Rozdział V

11.1K 561 126
                                    

- Skarbie, chciałabym ci kogoś przedstawić. - usłyszałam wesoły głos mamy, przez co szeroko uśmiechnęłam się sama do siebie i odwróciłam głowę w kierunku drzwi. 

- Cześć mamo. - powiedziałam i posłałam jej szczery uśmiech. Kobieta zachichotała cicho i pocałowała mnie w czoło. 

- Cześć córciu, cześć. 

- Więc... Kogo chcesz mi przedstawić? 

Przysięgam, jeśli to będzie jakiś kolejny chłopak, to rozbiję sobie głowę o ścianę. 

Dosłownie, wstanę i nie umiejąc chodzić, podejdę do tej cholernie białej ściany i jebnę o nią głową. Może chociaż pamięć mi wróci. 

Co do umiejętności chodzenia. Próbowałam wczoraj, przy pomocy mamy i... Will'a, aczkolwiek nie szło mi za dobrze. Co ja pierdolę. 

W ogóle mi nie wychodziło!

Ledwo dotknęłam stopami ziemi, a kolana już się pode mną ugięły, przez co boleśnie upadłam na tyłek. Oczywiście upadłam w akompaniamencie śmiechu dwójki moich niby 'pomocników'. Wychodzi na to, że będę musiała się tak jakby od nowa uczyć chodzić? Sam lekarz miał takie przypuszczenia, ale mieliśmy nadzieję, że jednak obejdzie się bez tego. 

Ale dlaczego chociaż to miałoby być okej?! Przecież jak się wali, to nie wali się wszystko, prawda? Nie dość, że straciłam pamięć, to jeszcze rodzice będą musieli mnie uczyć chodzić, jak jakiegoś małego dzieciaka. 

Po prostu, kurwa, zajebiście.

- Och! Jeniffer, wchodź! - krzyknęła mama, a mój wzrok z powrotem powędrował na oszklone drzwi. 

Jeniffer. Okej, więc na pewno nie jest to żaden facet. Chociaż co ja mogę wiedzieć? 

Może to jakaś kolejna niespodzianka i to po prostu chłopak z damskim imieniem? Teraz już naprawdę nic mnie nie zdziwi. 

W progu drzwi stanęła mała blondynka, a ja lekko się uśmiechnęłam. Sama nie wiem dlaczego. Po prostu, poczułam na sercu jakieś takie...ciepło? Jeniffer, szeroko uśmiechnęła się na mój widok, a w jej oczach pojawiły się łzy. 

Och błagam, tylko mi tu nie płacz, dziewczyno... Przez ostatnie cztery dni, za dużo łez widziałam w tym pomieszczeniu. Serio, jak jeszcze ktoś popłaczę się przy mnie, przeze mnie, to popadnę w depresję. 

Czy ja jestem dla nich wszystkich aż tak ważna, że za każdym razem jak ktoś nowy do mnie przychodzi, od razu zaczyna płakać? 

Zmierzyłam dziewczynę wzrokiem i mogę śmiało przyznać, że jest śliczna. Blond włosy, sięgają jej aż do pośladków. Ciemne oczy, niczym węgiel, wwiercały się w moje, z wymalowaną w nich ulgą i szczęściem. Ogólnie, dziewczyna nie była ani za chuda, ani za gruba. Jej proporcje ciała, były wręcz idealne, do jej niskiego wzrostu. 

- Um... cześć? - powiedziałam pierwsza, ale zabrzmiało to bardziej jak pytanie. W duchu kopnęłam się w piszczel, za tą nie pewność w moim głosie. 

On chyba nie jest kolejnym gwałcicielem, za którego uważałam Will'a, nie? 

Mama by mi tego nie zrobiła, prawda? 

PRAWDA?

Ugh, ja i te moje teorie spiskowe. Jeśli dalej tak będzie, zamiast wyjść z tego cholernego szpitala do domu, trafię z powrotem do podobnej klatki, jak tu. Tylko że w psychiatryku. 

Naprawdę, cieszę się, że ludzie nie mają zdolności czytania innym w umysłach. Boję się, co mogliby pomyśleć na mój temat, jak zobaczyliby i  usłyszeli moje myśli i teorie o domniemanych gwałcicielach. 

Odzyskam Cię, kochanie ✔Where stories live. Discover now