W zaskakująco ciepły i słoneczny październikowy dzień, Louis został zaciągnięty na mały dziedziniec za budynkiem mieszkalnym Harry'ego i Lii. Błagała go, żeby znowu pojeździć na desce i Harry w końcu ustąpił i powiedział, że mogą to zrobić na terenie kompleksu, więc mógłby nadrobić jakieś domowe obowiązki.
Louis szybko pomógł jej się ubrać, wyszli na zewnątrz i właściwie stała na deskorolce, zamiast na niej siedzieć.
- Dobra równowaga, kochanie. – Louis ją skomplementował. Lia zaniosła się dumą, gdy Louis pomógł jej się ustawić w poprawnej pozycji, by odepchnęła się do przodu.
- Jesteś gotowa, skarbie? – Upewnił się Louis.
- Aye, aya kapitanie! – Krzyknęła Lia, po czym zachichotała, rozśmieszona przez samą siebie, dokładnie tak, jak Harry, pomyślał Louis.
- Okej, próbuj! – Zachęcił ją Louis, dając jej trochę przestrzeni, by zaczęła. Louis uważał, że radziła sobie dobrze, nawet jeśli odrobinę się chwiała. Louis uśmiechnął się, gdy Lia wydała z siebie okrzyk podekscytowania, szczęśliwy, że jej się to podobało- tak było, dopóki wyglądało na to, że uderzyła w coś, co stało jej na drodze i spadła z deski.
- Cholera! – Louis natychmiast znalazł się przy niej, oglądając kolano, w które się uderzyła.
Nie było tak źle, tylko zadrapanie, ale krew zbierała się na jej kolanie i było tam trochę brudu, kiedy Louis kucnął obok niej.
Lia była cicho, prawdopodobnie trochę zszokowana, kiedy Louis spytał, - skarbie, wszystko w porządku? – Potem, nagle Lia się rozpłakała, gęste łzy spływały jej po policzkach.
Louis nawet nie miał czasu pomyśleć, zanim wziął Lię na ręce i szeptał, - Oh Lia, jest okej, z tobą okej – i pośpieszył z powrotem do domu.
Wyminął zmartwionego Harry'ego, zbyt zajęty małą dziewczynką trzymającą się jego szyi i płaczącej w jego koszulkę.
Kiedy byli w łazience, posadził ją na blacie i szeptał do niej kojące słowa, kiedy przemywał jej rany i nakleił kilka błyszczących plastrów, które znalazł w szufladzie pod zlewem- nakleił więcej, niż było to potrzebne.
Po prostu trzymał ją, dopóki nie przestała płakać i jej oddech się ustatkował i szeptał przeprosiny w jej włosy przez cały ten czas, absolutnie przerażony.
- Tak mi przykro kochanie, tak bardzo przepraszam, powinienem zostać obok ciebie. – Mówił do niej Louis.
Harry prawie roześmiał się przez przerażenie Louisa, kiedy Lia zasnęła na kanapie ze swoim pluszakiem Nemo w ramionach.
- Jest okej, Louis, naprawdę. Każde dziecko nabawi się guzów i siniaków. To tylko małe zadrapanie. – Uspokajał Harry Louisa. - Będzie o wiele więcej zadrapanych kolan i nawet jeszcze więcej łez. To coś, z czym musisz nauczyć się radzić.
- Wiem, wiem, to tylko łamie moje serce, gdy widzę ją jak płacze. Zawsze się martwiłem, kiedy moje młodsze rodzeństwo było smutne. – Przyznał Louis z rumieńcem.
Harry przytulił się do jego boku. - To takie słodkie, Lou. – Wymamrotał w szyję Louisa.
Louis nigdy w życiu się tak nie rumienił, dopóki nie spotkał Harry'ego, ale uważał, że to w porządku.
~~~
- Gdzie idziemy?
- To niespodzianka.
- Od kiedy robimy sobie niespodzianki? – Zastanawiał się Louis, ponieważ poważnie, ich życie stało się rutyną. Praca-dom-Lia-sen. I od nowa. Bez miejsca na niespodzianki.
YOU ARE READING
If my heart was a compass, you'd be north /larry tłumaczenie pl/
FanfictionWszystko, co tak naprawdę obchodzi Louisa to jego deskorolka, tatuaże, piłka nożna i jego rodzina. Ma pracę, którą (przeważnie) kocha i (małą) garstkę dobrych przyjaciół i w wieku 24 lat jest raczej zadowolony ze swojego życia... dopóki niemal nie z...