*2*

161 10 10
                                    

Lekcje w Aretuzie zaczynają się wcześnie, nawet bardzo wcześnie. Nie jednokrotnie zdarzało się nawet rozpocząć zajęcia wraz ze wschodem słońca. Adeptki zmuszone do wczesnego wstania ziewały idąc korytarzem w kierunku swoich sal. Schody prowadzące do wspólnej jadalni były przepełnione mnóstwem płaszczy i szat w różnych kolorach i kształtach w zależności od uczęszczanych przez uczennice zajęć. Im stopnie schodziły w dół, bliżej stołówki tym większy panował tłok i hałas. Przed wejściem dziewczęta niemal deptały sobie po piętach usiłując wepchnąć się jedna przed drugą, koniecznie chciały zobaczyć co dziś zaserwował dla nich szef kuchni. Zwłaszcza najmłodsza grupa.

Yennefer mijająca pomieszczenie w drodze do klasy zatkała sobie uszy nie mogąc znieść pisków dzieciaków z freblówki. W takich chwilach była wdzięczna Tissai za przysługę spożywania z nią posiłków. Jak bardzo by ją irytowała, jak bardzo byłaby na nią wściekła, za to wciąż pozostawała jej wielką dłużniczką. Nie potrafiła przyjąć do wiadomości jak inne uczennice mogą jeść ze spokojem w takim rozgardiaszu . Ze zgrozą pomyślała co by było gdyby ona z Ritą też musiały pożywiać się w towarzystwie tego dzikiego tłumu. Musiałaby usiąść przy stoliku w towarzystwie innych a to oznaczałaby dla niej porażkę. Codziennie rano patrzyłyby jak Margarita pomaga jej zjeść śniadanie, podając wszystko po kolei ? ..... Yennefer wystarczało już upokorzeń na tle problemów zdrowotnych. Jej życie i bez tego pozostawało pełne goryczy.

Yenna minęła zakręt zręcznie przepuszczając ścigające się po korytarzu pierwszoklasistki, uśmiechnęła się pod nosem znów czując ukucie zazdrości. Ile by dała gdyby na początku edukacji i z nią ktoś się tak wygłupiał. Zamiast tego siedziała w kącie, tak bardzo licząc, że ktoś wyciągnie do niej dłoń, powie,, Pobawimy się? '' To się nigdy nie wydarzyło. Zaś gdy sama podchodziła wtedy słyszała tylko,, Odejdź potworze, nie chcemy cię tutaj garbusie!" Z tamtego okresu pamiętała tylko ból. Zadawała sobie wówczas pytania ,, Czemu nie mogę być taka jak inne dzieci w moim wieku ?",, Co mam zrobić by być jedną z was, dlaczego nie chcecie mnie zaakceptować? '' Później im dorastała tym rozumiała więcej ,zrozumiała, że ona nigdy nie będzie przez nie szanowana! Pogodziła się z tym.

Yennefer przystanęła czując jak żołądek się jej ściska. Dziewczynie zaburczało w brzuchu.Nie jadła dziś nad ranem, zapewniając schodzącą na śniadanie z Tissaią Margaritę, że nie jest głodna. Oczywiście było to całkowitym kłamstwem. Nie chodziło bowiem o posiłek a o ich mistrzynię, po wczorajszej rozmowie Yenna zwyczajnie nie chciała widzieć się z panią De Vries. Podejrzewała, że kobieta też nie ucieszy się z jej obecności. Na kolacji dnia poprzedniego nie odezwała się do niej ani słowem, obdarzając ją tylko swoim krytycznym spojrzeniem. Yennefer wiedziała, że podobnie jak ona rektorka była rozdrażniona i zła. Po powrocie do sypialni postanowiła więc omijać ją szerokim łukiem. Tej zasady się trzymała. Niestety jej ciało nie miało zamiaru współpracować tak jak by sobie tego życzyła. Starając się jednak ignorować nieznośne pragnienie spożycia czegokolwiek podążała dalej schodząc piętro niżej. Pierwsze miała zajęcia z ważenia eliksirów. W połowie drogi po następnych schodkach do piwnic, w których odbywały się lekcje dogoniła ją Margarita, by przed zajęciami podać jej torbę. Tę lekcję miały w różnych miejscach. Jej przyjaciółka przygotowała się na rozszerzone egzaminy przedmiotowe umożliwiające kandydowanie na przyszłą rektorkę szkoły, które miały nastąpić w niedługim czasie.

- Mam cię.- dziewczyna złapała czarnowłosą za ramię

Głód znowu dał o sobie znać.

- Nie jesteś głodna, tak ? - Rita pokręciła głową - Wiedziałam ,że tak będzie. Oj, Yenna ,Yenna... - wycisnęła przyjaciółce do ust kanapkę z serem -Jedz. Może zdążysz przed końcem przerwy.

Okruszek Kde žijí příběhy. Začni objevovat