Get Insane XXVII

2.2K 105 27
                                    

Rozpierała mnie taka euforia! Pierwszy raz poza domem. Bez towarzystwa klauna, ochroniarza czy kogokolwiek. Tylko ja i tętniące życiem miasto. Ludzie mogli mnie oceniać i mówić, że jestem dziwna, ale nie mogłam iść nigdzie indziej jak do wesołego miasteczka.

Szybko zamówiłam taksówkę i kazałam się zawieźć pod bramę największego parku rozrywki w Gotham. Oczywiście nie byłabym sobą, gdybym nie zapłaciła taksówkarzowi zbliżeniowo. Tak. Gnat był zbyt blisko jego głowy, gdy biedaczek zorientował się w sytuacji. Mogłam zapłacić jak normalny człowiek, ale, no właśnie. Określenie ''normalny'' do mnie nie pasuje. Nigdy nie pasowało. No, może kiedyś płaciłam pieniędzmi, bo nie nosiłam wtedy broni przy sobie. Chociaż kto wie, co by mi odbiło, gdybym regularnie zabierała ze sobą pokaźnych rozmiarów spluwę?

Park wydawał się ogromny! Nie pamiętam, kiedy ostatnio byłam w tych okolicach. Z parę lat na pewno. I to dlatego, że wszyscy mi ciągle powtarzali: Juliet, musisz spoważnieć. Juliet, musisz dojrzeć. Juliet, zachowuj się stosownie do swojego wieku. Juliet, za niedługo masz 18 lat. Czas dorosnąć. A ja wtedy odpowiadałam: Dlaczego tak poważnie? Wiek to tylko liczba itp.

Minęło trochę czasu, zanim spostrzegłam, że stoję przy wejściu do lunaparku i gadam do siebie. Ludzie rzucali mi dziwne i zaniepokojone spojrzenia. Mówiąc krótko, uważali mnie za wariatkę. Czy warto było ich wyprowadzać z błędu? Może tak. W każdym razie skończyłam ten żywy monolog, który mógłby posłużyć za fragment dokumentu o schizofrenikach i poszłam w głąb parku. Z podziwem przyglądałam się wszystkim kolejkom, karuzelom i innym atrakcjom. Muszę kiedyś namówić Jokera, żeby tu przyszedł ze mną. Oczywiście, zakładając, że nie będzie chciał mnie zabić po powrocie. Oby tylko Frosty się nie wygadał...

Stałam właśnie w kolejce na jedną z kolejek górskich, gdy usłyszałam swoje imię. Bluznęłam w myślach i udawałam, że nie słyszę. Jednak gdy nawoływanie mnie mocno się nasiliło, chcąc nie chcąc musiałam się odwrócić i sprawdzić, kto tak uporczywie krzyczy moje imię.

- Juliet! - podbiegł do mnie Scott. Jeden z mojej paczki przyjaciół. Zanim zostałam kryminalistką i porzuciłam nudne, normalne życie.

- Hej Scott – mruknęłam nieco oschle. Nie uśmiechało mi się go spotkać. Po pierwsze, to straszna gaduła i gdy kiedyś byłaby to zaleta, teraz nie był to najlepszy moment, żeby spotkać jednego z najbardziej rozgadanych chłopaków w szkole. Po drugie, jeśli będzie zbyt irytujący, nie zawaham się go zabić. A miałam się przecież nie obnosić z moją niepoczytalnością...

- Co się z Tobą dzieje? Nie widziałem Cię od czasów Twojej 18! - paplał jak wariat...

- To osobista sprawa – warknęłam i odwróciłam się z powrotem do kolejki.

- Nie no, spoko – Scott stanął obok mnie – Ale, cieszę się, że cię widzę, Julietta – uśmiechnął się. A ja niekoniecznie... - Skoro nie ma cię w szkole, to pewnie nie wiesz co się ostatnio dzieje – zarzucił grzywką. Zabawne, że on zawsze myślał, że laski to kręci, między innymi mnie. Wyglądał przy tym, jak debil...

- Nie obchodzi mnie to – przewróciłam oczami. Przecież wiedziałam, co usłyszę, gdy pozwolę mu mówić.

- Jakiś psychol zamordował Friedrick'a i Bett – szepnął, wyraźnie rozemocjonowany.

- Doprawdy? - starałam się, żeby mój głos wydobył z siebie choć trochę udawanej empatii. W głębi duszy chciałam się roześmiać, ale mogłam tym samym ściągnąć na siebie uwagę. Rozgłos nie jest potrzebny, gdy ma się ochotę wtopić w tłum.

- Chłopaki z drużyny do dziś nie mogą się pozbierać – kontynuował – Musieli odremontować szatnię, a laski boją się wchodzić do damskiej łazienki.

Get Insane ♦♥♦ Joker x JulietWhere stories live. Discover now