VII. Wszelkie możliwe utrudnienia

82 12 3
                                    

*○♥○*

     Po jakimś czasie białe drzwi gabinetu uchyliły się. Roza kurczowo podtrzymywała się ściany. Była załamana. Szybko podniosłam się z miejsca i podałam jej ramię, aby mogła się mnie podtrzymać.

- Dziesiąty tydzień - pociągnęła nosem i jedną ręką zatoczyła koło na swoim brzuchu - Kylie, j-ja naprawdę zostanę matką!

Powolnym krokiem opuściłyśmy budynek. 

- Nie martw się będę cię wspierać - przytuliłam ją - Już sobie wyobrażam... Kupię ci milion malutkich ubranek!

Złotooka nieśmiało się uśmiechnęła. Cieszę się, że chociaż na chwilę odzyskała dobry humor.

- Jeszcze muszę powiedzieć Leo i - jej głos zadrżał - Rodzicom....

- Zapewne będą zaskoczeni, ale się ucieszą - poklepałam ją delikatnie po plecach.

- Nie znasz mojego ojca - skrzywiła się - Znajdzie do złości byle pretekst, ale teraz...

- Wszystko będzie dobrze -  podsumowałam.

Po kilkunastu minutach w końcu dotarłyśmy na przystanek. Było strasznie tłoczno, ledwo co przepchałam się do tablicy z ogłoszeniami, aby zobaczyć godzinę odjazdu autobusu. Od razu zrozumiałam skąd te tłumy. Serce zabiło mi mocniej. Za tydzień do miasta przyjeżdża mój ulubiony zespół Winged Skull. Zerknęłam jednym okiem na rozkład odjazdów i wróciłam do Rozalii. Dosłownie od razu przyjechał autobus. Przez całą drogę rozmawiałyśmy dosłownie minutę. Moja przyjaciółka ze smutną miną obserwowała zmieniający się krajobraz za oknem. Gdy wysiadłyśmy pożegnałam się z nią i obrałam przeciwny do niej kierunek. Szłam skocznym krokiem podekscytowana przyszłym weekendem. Niespodziewanie poczułam czyjś oddech na szyi. Z uśmiechem obróciłam się i spojrzałam w cudne kolorowe oczy Lysandra. Stanęłam na palcach aby delikatnie go pocałować, a następnie wtuliłam się w jego tors.

- Dawno cię nie widziałem - odgarnął kosmyk włosów z mojej twarzy.

- Byłam z Rozalią u... - zastopowałam, szczerze wahałam się czy mogę powiedzieć to białowłosemu - Na spacerze! Byłam z Rozalią na spacerze!

- Mhm, wiesz, że nie lubię jak kłamiesz - zmarszczył brwi, a ja popadłam w lekką panikę.

- Nie kłamię - uśmiechnęłam się, podejrzewam, że to był najmniej szczery uśmiech w moim życiu - A tak poza tym do miasta przyjeżdża zespół Winged Skull!

- Kastiel się ucieszy - uff chyba udało zmienić mi się temat rozmowy - To jego ulubiona kapela.

- Ty jej nie lubisz?

- Powiedzmy, że preferuję inny gatunek muzyczny - pocałował mnie - A jeszcze bardziej lubię ciebie.

*○♥○*

     Opalałam się na ławce na dziedzińcu rozmyślając co moja mama przygotowała dzisiaj na obiad. Już za dwa dni miał się odbyć koncert. Z ekscytacji ostatnio cierpiałam na bezsenność, nawet nie wiem kiedy zasnęłam. 

*○♥○*

     Obudziło mnie zimno i.... mokro! Wstałam jak poparzona, byłam cała mokra. Obok mnie stał Kastiel z pustą litrową butelką w ręku, śmiał się.

- Już nie żyjesz - moja brew niebezpiecznie zaczęła drgać.

- A co taka mała dziewczynka może mi zrobić? - nie przestawał się śmiać, nerwy zaczęły mi puszczać.

Nieświadoma co właśnie robię ruszyłam ku rudej małpie i już miałam kopnąć ją w czułe miejsce, gdy poczułam uderzenie na mojej twarzy, to była Amber.

- Łapy precz od niego dziwko! - popchnęła mnie na ziemię, widziałam tylko burzę jej blond loków odprowadzającą Kastiela w kierunku szkoły. 

Nade mną stanęła jej świta. Li - dziewczyna o azjatyckiej urodzie, miała włosy ścięte do ramion i ciemnoszare oczy. Druga dziewczyna - Charlotte była bardzo wysoka, a jej jasnobrązowe włosy były związane w wysoki kucyk, w uszach miała charakterystyczne kolczyki. Zaczęły mnie kopać czułam narastający ból. Obok nich stanęła dosyć niska blondynka z równoległej klasy, z tego co pamiętam miała na imię Klementyna, zaczęła się ze mnie śmiać. Po mojej twarzy spływały łzy. Ledwo co widziałam. Myślałam, że ten koszmar nigdy się nie skończy, lecz po chwili ktoś odsunął dziewczyny i wziął mnie na ręce.

*○♥○*

Her love is music //SFWhere stories live. Discover now