Rozdział 9: wiosna

6K 491 649
                                    

Louis chciałby, żeby wszystko było radosne i dobre każdego dnia, ale to nie byłoby realistyczne, prawda? Mógł przypomnieć sobie tylko kilka dni, gdy czuł się przybity w ciągu ostatnich kilku miesięcy, odkąd Harry i Lia byli obecni w jego życiu i większość z nich była wywołana przez głupie rzeczy- rzeczy, które zawsze były wyjaśniane zanim on lub Harry poszli spać. Nigdy nie pozostawiali kłótni lub czegokolwiek innego bez wyjaśnienia na noc.

Naprawdę, Louis z łatwością zapomniał o tych kilku dniach. Jego życie było całkiem zajebiste i nie myślał o przeszłości, gdy był tak zadowolony i szczęśliwy.

Więc Louis starał się nie myśleć o niczym, gdy razem z Harrym zostali wezwani na spotkanie z wicedyrektorem szkoły Lii. Harry również się starał, mówiąc Louisowi kiedy czekali w jego gabinecie - to pewnie tylko rutynowe spotkanie. Sprawdzenie postępów Lii, tak? – Ale Harry wyglądał jakby sam w to nie wierzył, jeśli sądzić po jego niepewnym uśmiechu.

Ale Louis przytaknął, słabo się uśmiechając, gdy wyprostował się na krześle i wygładził swoją zwykłą koszulkę, którą wybrał na dzisiejszy dzień. Rękawy miał podwinięte, jego tatuaże w pełnej okazałości i zastanawiał się, czy powinien opuścić rękawy. Ale na zewnątrz było ciepło i to nie tak, że rękawy zakryłyby jego wszystkie tatuaże; naprawdę, nie miało sensu ich ukrywać.

Rozległo się pukanie i drzwi się otworzyły, Louis podskoczył przez hałas i odwrócił się, by zobaczyć niskiego, starszego mężczyznę, pana Curtisa, który wszedł do pomieszczenia. Wyglądał na sympatycznego, ale i tak coś przewróciło się w brzuchu Louisa.

- Pan Styles i Pan... – Zaczął pan Curtis, gdy zajął swoje miejsce i przerwał, by spojrzeć na swoje dokumenty. - Tomlinson, tak?

- Tak, proszę pana. – Potwierdził Louis i nienawidził tego, że brzmiał jak zdemoralizowany dzieciak, który został wezwany na ponowną wizytę u dyrektora. Nie zrobiłeś nic złego, nie zrobiłeś nic złego, powtarzał sobie jak mantrę.

- Racja, co u was słychać? Wygląda na to, że pogoda zmieniła się na lepsze, prawda?

- U nas w porządku, panie Curtis – Odpowiedział Harry i Louis nienawidził takich uprzejmości. - I pogoda jest całkiem ładna, tak.

- Dobrze, dobrze. – Wymamrotał pan Curtis, gdy przeglądał dokumenty na swoim biurku, zatrzymując się i czytając je, jakby sam nie wiedział dlaczego w ogóle się dzisiaj tutaj znajdowali. - Więc. – Zaczął ponownie, składając swoje dłonie na biurku i spojrzał poważnie na Louisa i Harry'ego. - Wezwałem was obu, ponieważ kilka nauczycielek i rodziców ostatnio zaniepokoiło się o Lię.

Serce Louisa opadło i Harry pochylił się do przodu na swoim krześle, jego oczy automatycznie zaczęły się intensywnie patrzeć tak jak zawsze, gdy był zaniepokojony. - Zaniepokoiło? – Powtórzył. - W jakim sensie? Źle się zachowuje w klasie?

- Oh, nie, nie, nic z tych rzeczy, panie Styles. – Zapewnił go. - Lia całkiem dobrze dostosowuje się do atmosfery panującej w klasie. Pani Johnson zauważyła, że dogaduje się ze swoimi rówieśnikami lepiej, niż inni uczniowie. Jest całkiem czarująca, tak mówi jej raport.

- Więc... – Przerwał Harry, zerkając na Louisa jakby musiał coś przegapić. - Przepraszam, nie rozumiem tej sprawy, panie Curtis. Wygląda na to, że Lia radzi sobie całkowicie dobrze.

- Tak, radzi sobie znakomicie. – Zgodził się pan Curtis. Znów spojrzał na swoje dokumenty i zmierzył każdego z nich wzrokiem, zanim kontynuował. - Ich zmartwienia dotyczą czegoś bardziej... poza szkołą. W szczególności nauczyciele są zmartwieni o życie domowe Lii i może jakieś nowsze... powiedzmy 'wpływy' w jej życiu w ciągu ostatnich kilku miesięcy.

If my heart was a compass, you'd be north /larry tłumaczenie pl/Where stories live. Discover now