W ROZDZIALE POJAWIAJĄ SIĘ SCENY EROTYCZNE.
__________________________________________
– Musisz ją zabić. Musisz, Dorothy.
Patrzyłam bezradnie, jak mama bez czucia osunęła się na ziemię; na środku jej brzucha wykwitała właśnie duża, czerwona plama, zupełnie jak u cioci Ruth. Słyszałam śmiech Clarissy i te głosy, dobiegające gdzieś zza moich pleców. Gdy się odwróciłam, zobaczyłam Czarownicę ze Wschodu i Czarownicę z Zachodu wykrzywione bezlitośnie, szczęśliwe, że właśnie zabiłam ich siostrę.
Moją matkę.
Szarpnęłam się i otworzyłam oczy, wpatrując w ciemność pokoju wokół mnie. Serce waliło mi jak oszalałe, w dodatku gdzieś w okolicach gardła, praktycznie mnie dusząc. Potrzebowałam dłuższej chwili, żeby się uspokoić i zrozumieć, że to był tylko sen.
Odwróciłam głowę w lewo i zobaczyłam śpiącą obok mnie, zwiniętą w kłębek Octavię. Na szczęście jej nie obudziłam, bo kolejna osoba pytałaby mnie, co mi się śniło. Odetchnęłam drżąco i odrzuciłam koc, po czym postawiłam stopy na zimnej posadzce.
W pokoju w ogóle było zimno, dlatego czym prędzej z powrotem owinęłam się kocem. Ogień w kominku właśnie dogasał, co oznaczało, że nie spałam długo. Podniosłam się i wyjrzałam za okno, cały czas drżąc, choć już nie z zimna. Na zewnątrz było spokojnie, cicho, świeciła się tylko część latarni, przez co było jeszcze ciemniej. Podziemna wersja nocy, przemknęło mi przez głowę.
Odwróciłam się i zerknęłam przelotnie na śpiącą głęboko Octavię. Zamrugałam, próbując pozbyć się sprzed oczu widoku szklistych oczu mamy i plamy krwi na jej ciele. Wiedziałam, że już nie zasnę.
A potem w jednej chwili podjęłam decyzję.
Klepiąc bosymi stopami o podłogę, ostrożnie otworzyłam drzwi na korytarz i przemknęłam do tych znajdujących się naprzeciwko. Na szczęście żadne zawiasy nie zaskrzypiały, bo w całej karczmie było cicho niczym makiem zasiał, tylko zza którychś drzwi słyszałam czyjeś chrapanie.
Zamknęłam drzwi i oparłam się o nie plecami, żeby przypadkiem nie zmienić zdania. Poczekałam chwilę, aż oczy przyzwyczają mi się do ciemności, jeszcze głębszej w pokoju Jacka – pewnie dlatego, że miał zamknięte okiennice. Słyszałam jego miarowy oddech; od razu trochę mnie to uspokoiło, co tylko utwierdziło mnie w przekonaniu, że to była słuszna decyzja. Bezszelestnie podeszłam do łóżka i wślizgnęłam się obok Jacka pod przykrycie, na wierzch zarzucając na nas mój koc.
Wtuliłam się w niego, z przyjemnością stwierdzając, że był przyjemnie gorący i rozgrzany, w przeciwieństwie do mnie – po krótkim spacerze przypominałam raczej kostkę lodu. Co więcej, od pasa w górę był nagi. Prawie rozpłakałam się z ulgi, kiedy w końcu położyłam mu głowę na barku i otoczyłam ramieniem jego klatkę piersiową. Jak dobrze było wpuścić do płuc jego znajomy zapach i na chwilę udać, że wszystko było w porządku. Kiedy go przy mnie nie było, w ogóle nie potrafiłam sobie tego wmówić.
Jack poruszył się przez sen i po chwili poczułam jego dłoń na biodrze. A równocześnie tuż przy swoim uchu usłyszałam jego zaskoczony głos:
– Dee? Co ty tu robisz?
– Leżę. – Dobrze, że nie widział, jak przewróciłam oczami. Przytuliłam się do niego jeszcze mocniej, aż cała się o niego oparłam. – Nie wyrzucisz mnie.
– Oszalałaś? Niby dlaczego miałbym to zrobić? – zaśmiał się. – Ale co się stało? Dlaczego przyszłaś?
– Nie mogłam spać, bo przyzwyczaiłam się, że podczas podróży najczęściej spaliśmy blisko siebie – odparłam niewinnie, przypominając sobie, jak dawno temu, podczas naszej pierwszej wizyty w Emerald City, Jack powiedział mi coś podobnego. Parsknął śmiechem, widocznie też to pamiętając.
YOU ARE READING
Związana przeznaczeniem | Romans paranormalny | ZAKOŃCZONE
AdventureKiedy Dorothy Gale podczas lunchu spotyka dziwną kobietę, która daje jej klucz i karteczkę, nawet nie spodziewa się, co nastąpi później. Uciekając przed niespodziewaną burzą, Dorothy przypadkiem używa klucza i trafia... prosto do chatki pewnej bardz...