- Kim jesteś? - zapytał.
- Nie pamiętasz mnie? - zmartwiłam się.
- Kate, to Ty? - zaczął mi się przyglądać.
- Nie, Justin... przypomnij sobie.
- Mama? - zaśmiał się, a ja już wiedziałam.
- Jak mogłeś! - uśmiechnęłam się, że jednak mnie pamięta i tylko udawał.
- Jak się czujesz, skarbie? - zapytał.
- Dobrze, a Ty? - usiadłam obok niego na łóżku.
- Nic mnie nie boli, pójdziesz po wypis? - zapytał.
- Pójdę po lekarza. - oznajmiłam i wyszłam z pomieszczenia.Weszłam do gabinetu lekarskiego i poinformowałam o tym, że Justin się obudził. Doktor pokiwał głową i szybko poszedł za mną do sali, gdzie znajduje się mój mąż.
- Witam Panie Clark. - uśmiechnął się i zwrócił do Justina.
- Dzień dobry. - odwzajemnił uśmiech.
- Podstawowe pytanie - jak się Pan czuje?
- Wszystko dobrze, nic mnie nie boli. - oznajmił.
- Pamięta Pan wszystko? W wypadku musiał się Pan uderzyć w głowę.
Możliwy był wstrząs mózgu. - poinformował.
- Pamiętam. - puścił mi oczko.
- Niedługo lek przeciwbólowy przestanie działać, więc pielęgniarka poda kolejną dawkę. - oznajmił i zostawił nas samych.
- Zawołam twoją matkę. - stanęłam przy drzwiach.
- Nie, podejdź. - wykonałam jego polecenie i podeszłam do niego.
- Przepraszam Chanlie. - pocałował moją dłoń.
- Za co? - zdziwiłam się.
- Za ten wypadek. Pewnie musiałaś się martwić. - na jego twarzy pojawił się grymas.
- Ważne, że się już obudziłeś. - odpowiedziałam.
- Ile dni spałem? - zapytał.
- Cztery. - zdziwił się na moją odpowiedź, no ale taka prawda.
- Nie aż tak źle, w sumie. - wzruszył ramionami.
- Co się stało, tam na ulicy? - chciałam się dowiedzieć, jak doszło do wypadku.
- Pokłóciłem się z ojcem, musiałem jakoś odreagować. Przekroczyłem prędkość i zacząłem wyprzedzać samochody. Nagle ktoś wyjechał z naprzeciwka i nie zdążyłem się wycofać. - opowiedział.
- Policja codziennie przychodzi. Chce Ciebie przesłuchać. - oznajmiłam.
- Jasne, wszystko im powiem. - wzruszył ramionami.
- Grozi Ci za to więzienie? - zmartwiłam się.
- Nie kochanie. Wszystko będzie dobrze, obiecuję. - odpowiedział, na co się rozluźniłam.
- Tęskniłam. - stwierdziłam i cmoknęłam go w usta.
- Wracajmy już do domu. - mruknął.
- Dopiero się obudziłeś. Na pewno Cię tak szybko nie wypiszą. - skrzywiłam się.
- To wypiszę się na własną odpowiedzialność. - oznajmił.
- Nie przesadzaj, wytrzymasz kilka dni. - przewróciłam oczami.
- Wątpię. - westchnął.
- O co chodzi? - zapytałam, myśląc, że coś jest na rzeczy.
- O nic. - wzruszył ramionami. - Chcę już wrócić do pracy. - dodał.
- Tylko o to chodzi? - zdziwiłam się.
- Tak. Mamy obowiązki. - odpowiedział poważnie.Do sali weszła matka Justina, więc postanowiłam zostawić ich samych.
Opuściłam pomieszenie i poszłam po kolejny kubek kawy do automatu.Czy tylko ja nie umiem tak się poświęcać dla firmy?
Cała rodzina poszłaby do niej, nawet gdyby się paliło. Nie wiem, gdyby byli chorzy i to nawet śmiertelnie. Dbają o nią lepiej, niż o własne dzieci, na przykład moi rodzice.
Wzięłam ślub, tylko i wyłącznie dla biznesu. Nie chciałam go brać, ale mnie do tego zmusili.
