy trzęsły, a ty z zadowoleniem patrzyłaś na niego. Do domu wróciła twoja matka, która jak zobaczyła nowego psa mocno się zdziwiła.
- Skarbie, mogę Cię prosić na chwilę. – ty wiedziałaś co to oznacza, więc poszłaś do swojej rodzicielki. – Co ten pies tutaj robi? Skąd go masz?- spytała ze spokojem.
- Bo widzisz, jak wracałam w tą ulewę do domu to usłyszałam skomlenie i zauważyłam go przerażonego i zmokniętego pod ławką. Postanowiłam go zabrać u jutro zacząć szukać jego właściciela. Ma obroże, ale nic po za tym. – powoli opowiedziałaś mamie o co chodzi. Ona nie nakrzyczała na Ciebie, tylko przytuliła i powiedziała, że: „ Mam kochaną córeczkę na świecie". Co bardzo Cię uszczęśliwiło. Postanowiłaś, że zrobisz obiad dla siebie i mamy, która w tym czasie trochę odpocznie.
Po skończonym obiedzie poszłaś pozmywać, a potem pobawić się ze swoimi psami, wyprowadzając ich, żeby załatwiły swoje potrzeby. Nie było z tym problemu, ponieważ przestało padać. Gdy wróciłaś postanowiłaś, że zrobisz zdjęcia znalezionemu psu i wrzuciłaś na swojego facebook, twittera i INSTAGRAMA, że znalazłaś psa. Napisałaś nawet do gazety, czy mogliby umieścić ogłoszenie o tym, że znalazłaś psa i szukasz właściciela, na co się zgodzili. Bardzo Ci zależało aby piesek znalazł się w ramionach właściciela, bo wiedziałaś jak to jest gdy Ci się pies zgubi. Tak było podobnie z twoją kochaną Lulu gdy była młodsza i bardziej płochliwa. Postanowiłaś, że skoro jutro jest sobota to załatwisz plakaty z ogłoszeniem o znalezieniu zwierzaka i porozwieszasz po mieście. Tak też zrobiłaś następnego dnia.

Minął tydzień, ale nikt się nie odezwał. Gazeta, do której pisałaś za każdym nowym numerem ukazywała to ogłoszenie. Traciłaś po woli nadzieję, jednak w pewną w miarę pogodny dzień dostałaś telefon od jakiegoś chłopaka.
~Czy dodzwoniłem się do osoby, która posiada małego brązowego pieska, którego znalazła w parku?
- Tak, to ja. Pan jest może jego właścicielem?
~Tak, nawet jak nie wiesz, jak mi ulżyło, że ktoś go znalazł. Odezwał bym się wcześniej, ale nie miałem jak. Czy mógłbym się z tobą spotkać i odebrać od Ciebie moją małą zgubę?
- Tak, oczywiście. Czy może być dzisiaj w parku przy tej największej fontannie o 15?
~Tak, dziękuję.
-Nie ma sprawy.

