*5*

66 3 5
                                    

-Więc.... - chrząknęła znacząco arcymistrzyni zaplatając dłonie na klatce piersiowej
Dziewczyna zajmująca miejsce na łóżku spuściła wzrok na swoje stopy nie odzywając się ani słowem. Jej ciało tkwiło bez ruchu  w tej samej pozycji od kilku, kilkunastu minut. Nastolatka zastygła z głową w dół niczym słup soli co jakiś czas jedynie delikatnie wzruszając ramionami. Poza tym nie regowała na żadne z zadawanych jej pytań. Jakkolwiek miało by ono brzmieć. Nie pomagały ani groźby ani prośby, wszelkie tony od tych najbardziej surowych do tych delikatniejszych, których, chociaż nie miała w zwyczaju zrezygnowana Tissaia zaczynała już próbować. Yenna nie zamierzała się odzywać. Do nikogo, a już na pewno nie do własnej mistrzyni.
Rektorka Aretuzy doskonale zdawała sobie z tego sprawę,lecz zarówno upartość, jak i wewnętrzne zobowiązania względem uczennic a szczególnie brunetki dodawały jej cierpliwości w dążeniu do wydobycia z dziewczyny informacji.
Spróbowała więc po raz kolejny nie spodziewając się postępów. Gdy i tym razem nie doczekała się odpowiedzi westchnęła głęboko podchodząc bliżej adeptki by zająć miejsce na stojącym na przeciw bujanym fotelu. Cały czas bacznie  obserwując drobną sylwetkę  usiadła z niewymuszoną gracją.
-Zdajesz sobie sprawę, że takim  zachowaniem mnie nie zniechęcisz. - rzekła czarodziejka - Nie odejdę, dopóki nie dowiem się co cię do tego skłoniło. Mogłabym poznać powód siłą, ale nie chcę czytać twoich myśli. W przciwieństwie do  ciebie wiem co to przyzwoitość. Wiem też jaka jesteś. Stawiałabyś mi opór, w konsekwencji czego dostałabyś  kolejnego krwotoku...  A jeśli rany na nadgarstkach znów się otworzą możesz być pewna, że już się nie zobaczymy. Nie  dopuszczę do sytuacji, w której  znów targniesz się na życie przez własną głupotę.... Dalej nie mówisz? Staciłaś język, źle rzucony czar odebrał ci mowę, a może to biały proszek wypalił ci nos oraz gardło?!  No co tak na mnie patrzysz. Nagle się orzywiłaś. Myślałaś, że twój wybawciel nie powiedział mi o karczmie, ucieczce o lochu, bójce... Już wszytko wiem, a nawet mości Istredda nie musiałam o to prosić. Miejscowi mi wszystko przedstawili i wiem, że nie kłamali. Więc pytam po raz kolejny coś ty sobie myślała dziecko?! Że odejdziesz, że cię nie odszukam, że znikniesz bez śladu i każdy o tym zapomni ?!  Próbowałaś mnie oszukać chociaż wiesz, że znajdę bez problemu każdą z moich podopiecznych. Twoja garstka magii miała zmydlić mi oczy. Uważasz, że możesz omamić  arcymistrzynię...  I sądziłaś,że z twoimi uszkodzonymi dłońmi wymażesz ślad obecności w mieście.... A nawet gdybyś jakimś cudem opuściła lub próbowała ukrywać w Velen sądzisz, że długo byś pożyła?! Bądź poważna Yennefer. Bez środków leczniczych, opieki i sakiewki wykrwawiła byś się pierwszej nocy lub zmarła z głodu wyrzucona na bruk i dobrze o tym wiesz
.. Cóż hołduję twojej odwadze, że ośmieliłaś się mi postawić, lecz nie zamierzam tolerować więciej twoich wybryków. Ucieczka była niedpuszczalnym posunięciem. Nie wspominając o alkoholu, kradzieży, prochu. Życie ci nie miłe?! Uratowałam je na marne?! Tego chciałaś?! Śmierci z przepicia?
