Rozdział 12

858 152 10
                                    

Camila leżała na szpitalnym łóżku. Czekała na lekarza, który powinien już tu być.

Jakiś czas temu pożegnała się z Lauren, która aktualnie miała przeprowadzany zabieg wszczepienia implantu w kość skroniową, tuż za uchem. Jauregui wiedziała, że jej operacja jest bardzo trudna do wykonania. Przed pójściem na blok, mocno uściskała swoją dziewczynę, a następnie ucałowała jej policzek. Nie wiedziała, czy wszystko się uda, ale chciała w to wierzyć i tym drobnym gestem pragnęła przekazać młodszej swoją dobrą energię.

Nagle drzwi od jej pokoju otworzyły się. Przekręciła głowę w stronę nadchodzących kroków.

- Dzień dobry, panno Cabello – przywitał się uprzejmie lekarz, którego znała już od kilku lat. – Jesteś gotowa?

Camila zacisnęła spierzchnięte wargi, po czym wypuściła z siebie wcześniej wstrzymane powietrze.

- Już bardziej nie będę. – Jej serce stopniowo przyspieszało swój rytm.

Bała się. Nie miała pewności, czy operacja przyniesie skutki. Nie wiedziała, jak zareaguje, gdy znów będzie mogła widzieć.

- Wyciągnij obie ręce – powiedział mężczyzna.

Camila szybko wykonała jego polecenie.

- Tutaj masz kubek z wodą. – Podał do jej prawej dłoni, a gdy zacisnęła na nim palce, do lewej dał jej niewielką tabletkę. – Musisz to połknąć.

- Co to jest? – spytała.

- Każdy musi to zażyć przed operacją – odpowiedział spokojnie. – Pomaga to przy wprowadzeniu znieczulenia bądź przy uśpieniu.

Camila jedynie kiwnęła głową i połknęła tabletkę, którą następnie popiła wodą.

- Przyjdę po ciebie za kilka minut, a następnie pojedziemy na blok. – Odebrał od dziewczyny kubek i wyszedł z pokoju.

Brązowooka oparła się głową o poduszkę. Jedyne, o czym była w stanie teraz myśleć, to Lauren. Czy jej operacja przebiega dobrze? Jak ona się teraz czuje? Czy także się boi?

Choć to egoistyczne, Camila chciała, by tak było. Wtedy nie tylko ona byłaby ogarnięta strachem.

Kilka minut później odgłos kroków znów się nasilił.

- Panno Cabello, możemy już jechać. – Głos doktora z dziwnych przyczyn ją rozbawił.

Dziewczyna zaczęła dość głośno chichotać. Mężczyzna spojrzał na nią i uśmiechnął się, ale przecież ona i tak nie mogła tego zobaczyć.

- Co cię rozbawiło? – spytał, podjeżdżając wózkiem bliżej łóżka.

- Sama nie wiem. – Wzruszyła ramionami i ponownie się zaśmiała.

- Chodźmy już.

Mężczyzna pomógł jej wstać, a następnie usiąść na wózku.

- Ale mi nogi zesztywniały. Dobrze, że pan pomógł – powiedziała, gdy wjechali na korytarz. – Brum! Brum! – Znów się zaśmiała. – Tylko niech pan uważa na zakrętach. Słabo drogę widzę, a nie chcę wypaść z pojazdu!

Lekarz jedynie parsknął śmiechem pod nosem. Wiedział, że tak będzie. Kilka minut później wjechali na blok operacyjny, gdzie Camila została poddana znieczuleniu obu gałek ocznych. Operacja właśnie się zaczęła.

Po kilku godzinach Cabello ponownie leżała w szpitalnym łóżku. Oczy niemiłosiernie ją bolały. Ciągle podawali jej środki przeciwbólowe, a nasiąknięte specjalnymi specyfikami gazy okrywały jej powieki.

Musiała jeszcze trochę zaczekać. Niestety w pokoju wciąż była sama i to zaczęło ją martwić. Lauren także powinna być już po operacji. Powinna być tutaj, z nią.

Odgłos kroków znów dotarł do jej uszu. W pierwszej chwili pomyślała, że to jej dziewczyna, ale przecież ona nie stawia tak ciężkich kroków.

- Panno Cabello... – odezwał się lekarz. – Nie mam dobrych wieści.

- Gdzie jest Lauren? – spytała szybko.

Tylko o tym była w stanie teraz myśleć.

- Panna Jauregui... – urwał.

- Co się do cholery dzieje z Lauren? – Dziewczyna zaczęła się denerwować.

- Kiedy wszczepiali implant... – Nie wiedział, jak złożyć zdanie. – Podczas operacji wdało się zakażanie – wyszeptał, ale Camila miała bardzo czuły słuch.

- To nieprawda! – krzyknęła.

Nie zważając na ból gałek ocznych, zaczęła szybko kręcić głową. Jej serce jak i oddech gwałtownie przyspieszyły. To nie mogła być prawda.

- Lekarze bardzo się starali, ale...

- Nie! – wykrzyczała i gdyby nie miała oczu owiniętych gazami, słone łzy ciekłyby po jej policzkach.

- Panno Cabello...

- Nie! Zamknij się! – Uderzyła pięściami w pościel.

- Panno Cabello.

Nie mogła w to uwierzyć.

- Panno Cabello.

- Przestań kłamać!

To nie mogła być prawda.

- Panno Cabello?

Camila wstrzymała powietrze, gdy czyjaś dłoń zacisnęła się na jej ramieniu. Wszystko jakby nagle ustało, wyciszyło się. Jej oddech się uspokoił, a serce biło swoim spokojnym rytmem. Niczego nie rozumiała.

- Jesteś trochę otępiała. – Głos lekarza obił się o jej uszy. – Fentanyl już zaczął działać. Przyprowadziłem wózek i możemy pojechać na blok operacyjny.

- Czyli operacja będzie za chwilę? – spytała, niczego nie rozumiejąc.

- Tak. Powinniśmy już jechać. – Mężczyzna zacisną nagle powieki. – Ach, zapomniałem powiedzieć, że po tabletce może mieć pani halucynacje, napady śmiechu, lub inne podobne rzeczy. – Spojrzał na jej zdezorientowaną twarz. – Coś takiego miało miejsce, jak mnie nie było?

Camila przełknęła ślinę i odetchnęła z ulgą. Z Lauren nic się nie stało. To był tylko wymysł jej wyobraźni.

- Tak, ale nie mówmy o tym. Jedźmy już. – Podała mu rękę, by pomógł jej wsiąść na wózek.

Jedyne, czego w tym momencie pragnęła Camila, to by halucynacje nie pojawiły się ponownie, a jedyne, czego zapewne pragnęła Lauren, to jak najszybszy powrót do swojej dziewczyny.

Vitium || CamrenWhere stories live. Discover now