Rozdział 6: październik część 1

6.2K 519 159
                                    

W zaskakująco ciepły i słoneczny październikowy dzień, Louis został zaciągnięty na mały dziedziniec za budynkiem mieszkalnym Harry'ego i Lii. Błagała go, żeby znowu pojeździć na desce i Harry w końcu ustąpił i powiedział, że mogą to zrobić na terenie kompleksu, więc mógłby nadrobić jakieś domowe obowiązki.

Louis szybko pomógł jej się ubrać, wyszli na zewnątrz i właściwie stała na deskorolce, zamiast na niej siedzieć.

- Dobra równowaga, kochanie. – Louis ją skomplementował. Lia zaniosła się dumą, gdy Louis pomógł jej się ustawić w poprawnej pozycji, by odepchnęła się do przodu.

- Jesteś gotowa, skarbie? – Upewnił się Louis.

- Aye, aya kapitanie! – Krzyknęła Lia, po czym zachichotała, rozśmieszona przez samą siebie, dokładnie tak, jak Harry, pomyślał Louis. 

- Okej, próbuj! – Zachęcił ją Louis, dając jej trochę przestrzeni, by zaczęła. Louis uważał, że radziła sobie dobrze, nawet jeśli odrobinę się chwiała. Louis uśmiechnął się, gdy Lia wydała z siebie okrzyk podekscytowania, szczęśliwy, że jej się to podobało- tak było, dopóki wyglądało na to, że uderzyła w coś, co stało jej na drodze i spadła z deski.

- Cholera! – Louis natychmiast znalazł się przy niej, oglądając kolano, w które się uderzyła.

Nie było tak źle, tylko zadrapanie, ale krew zbierała się na jej kolanie i było tam trochę brudu, kiedy Louis kucnął obok niej.

Lia była cicho, prawdopodobnie trochę zszokowana, kiedy Louis spytał, - skarbie, wszystko w porządku? – Potem, nagle Lia się rozpłakała, gęste łzy spływały jej po policzkach.

Louis nawet nie miał czasu pomyśleć, zanim wziął Lię na ręce i szeptał, - Oh Lia, jest okej, z tobą okej – i pośpieszył z powrotem do domu.

Wyminął zmartwionego Harry'ego, zbyt zajęty małą dziewczynką trzymającą się jego szyi i płaczącej w jego koszulkę.

Kiedy byli w łazience, posadził ją na blacie i szeptał do niej kojące słowa, kiedy przemywał jej rany i nakleił kilka błyszczących plastrów, które znalazł w szufladzie pod zlewem- nakleił więcej, niż było to potrzebne.

Po prostu trzymał ją, dopóki nie przestała płakać i jej oddech się ustatkował i szeptał przeprosiny w jej włosy przez cały ten czas, absolutnie przerażony.

- Tak mi przykro kochanie, tak bardzo przepraszam, powinienem zostać obok ciebie. – Mówił do niej Louis.

Harry prawie roześmiał się przez przerażenie Louisa, kiedy Lia zasnęła na kanapie ze swoim pluszakiem Nemo w ramionach.

- Jest okej, Louis, naprawdę. Każde dziecko nabawi się guzów i siniaków. To tylko małe zadrapanie. – Uspokajał Harry Louisa. - Będzie o wiele więcej zadrapanych kolan i nawet jeszcze więcej łez. To coś, z czym musisz nauczyć się radzić.

- Wiem, wiem, to tylko łamie moje serce, gdy widzę ją jak płacze. Zawsze się martwiłem, kiedy moje młodsze rodzeństwo było smutne. – Przyznał Louis z rumieńcem.

Harry przytulił się do jego boku. - To takie słodkie, Lou. – Wymamrotał w szyję Louisa.

Louis nigdy w życiu się tak nie rumienił, dopóki nie spotkał Harry'ego, ale uważał, że to w porządku.

~~~

- Gdzie idziemy?

- To niespodzianka.

- Od kiedy robimy sobie niespodzianki? – Zastanawiał się Louis, ponieważ poważnie, ich życie stało się rutyną. Praca-dom-Lia-sen. I od nowa. Bez miejsca na niespodzianki.

If my heart was a compass, you'd be north /larry tłumaczenie pl/Where stories live. Discover now