-Nie wiem...
-O jednak umiesz mówić... No proszę. Powiedz mi zatem. Tak ci źle pod moimi skrzydłami? Tak bardzo  nienawidzisz akademii. Znalazłam cię, chorą, kaleką, uzdrowiłam, dałam schronienie, wychowałam, zobaczyłam magiczny potencjał i przyjęłam na nauki choć nie miałaś grosza by opłacić swój pobyt. Jesz moją strawę, pijesz wodę z mojego  źródła, śpisz pod moim dachem, wypruwam sobie żyły byś wróciła do dawnej formy sprzed próby samobójczej a tak mi się za to dziękujesz?! Będąc coraz gorszą i sprawiając coraz to nowe kłopoty?! Długo zamierzasz tak sobie ze mną pogrywać?!  Jeśli robisz to, po to by uprzykrzyć mi życie  to wiedz, że mnir to nie dotyka, ale szkodzisz sama sobie. Już wcześniej miałam dość twoich pomysłów lecz tym razem żarty się skończyły. Skoro nie potrafisz docenić siebie i tego co masz a nawet jesteś zdolna posunąć do kradzieży nie pozostawiasz mi wyboru.- arcymistrzyni  uniosła lewy nadgarstek wykonując ruch, prawy zaś dołączył później w innym ułożeniu.. Palce obu dłoni zginęły się w niewymuszonym acz skomplikowanym geście wskazując postać wciąż kulącej się na materacu adeptki. Tissaia nabrała powietrza skandujac pod nosem parę cichych, niezrozumiałych jeszcze dla uczennicy słów. W powietrzu uniosły się delikatne drobinki pyłu, dało się zauważyć lekki połysk. Delikatny podmuch omiutł ciało Yenny unosząc ku górze kurcze pasma grzywki.Dziewczyna zmuszona do złapania powietrza przez nos zakasłała otwierając szeroko oczy. Skostniałe do tej pory ciało młodej czarodziejki wprostowało się niczym struna zmuszając właścicielkę do siadu skrzyżnego tu tuż pod przylegającą do łóżka ścianą.Yennefer zamrugała gwałtownie łapiąc oddech. Omiotła mętnym wzrokiem pomieszczenie tymczasowej komnatki. Pomimo fatalnego samopoczucia po wczorajszym zajściu udało jej się zlokalizować stojącą na blacie szklankę wody.. Uniosła dłoń by przywołać ją magią lecz naczynie ani drgnęło pozostając nienaruszone na dębowym biórku. Dziewczyna znieurchomiała. Ponowila próbę lecz i tym razem nie doczekała się żadnej reakcji, ani jak z przerażeniem zdążyła się zorientować swobodnego przepływu magii. Przeciwnie, odczuwalna podczas rzucania czaru kula energii zmalała, skuliła się w sobie a potem rozprysła niczym naruszona powierzchnia tkliwej banki mydlanej nie pozostawiając po sobie śladu czy jakiejkolwiek oznaki zastosowanego czaru. Yenna zamrugała  unosząc brwi by po chwili zmarszczyć je z wysiłku i irytacji. Tissaia uśmiechnęła się kwaśno obserwując poczynania młodej czarodziejki. Bezskuteczne starania adeptki zakończyły się wraz z trzecią próbą. Dziewczyna opuściła dłonie podnosząc gwałtownie, by po chwili posyłać mentorce pełne wściekłości spojrzenie.
-Co mi zrobiłaś?!-warknęła zaciskając palce na odkrywającym ją płaszczu - Mów  w tej chwili! Mów słyszysz?!!
Pani De Vries poprawiła rękawy sukni ze stoickim spokojem. W przeciwieństwie do podopiecznej jej twarz wróciła do swojej dawnej zastygłej formy nie zdardzając teraz żadnych emocji. Popatrzyła tylko na uczennicę zakładając nogę na nogę.