Rozłączyłaś się zadowolona, mając oczywiście nadzieję, że on jest prawdziwym jego właścicielem. Napisałaś do mamy, że chyba się znalazł właściciel pieska i postanowiłaś się przyszykować i pieska również.
Gdy było za dziesięć piętnasta wyszłaś z Lulu i pieskiem do parku. Czekałaś przy tej fontannie z psami. Zwierzak ruszył przed siebie, a ty zdezorientowana patrzyłaś na psa, który jak się okazało podbiegł uradowany do młodego chłopaka, który go wziął na ręce. Uśmiechnięty podszedł do Ciebie.
- Hej, czyli to ty zajmowałaś się Commedes'em? – spojrzałaś na niego.
- Czyli tak masz słodziaku na imię.- uśmiechnęłaś się i poczochrałaś futrzaka po główce.- Tak to ja.
- Dzięki bogu, że go znalazłaś. Zaczęła się burza i mi się wyrwał przestraszony. Szukałem go wszędzie, ale przez ulewę wiele nie widziałem. Tak bardzo Ci dziękuję. Nie wiem jak mogę się odwdzięczyć. – uśmiechnęłaś się lekko.- Pewnie sprawiał Ci wiele kłopotów. Jest dość żywiołowy.- pokręciłaś lekko głową.
- Nie było problemu, moja Lulu zajęła się nim jak jego matka.- pogłaskałaś swojego psa i pocałowałaś głowę.
- Śliczna suczka. Tak po za tym to jestem Key.- uśmiechnięty chłopak wyciągnął do Ciebie wolną dłoń.
- Milo mi, a ja jestem [T/I].- uścisnęłaś jego rękę.
- To co powiesz na kawę i jakieś ciasto? W ramach podziękowania? Niedaleko stąd znajduję się psia kawiarnia, do której można przyprowadzać swoje psy. Co ty na to?- stwierdziłaś czemu nie i postanowiłaś pójść razem z nim. Rozmawialiście o wszystkim jak i o niczym. Ogólnie na różne tematy. Łączyło was to, że obydwoje lubicie muzykę i psy. Gdy byliście na kawie i ciastku, bardzo dobrze się dogadywaliście, tak jak i wasze psy.
Za nim się rozstaliście po spędzeniu razem prawie sześciu godzin, Key wyciągnął od Ciebie numer telefonu. Gdy wróciłaś do domu, postanowiłaś od razu zawiadomić gazetę i inne portale, że właściciel psa się znalazł i jest w swoim już cieplutkim domku. Po czym Key napisał do Ciebie i tak minął Ci wieczór.

Od tamtej pory często się spotykaliście po twoich skończonych lekcjach. Zawsze czekał ze swoimi psami, bo dowiedziałaś się że ma jeszcze jednego takiego samego, ale czarnego i wabi się Garçons. Dziewczyny z twojego otoczenia były cholernie zazdrosne, że ty „wyrzutek" spotykasz się z tak zwanym przez nie „Bóstwem". Key, wiedział jak Cię w szkole nazywają i nic sobie z tego nie robił. Dla niego byłaś wyjątkowa. Czuł do Ciebie coś więcej niż tylko przyjaźń i bał się, że wszystko pójdzie się bujać, powie Ci o tym. Ty natomiast czułaś do niego to samo co on do Ciebie, ale ty też się bałaś tego co on.
Po jakimś czasie postanowiłaś jednak postawić wszystko na jedną kartę, bo już nie wytrzymywałaś. Poszłaś do fontanny i napisałaś do niego, aby natychmiast przyszedł. On Ci odpisał, że biegnie do Ciebie. Bał się, że coś się stało i to poważnego. Zaczęło niestety lać, jak na złość. Ty tam dalej stałaś i mokłaś. Nie mogłaś stchórzyć prze jakiś głupi deszcz. Gdy Cię ujrzał zmarzniętą i przemoczoną od razu ruszył jeszcze szybciej. Wpadłaś w jego ramiona, po czym odsunęłaś się od niego i zaryzykowałaś. Pocałowałaś go, co go zaskoczyło, jednak oddał pocałunek. To było może i lekkie muskanie waszych warg o siebie, ale to było dla Ciebie dobre, bo nie byłaś w święcie przekonana, czy oddał pocałunek z grzeczności, czy serio coś do Ciebie czuł. Odsunęłaś się od niego i powiedziałaś:
-Kocham Cię, ja już tak dłużej nie mogę. Chcę być z tobą. Nie umiem wytrzymał bez Ciebie nawet minuty.- zaczęłaś płakać jak mała dziewczynka. Key mocno Cię przytulił, a ty to odwzajemniłaś.
- Ja Ciebie również kocham i żyć bez Ciebie nie mogę.- odsunął Cię od siebie i wpił się w twoje usta. Całowaliście się namiętnie i z uczuciem. Po krótkiej chwili włożył język do środka, przez co musiałaś założyć na jego kark ręce, aby nie upaść, bo twoje nogi zrobiły się jak z waty.

Od tamtego deszczowego dnia minęły dwa miesiące, a ty i Key jesteście w związku. Jesteście szczęśliwi i zakochani.
I kto by pomyślał, że gdybyś nie znalazła tego małego, brązowego pieska nie znalazłabyś miłości swojego życia.

==================================

I jak się podoba? 
Nawiązałam do deszczu bo u mnie burza się zbliża.
Zamówienia możecie składać w komentarzach.

One-Shoty K-POP ☏Where stories live. Discover now