Louis często nie ulegał wypadkom.
Jeśli by tak było, rzeczy jak te zdarzałyby się regularnie. Prawdopodobnie również miałby cholernie dużo siniaków i zdarte kolana i prawdopodobnie również wstrząśnienie mózgu.
W obecnej sytuacji była to jednorazowa sprawa, ponieważ było piątkowe popołudnie w skateparku i Louis utknął w swoich myślach- rozproszony, nadal zdenerwowany na klienta i nie zwracał uwagi na otaczający go świat. Skatepark był również wyjątkowo zatłoczony. Była gromada pałętających się nastolatków i ludzie, którzy błądzili wokół przeszkód bez deskorolek w zasięgu wzroku.
Było tak wiele czynników, które prowadziły do tego wypadku, naprawdę. To nie tylko Louis. To Louis i jego myśli i inni skaterzy i tłum i może również zbyt wesoła pop muzyka, która leciała czyiś głośników.
Jakikolwiek był powód, to nie tylko wina Louisa, kiedy jechał od barierek do rampy i prawie wjechał prosto w chłopaka.
Louis miał moment, aby krzyknąć ostrzeżenie i gwałtownie skręcić, ledwo ominął chłopaka, kiedy potknął się na deskorolce i wylądował na stopach. Przeprosiny były na końcu jego języka, kiedy podniósł swoją deskorolkę i odwrócił się, ale-
- Oops – chłopak odezwał się pierwszy. Był wysoki- i prawdopodobnie wcale nie był chłopcem, ale miał czuprynę brązowych loków, przez które jego twarz wyglądała młodo. Uśmiechnął się zakłopotany, w dłoniach ściskając telefon.
Przeprosiny rozpłynęły się na końcu języka Louisa i w jakiś sposób pierwszą rzeczą, która opuściła jego usta było - Hi.
Chłopak wyglądał na niemal zaskoczonego, jego oczy zeskanowały Louisa jednym, szybkim ruchem i jego uśmiech złagodniał. - Cześć – odpowiedział z łatwością, ale potem wskazał na swój telefon i gdzieś nad swoim ramieniem. - Przepraszam, ja, erm- próbowałem sprawdzić coś w domu i szukałem mojego przyjaciela w tym samym czasie i ja- nie uważałem, tak przypuszczam Przepraszam. Naprawdę powinienem-
Mówił chaotycznie. Wysoki chłopak mówił chaotycznie i jego głos był niski i jego słowa były tak jakby powolne i na jego policzkach rozprzestrzenił się rumieniec. Louis próbował się nie gapić, ale wiedział, że nie udawało mu się to, kiedy policzki chłopaka poczerwieniały jeszcze bardziej.
Louis złapał wzrok chłopaka o zimnym odcieniu nefrytu i potrząsnął swoją głową. - Nah, jest w porządku – powiedział chłopakowi, niezdolny do powstrzymania lekkiego uśmiechu. -Również byłem odrobinę rozkojarzony.
- Oh. – Chłopak lekko zmarszczył brwi i posłał swojemu telefonowi kolejne spojrzenie. - Jednak wciąż.
Louis wzruszył ramionami, w zamyśleniu językiem bawił się kolczykiem w wardze. - Nie martw się o to. – Nalegał i pozwolił sobie prześledzić wzrokiem sylwetkę chłopaka od stóp do głów. Był szczupły, ale szeroki, ubrany w czarne, obcisłe jeansy i biały t-shirt i zniszczone, brązowe buty. Na jego szyi znajdował się naszyjniki, na palcach miał pierścionki i uśmiechał się z dołeczkami, które odciągały uwagę od reszty jego twarzy. I te loki. Były rozpraszające i Louis zmusił się do odwrócenia wzroku po kilku sekundach. - Chociaż nie wpadłem na ciebie ze swoją deskorolką, prawda? Wszystko z tobą w porządku, tak?
- Ze mną? – Chłopak delikatnie się zaśmiał. Jego oczy znów zeskanowały Louisa w ciągu sekundy i kiwnął głową, jego uśmiech był w jakiś sposób jaśniejszy. - Tak, ja- mam się dobrze. – Odpowiedział. Minęła chwila i potem, - właściwie, jestem Harry.
Louis parsknął, ponieważ serio?Najwidoczniej jego reakcja nie miała wpływu na tego kręconowłosego chłopaka o imieniu Harry. Jego uśmiech ani nie drgnął, ani nie zmarszczył brwi; po prostu uśmiechał się, jakby to była najbardziej naturalna rzecz podczas powitania. Jakkolwiek absurdalnie to brzmiało, Louis wyciągnął dłoń i w zamian zaoferował swoje imię. - Louis.
CZYTASZ
If my heart was a compass, you'd be north /larry tłumaczenie pl/
FanfictionWszystko, co tak naprawdę obchodzi Louisa to jego deskorolka, tatuaże, piłka nożna i jego rodzina. Ma pracę, którą (przeważnie) kocha i (małą) garstkę dobrych przyjaciół i w wieku 24 lat jest raczej zadowolony ze swojego życia... dopóki niemal nie z...