-Grzeczniej - upomniała - Pamiętaj, że jesteś pod moją opieką. Zrobiłam to, co w tej chwili będzie najlepsze dla twojego dobra. Czyż to nie oczywiste.
-Zablokowałaś mi swobodny przepływ magii?! - Yennefer zmrużyła oczy
-Czasowo. Dopóki nie nauczysz się jak rozsądnie dysponować zasobami by nie szkodzić organizmowi. Jeśli masz z tym problem nie pozostawiasz mi wyboru. Nie będę biegać za tobą po  terenie szkoły martwiąc się czy nie zrobisz krzywdy sobie albo innej uczennicy. Mam  inne sprawy na głowie. Obie też doskonale wiemy, że żadnej z was nie wolno opuszczać terenu wyspy. Wiedziałaś jakimi grozi to konsekwencjami Yenna, ale nie wahałaś się ich złamać. Zawiodłam się na tobie. Bardzo. Musisz ponieść odpowiedzialność za swoje czyny. Należy ci się kara. Ponieważ masz niesprawne dłonie potraktuję cię w miarę łagodnie, a jednocześnie dość surowo by cie czegoś nauczyć.
-Łagodnie ?! Odebranie mocy nazywasz łagodnym traktowaniem?!
Yennefer wyprężyła się ze wściekłością, chcąc podejść bliżej Tissai, czując jednak silny ból głowy upadła na kolana z ręką tuż przy czole. Mistrzyni De Vries wysunęła dłoń do nastolatki. Tamta jednak odpechnęła ją z trudem podnosząc się na nogi. Całej czynności towarzyszyło pogardliwe prychnięcie, które Tissaia  zingnorowała wracając do rozmowy. Na jej ustach pojawił się jednak grymas niezadowolenia.
-Uważaj na słowa młoda damo.-oznajmiła zimnym tonem otrzepując ramy  zajmowanego fotela z nadmiaru zebranego nań kurzu- Mogę zmienić decyzję, a tego byś nie chciała. Nie znasz innych kar... Nie odbieram ci zdolności na zawsze. Zakładam  blokadę. Przy czym i to robię tylko dlatego, iż mam wyraźny powód. Od teraz będziesz korzystać ze zdolności jedynie w towarzystwie prowadzącego zajęcia. Wszelkie instrukcje dotyczące czasowego zdjęcia zaklęcia zastaną przekazane profesorom oraz mistrzowi Istreddowi. A skoro już mowa o szanownym Istreddzie, magu z Aed Gunvael.....Zbyt długo siedziałaś w dormitorium, podczas gdy reszta twoich rownieśnic pobierała kolejne nauki, rany sprawiły, iż nie jesteś w stanie ćwiczyć odpowiednich gestów, masz kłopoty z prostymi czynnościami, nie znasz wielu receptur na eliksiry, których nie dane było Ci się nauczyć w chorobie . A im dalej w to brniemy tym będzie Ci trudniej... Opuściłaś się w nauce. Nie dziwi mnie to, ale bardzo niepokoi . Jeśli tak dalej pójdzie zmarnujesz swój potencjał. Nie jesteś w stanie prawidłowo ułożyć dłoni a kiedy już  jakimś cudem rzucasz czar, wybierasz ten zbyt mocny, szkodliwy.
-O co ci znowu chodzi?!
- Pora nadrobić zaległości moja droga . I nuczyć cię trochę dyscypliny, której wyraźnie ci brakuje. Mistrz Istredd, dzięki swojej hojności, oraz skromności, za opłatą jedynie w postaci komnatki na Tanned zgodził się zostać twoim korepetytorem. Od przyszłego tygodnia, jak tylko wyjdziesz z kaca zaczynasz prywatne lekcje. Musisz dogonić pozostałe dziewczęta. Zalegasz z materiałem. Przestań się krzywić.  To wyjątkowa okazja. Myślisz, że ma ją każda adeptka ?!
