8

33 3 1
                                    

Weszlas do domu. W samym progu stał Looke.

- Dziewczyno! Jak ty wyglądasz? Jesteś blada jak ściana! Jesteś chora? Ubieraj się! Jedziemy do lekarza!

- Weź się ogarnij! Nie gdzie nie jadę! Nic mi nie jest. Nie jestem chora.

Powiedzialas i biegiem poszlas do "swojego" pokoju. Była 16. Zamknelas się w pokoju. Zuciłaś się na łóżko, i zaczelas ryczeć. No cóż. Miałaś do tego powód. Plakalas tak z dwie godziny. Spojrzalas na nadgarstek. Niesamowite! Nadal krwawi! Wstałaś z łóżka i skierowałas się w stronę duże lustra, wiszącego na scianie. Wyglądałaś okropnie. Oczy całe czerwone od płaczu. Brudna bluza. Ręka w zaschnietej krwi, po której na nowo spływa substancja. Spojrzalas na łóżko. Biała kołdra, biała poduszka i białe prześcieradło to nie był dobry pomysł do tego pokoju. Teraz miało kolor czerwony. Takie plamy zostawiała tylko krew. Postanowilas zejść do kuchni niezauważona. Chciałaś wziąść bandaż. Nie chcesz nic powiedzieć chłopakowi. Postanowilas, że dzisiaj pojedziesz do Lauren, żeby się po prostu spotkać. Zamieszkasz u niej za jakieś pięć dni. Dziwne, ze chłopak nie chciał żebyś wyjezdzala. Może on czuje do Ciebie to samo, co ty do niego? Ta... na pewno. Jak taki przystojniak mógłby się zakochać, w takim kimś jak Amelia? Jesteś żałosna dziewczyno... Po cichu zeszlaś po schodach do kuchni. Na szczęście Looka tam nie było. Pewnie jest w łazience. Szybko zaczelas szukać bandaża po szafkach. W końcu. Jest! Uslyszalas dźwięk otwierający się drzwi. Szybko pobieglas w stronę  schodów. Udało się. Nie zauważył Cię. Zalozylas bandaż. Następnie zadzwonilas do siostry, i uprzedzilas ją o twojej wizycie. Zapytalas się chłopaka czy podwiezie Cię do Lo. Przynajmniej by się poznali. Zgodził się.

***
Siedziałaś w fotelu samochodu, i gapilas się w obraz za nim, który mijał bardzo szybko. Podczas całej drogi w samochodzie panowała cisza. Ale była ona komfortowa.  W końcu dojechaliście na miejsce. Dom był piękny. Czarny dach. Biała faktura. Śliczne okna. Białe, wielkie drzwi. Wokół całe domu, były drzewa, krzewy, piękne kwiaty, staw. Brama. A na niej dwa posągi. Posągi lwów. Dwóch pięknych, wielkich lwów. Patrzylas się na nie, tak jakby Cię zahipnotyzowały. Wyszliscie z auta. Staneliscie pod bramą a ona się otworzyła. Weszliscie na schody. Niepewnie zapukalas do drzwi. Po sekundzie otworzyły się, a w nich ukazała się piękna 22 latka z czarnymi włosami. Uśmiechnęła się i gestem rzek zaprosiła nas do środka. Kolor, który przeważał w domu to biały. Przywitlaiscie się. Dziewczyna poszła zaparzyć herbatę. Wy w tym czasie usiedzliscie na białej sofie. Po paru minutach czarnowłosa podeszła do was z herbatą i ciastkiem. Postawiła poczęstunek na przeszklonym stoliku. Zaczeliscie rozmawiać. Lo pokazała Ci twój pokój. Byl piękny. Białe ściany i szare meble. Wielkie łóżko. I najlepsze- wielki balkon. Opowiedzialas siostrze o tym jak się znalazłaś u Looka w mieszkaniu. Dziewczyny ani na chwilę nie opuszczal uśmiech. Miała piękne duże usta, i równe zęby. W końcu Lo zaczęła.

- Ameliaaa.. Muszę Ci coś powiedzieć... - od razu spowarzniala.

- Tak?

- Więc... Umm... No... Hmm... Nie wiem jak zacząć.-widać, była nieźle zestresowana.
- Tak naprawdę masz na imię Diana...

- Słucham?
Dziewczyna nie odpowiedziala tylko dała Ci jakąś kartkę papieru. To był twój akt urodzenia. Faktycznie. Diana. Nie wiedziałaś co powiedzieć. Tak naprawdę od zawsze podobał ci się to imię. Jak byłaś małą dziewczynką to zarzyczyłas sobie na urodziny, żeby nazywali Cię Diana. Nie Amelia, tylko Diana. Spojrzała S na Looka. Był tak samo zszokowany tą informacją jak ty. Lauren miala spuszczony wzrok, i nerwowo bawiła się palcami.

- Ja... Ja... Jestem szczęśliwa!

-Co? Ne jesteś zła, ze ukrywalismy to przed tobą przez 17 lat?

- Przecież wiesz że to imię od zawsze Mi się podobało...

- No wiem. Więc nie jesteś wściekła?

- Nie!

Posiedzieliście jeszcze około 2 godzin u siostry. Wsiedliscie do samochodu.

- I jak po wizycie u siostry? Dianaaa?- zapytał się chłopak zabawnie przeciągając przy tym ostatnią literę Twojego nowego imienia.

- Dobrze. Lookee... zaczeliscie się śmiać. Jednak, po chwili wasze spojrzenia się spotkały. Zaczeliscie się powoli do siebie przybliżać. Dzieliły was milimetry. I... Wasze usta spotkaly się. Pocalowalas go. A on to odwzajemnil. Jednak ten pocałunek nie skończył się tak szybko. Chłopak przyciągnął Cię bliżej do siebie. Wasze języki zaczęły toczyć zacieta walkę. Wiedziałaś, że calujesz się z osobą, którą kochasz...

----------------------------------------------

To się porobiło...
                                                          
                                                    A.

Ty i jaWhere stories live. Discover now