Rozdział 5

1K 161 10
                                    

Jak co piątek Lauren czekała cierpliwie, aż jej dziewczyna wyszykuje się do wyjścia. Zawsze w ten dzień gdzieś wychodziły. Nie ważne gdzie. Chciały po trudnym tygodniu po prostu spędzić ze sobą czas.

Przed wypadkiem rzadko chodziły na randki. Nie uważały tego za coś potrzebnego. Wydawało im się to takie nudne i zwykłe.

Od kiedy wyszły ze szpitala, zamieszkały w niewielkim domku kupionym niegdyś przez rodzinę Jauregui, jako przyszłe mieszkanie dla Lauren, gdy ta pójdzie już na studia i zaczęły radzić sobie ze wszystkimi trudnościami, uznały, że takie wypady dobrze im zrobią.

Brunetka siedziała w salonie i postukiwała palcami w stół. Kiedyś ten gest ją irytował, ale od kiedy przestała słyszeć dźwięk paznokci obijanych o drewniany blat, nie przeszkadzało jej to.

W pewnym momencie uniosła głowę i zobaczyła, że Camila stoi kilka kroków od niej. Choć to głupie stwierdzenie, to gdy zobaczyła swoją dziewczynę, odjęło jej mowę.

Camila ubrana była w elegancką białą koszulę z czarnymi kropkami, którą miała idealnie włożoną w spodnie tego samego koloru, co kształty na koszuli. Lauren zawsze dziwił fakt, jak pomimo braku wzroku szatynka idealnie dobiera stroje.

Starsza podeszła do niej i cmoknęła ją w policzek, by dać tym samym znać, że ona też jest gotowa. Gdy zauważyła niewielkie rumieńce na twarzy Camili, uśmiechnęła się sama do siebie. Wciąż zadziwiał ją fakt, że po prawie czterech latach związku, nawet najdrobniejsze gesty działały na nie tak samo.

Lauren złapała ją za rękę i obie wyszły z mieszkania. Camila oczywiście używała swojej białej laski, ale wolała, gdy to Jauregui ją prowadziła.

Niedługo później znajdowały się już przed restauracją. Po drodze nie było żadnych korków, więc nie zajęło im to dużo czasu.

Kiedy weszły do budynku, stukot laski zwrócił uwagę kilku klientów. Wymieniali spojrzenia między sobą i co chwilę zerkali na dziewczyny.

Jakby to było jakieś kalectwo – pomyślała Lauren i zaklęła niemo pod nosem.

Wzięła głęboki wdech, po czym zaprowadziła Camilę do stolika na samym końcu pomieszczenia.

Odsunęła krzesło, by młodsza mogła usiąść, na co ta uśmiechnęła się nieśmiało. Następnie zielonooka zajęła swoje miejsce.

Chwilę później jeden z kelnerów przyniósł im menu i powiedział, że wróci za kilka minut.

Camila parsknęła śmiechem, ponieważ wiedziała, że nie przeczyta karty dań, bo nie jest napisana Braille'm. Na szczęście dobrze znała tę restaurację i wiedziała, co chce zamówić.

Językiem migowym powiadomiła Lauren, co zamierza wziąć. Ta wyciągnęła swój telefon i włączyła dobrze znany program. Wystukała na nim kilka wyrazów, po czym puściła głośnomówiący.

- Ja muszę się jeszcze chwilę zastanowić – powiedział program. – A tak na marginesie, ślicznie dziś wyglądasz.

Camila szepnęła ciche podziękowanie, rumieniąc się przy tym. Akurat to zielonooka zrozumiała i uśmiechnęła się dumnie, widząc kolejny tego wieczora rumieniec.

Kiedy Lauren wróciła do czytania menu, kelner podszedł do ich stolika.

- Mogę przyjąć zamówienie? – spytał uprzejmie.

Młodsza z dwójki kiwnęła głową.

- Poproszę pesto z makaronem i wodę do picia – powiedziała swoje stałe zamówienie.

Mężczyzna zapisał to na kartce, a następnie zwrócił się do Lauren.

- A dla pani?

Brunetka wciąż nie odrywała wzroku od karty dań, na co blondyn zmarszczył brwi.

- Ona pana nie słyszy – odezwała się Camila.

- Mam spytać głośniej? – zaśmiał się sam do siebie.

Camila zacisnęła pięści i szczękę, by nie nakrzyczeć na niego.

- Jest głuchoniema – wyjaśniła, siląc się na spokojny głos.

Mężczyzna momentalnie ucichł. Zrobiło mu się głupio.

- Przepraszam, nie wiedziałem – odparł ze skruchą.

- A to ci nowość – szepnęła pod nosem i wyciągnęła rękę przed siebie. Po chwili natrafiła na dłoń Lauren. – Kochanie.

Zielonooka uniosła wzrok i zauważyła zmieszanego kelnera, do którego uśmiechnęła się przyjaźnie. Pokazała mu w menu, co chce zamówić. Ten to zapisał, ponownie przeprosił za swoje zachowanie i odszedł.

Camila chwyciła swoją dziewczynę za dłoń i westchnęła cicho. Lauren splotła ich palce, po czym oparła się o krzesło. Wiedziała, jaka sytuacja miała właśnie miejsce. Może i nie słyszała, ale mogła to rozpoznać po samej mimice twarzy dziewczyny. Potrafiła z tak drobnych gestów wywnioskować, w jakim jest ona nastroju. Teraz emanował od niej gniew, który za wszelką cenę próbowała zamaskować.

Dziewczyny po prostu siedziały przy stole, trzymając się za ręce i czekając na posiłek. Nie musiały dużo ze sobą rozmawiać. Cieszyły się swoim towarzystwem i to było dla nich najważniejsze.

W takich chwilach, jedyne czego pragnęła Camila, to ujrzenie zatłoczonej sali, w której się znajdują, a jedyne, czego pragnęła Lauren, to możliwość usłyszenia cichych głosów wszystkich ludzi w pomieszczeniu.

Vitium || CamrenWhere stories live. Discover now