Yennefer jęknęła głośno znów wpatrując się wrogo w rektorkę, ale nic nie powiedziała.  Jak każda prawie czarodziejka Tissaia czytała jednak bezbłędnie z ludzkiej mimiki.
-Uważasz, że straciłam rozum? Jesteś na mnie wściekła?Jeszcze mi za to podziękujesz po egzaminach śródrocznych... Tak Yenna, wiem co robię i nie wycofam się z tego. Może wreszcie ty też zaczniesz się zastanawiać przed wykonaniem kolejnego ruchu. Brakuje ci rozwagi w podejmowaniu wyborów przez co uciekasz się do błędnych rozwiązań. Mistrz Istredd zadba o to byś nie tylko wróciła do formy, ale zaczęła myśleć, tak jak przyszłej czardziejce przystoi. Ktoś w końcu musi. Skoro mój autorytet ci nie wystarczy , to pozostaje mag z zewnątrz. Jeśli spiszesz się na prywatnych zajęciach pomyślę nad cofnięciem kary całkowicie. Może naczelny czarodziej Aed Gunvael nie jest dla ciebie wzorem piękności, ale uwierz mi, że ma potencjał.  Już teraz to światła osobistość. Zresztą sama dobrze  wiesz, że nie zaoferowała bym swojej przyjaźni byle komu.
-To nie jest konieczne. Dam radę. - Yenna podparła się dłońmi o kanty łóżka wciąż z trudem trzymając równowagę. Po  feralnej nocnej awanturze wciąż odczuwała silny ból głowy, mdłości, osłabienie .  Skronie pulsowały nieznośne, w nosie paliło na skutek siatki popękanych naczynek , na skrzepniętych wargach wytworzyła się spękana skorupa. Choć odczuwała teraz silne pragnienie nie zamierzała prosić mentorki o pomoc. Była na to zbyt dumna.
-Pozwól, że to ja o tym zadecyduję. Możesz się na mnie dąsać. Nie zmienię zdania dopóty dopóki nie zobaczę zmian w twojej postawie. Wracaj do łóżka. Wyglądasz fatalnie.., Bogowie, że też zawsze muszę ratować cię z kłopotów, w które z własnej winy się wplątujesz.
-Wyjdź...- adeptka ułożyła się na materacu z nogami pod brodą, jej słaby głos zdawał się być ledwo słyszalny nad gwarem miasta wydobywającym się tuż zza rozchylonych okiennic. Jak to zwykle, wczesnym porankiem mieszkańcy portu szykowali się do otwarcia targowiska. W przeciwieństwie do innych miejscowości kontynentu nadmorskie tereny cieszyły się wyjątkowo dużym zainteresowaniem przyjezdnych. Stąd handel odbywał się niemal  co dnia od wczesnego brzasku do późnych godzin nocnych.
-Na twoim miejscu naprawdę radziłbym ci nabrać trochę kultury i skromności.
-Wyjdź stąd, powiedziałam ci! Albo ja wyjdę...
-Nie  rozśmieszaj mnie dziecko nie masz siły nawet przejść kilku  kroków. Skoro jednak tak bardzo chcesz już znikam. Mam kilka spraw zanim wrócimy do akademii, jesli już tu jestem. Pamiętaj, by podziękować magowi Istreddowi za gościnę. Aha, ktoś bardzo chce z tobą porozmawiać...Rita, możesz wejść
Drzwi pokoju uchyliły się wpuszczając do środka blondwłosą przyjaciółkę adeptki z lekko zaczerwinionym nosem oraz dolnimi powiekami. Wymieniły się z rektorką krótkim skinieniem go wy na powitanie po czym starsza z kobiet wymruczała coś pod nosem znikając w korytarzyku do niewielkiego salonu wynajmoowanego przez maga lokum.
