Rozdział XXI

5.4K 360 33
                                    

Wyszłyśmy z domu i od razu skierowałyśmy się na przystanek autobusowy. Dzieliło nad od niego jakieś pięćset metrów, a do przyjazdu autobusu zostały trzy minuty. Tak więc, nie miałyśmy zbyt dużo czasu. 

Typowa ja, wszędzie się spóźnia. 

Gdy tylko doszłyśmy na przystanek, autobus przyjechał. Westchnęłam cicho i wsiadłam do pojazdu, który po chwili odjechał, kierując się w stronę szkoły. Rozejrzałam się po autobusie i stwierdziłam, że było tu naprawdę sporo osób, które prawdopodobnie jadą również na mecz. Dwójka chłopaków miała na szyjach szale z nazwą naszej szkoły, a grupka jakichś dziewczyn, miała duży baner z jakimś motywującym napisem. Przewróciłam na to oczami i zajęłam miejsce na tyle pojazdu, a po kilku sekundach dołączyła do mnie uśmiechnięta od ucha do ucha Jeniffer. 

- Popatrz - szepnęła i skinęła głową w kierunku chłopaka, który siedział z nosem w telefonie. - To Mel Gibbson. 

- No i? - Zmarszczyłam brwi i przyjrzałam się chłopakowi badawczo, przekrzywiając głowę na prawą stronę. 

- No i to, że wyrzucili go w zeszłym roku ze szkoły - szepnęła i nerwowo rozejrzała się po autobusie, jakby bała się,łam że ktoś mógłby to usłyszeć. 

- Za co? - Odszepnęłam i zaczęłam wyłamywać sobie kostki w palcach. 

- Zgwałcił uczennicę z pierwszej klasy - przygryzła wargę i szybko odwróciła głowę w inną stronę. Jednak, zanim to zrobiła, zdążyłam zobaczyć, że w jej oczach błyszczą łzy. - Później zastraszał ją, że jeśli pójdzie na policję, zrobi jej to ponownie - westchnęła i przetarła twarz dłonią, zapewne chcąc pozbyć się łez. Nagle autobus zatrzymał się na jednym z przystanków. Niejaki Mel Gibbson wstał gwałtownie i nasze spojrzenia się spotkały. Na jego ustach pojawił się lekki uśmiech. Poczułam lekkie ukłucie w żołądku i szybko spuściłam głowę. 

Po chwili chłopak zniknął, a autobus ruszył dalej. 

- Co było dalej? - Zapytałam i położyłam jej dłoń na ramieniu, w geście wsparcia, albo i pocieszenia. 

- Abigail popełniła samobójstwo - wyszeptała, a mnie ścisnęło za serce. Mimo że nie znałam tej dziewczyny, poczułam smutek. 

- Ja... czy... - jąkałam się, nie mogąc znaleźć odpowiednich słów. - Byłaś z nią blisko? - Przełknęłam głośno ślinę bojąc się, że to pytanie mogło wywołać lawinę nieprzyjemnych wspomnień. Jeff zaśmiała się bez krzty wesołości i pierwszy raz, obdarzyła mnie spojrzeniem wyprutym z jakichkolwiek emocji, czy uczuć. 

- Abi była NASZĄ przyjaciółką - zaakcentowała wyraźnie dwa ostatnie wyrazy. - Chodziłam z nią do klasy - wzruszyła ramionami. - Może i nie znałyśmy się długo, jednak przez ten krótki czas, naprawdę stała się dla mnie bliską osobą. Oczywiście, nie to co ty - ponownie się zaśmiała. - Jednak... To ona mimo że sama cierpiała gorzej niż ja, próbowała mi pomóc, gdy ty... gdy wy mieliście wypadek. 

- Ale... Jak to naszą? - Skrzywiła się. - Myślałam, że... 

- Przed wypadkiem, spędzałaś z nią i ze mną każdą przerwę. Naprawdę, bardzo często wychodziłyśmy gdzieś razem na miasto. Niestety, ty miałaś wypadek, a Abigail dwa miesiące później, popełniła samobójstwo. 

*Retrospekcja Jeniffer*

Wybiegłam ze szkoły na parking, gdzie praktycznie od razu uderzył we mnie wiatr. Dzisiejszy dzień, nie należał do najlepszych. Ciągle padało, albo wiało. W sumie ja sama czułam się nie najlepiej. Miałam jakieś wewnętrzne wrażenie, że dzisiaj coś się stanie. 

Odzyskam Cię, kochanie ✔Where stories live. Discover now