-Yenna... - Margarita siadła na spodzie łóżka szukając na nim  miejsca by wygodnie ułożyć kolana unikała jednak wzroku  młodszej czarodziejki czym poczęła wzbudzać jej niepokój - Coś ty sobie zrobiła.Przypominasz chodzącą śmierć..
-Ja....
-Jak mogłaś się tak narazić... Martwiłyśmy się o ciebie całą noc po twoim zniknięciu a ty wtedy szalałaś w karczmie. Piłaś, wzdychałaś jakieś świństwo... W dodatku... - dziewczyna urwała wpatrując się w wyciągniętą z kieszeni pustą sakiewkę - Mistrz Istredd wpadnie do ciebie później by cię zbadać jeszcze raz. Ja już chyba pójdę.
-Rita poczekaj....  - Yennefer uniosła się na poduszkach łapiąc za nadgarstek przyjaciółki
Tamta jednak odtrąciła jej dłoń gwałtownie.
-Nie dotykaj mnie! - syknęła przez zęby odsuwając się na bezpieczną odległość
-Rita....
-Okradłaś mnie Yennefer. Tak bez żadnych skropułów. Znamy się tyle lat. Tissai można wiele zarzucić, owszem, mi też, ale mimo to zawsze byłam przy tobie gdy mnie potrzebowałaś. Czy nie było tak, powiedz mi... No powiedz do cholery?
-Zawsze stawałaś w mojej obronie. -  przyznała Yenna  przełykając ślinę i oblizując usta. W przeciwieństwie do rozmowy z mistrzynią De Vries tym razem w jej słabym głosie dało się wyczuć faktyczny przejaw skruchy. Młoda magiczka wyraźnie się zmieszała.
-Wiem, że masz poważne problemy z psychiką, samoakceptacją i tymi zapatrzonymi w siebie panienkami z akademii, ale nawet to cię teraz nie obroni. Byłam w stanie rozumieć twoje  szalone pomysły do tego momentu. Wiesz jak się poczułam gdy zobaczyłam puste puzderko?! Otworzone szuflady, kuferki, szafki...Gdy znikło wszystko,co zdołałam uzbierać by chociaż częściowo uniezależnić się od wpływów babki...
-Rita oddam ci to co do grosza... Przysięgam...
-Tu nie chodzi o bezmyślną rozrzutność Yenna, chociaż nie popieram tego, że przepiłaś całą sakiewkę w karczmie. ..Zrozum, że  twój gest... Jesteś moją najlepszą przyjaciółką, a mimo wszystko miałaś odruch by zabrać moją własność, chociaż przez cały dotychczas przebyty okres nauki ufałyśmy sobie bezgranicznie!
- Przepraszam cię...
- Chciałabym  przyjąć przeprosiny, doceniam je, ale nie mogę...chciałabym, ale gdy tylko przypomnę sobie pustą skrzyneczkę,gdy na ciebie patrzę.... Myślę, że lepiej będzie jeśli na jakiś czas po powrocie do akademii przeniosę się do pokoju z arcymistrzynią. Tak sądzę.
-Margarita...proszę cię daj mi szansę... Ja naprawdę nie chciałam.....
-Przykro mi Yennefer,ale nie potrafię zaufać ci ponownie. Nie teraz. Zobaczymy się później. Na kolacji w akademii. - mówiąc to poszła w ślady mistrzyni opuszczając komnatke
Yenna skuliła się na pościeli obejmując kolana dłońmi starając zignorować piekące policzki i wilgoć w kącikach oczu.  Kurczowo ściskając prostokątną poduszkę wtulila weń twarz, nie bacząc na wypadające z wnętrza białe, gęsie piórka. Okrycie natychmiastowo zaznaczyły mokre plamy. Skurczyła się jeszcze bardziej  tym razem zbliżając się niemal całkowicie do pozycji embrionalnej.

Okruszek Where stories live. Discover now