Teraz jednak można mówić, że moje małżeństwo jest z miłości.Tydzień później
A więc Justin, mówiąc że się wypisze na własną rękę, zupełnie nie żartował. Od dwóch dni pracuje sobie normalnie w firmie i nie narzeka na swoje zdrowie.
Sprawa z policją została wyjaśniona. Justin dostał karę pieniężną, musiał zapłacić za leczenie tamtego kierowcy.
Teraz wszystko wydaje się wrócić do normy, jest jak dawniej.
- Kochanie, jesteś gotowa? - wszedł do mojego pokoju.
- Zapniesz mi ten cholerny łańcuszek? - zapytałam już trochę zirytowana.
- Jasne. - wziął ode mnie biżuterię i stanął za moimi plecami. Wzięłam swoje włosy na bok, żeby mu nie przeszkadzały w zapinaniu.
- Gotowe. - poinformował i złożył krótki pocałunek na mojej szyi.
- Dziękuję. - uśmiechnęłam się i wyszłam z sypialni, żeby założyć buty.Schyliłam się, żeby je zapiąć. Niestety Justin poszedł za mną i klepnął mnie w tyłek, nie za delikatnie.
- Justin do cholery! - wydarłam się.
- Tak, słońce? - zapytał niewinnie. W jego oczach widziałam iskierki radości.
- Przeginasz. - stwierdziłam.
- Nic nie robię. - uniósł ręce w geście obronnym.
- No nie, wcale. - mruknęłam i wyszłam z mieszkania, a Justin zrobił to zaraz po mnie. Zamknął nasz apartament na klucz i złapał mnie za rękę, prowadząc w stronę wyjścia z kamienicy.- Jesteś zła? - zapytał, kiedy siedzieliśmy w samochodzie.
- Nie. - pokręciłam głową.
- Mam coś dla Ciebie. - wyszczerzył się.
- Z jakiej okazji? - spytałam, patrząc na bukiet czerwonych róż.
- Nie musi być okazji, żebym dawał kwiaty swojej pięknej żonie. - pocałował mnie krótko i ruszył w stronę naszej firmy.Przez naszą długą nieobecność, musimy ciężko pracować. Spędzamy w firmie całe dnie, wracamy późno do domu i idziemy spać bo jesteśmy tak wykończeni.
Nie mamy czasu praktycznie na nic.
***
- Jak idzie? - do mojego gabinetu wszedł Justin.
- Strasznie dużo tego. - westchnęłam.
- Mała przerwa? - usiadł naprzeciwko mnie i postawił, na stole dwa kubki z kawą.
- Jasne. - upiłam łyk latte.
- Dzisiaj wyjdziemy wcześniej? - zapytał.
- Masz jakieś plany? - zdziwiłam się.
- Nie, my mamy plany. - uśmiechnął się głupio.
- Jak to? - zmarszczyłam brwi.
- Chciałbym Cię gdzieś zabrać. - wzruszył ramionami.
- Co kombinujesz? - dopytywałam.
- To już niespodzianka. - zaśmiał się i skierował się do drzwi.
- Powiedz mi. - mruknęłam i podeszłam do niego.
- Nie, wtedy nie będzie niespodzianki. - przewrócił oczami.
- Dobra! - krzyknęłam i wróciłam na swoje miejsce.
- Za dwie godziny jedziemy do domu, przebierzemy się i pojedziemy w pewne miejsce. - oznajmił, puścił mi oczko i wyszedł.Wróciłam do swojego poprzedniego zajęcia i tak spędziłam dwie godziny pracy, czyli na liczeniu i robieniu raportów.
***
- Co mam ubrać? - szukałam odpowiedniego stroju w szafie.
- Na pewno nie sukienkę. - odpowiedział.
- Oh Justin, nie musiałeś dawać tyle szczegółów. - sarknęłam.
- W spodniach będzie Ci wygodniej. - westchnął.Wyciągnęłam z szafy czarne dresy ze ściągaczami. Szybko dopasowałam szarą bluzę na zamek i ciemną koszulkę. Włosy związałam w wysoką kitkę. Gotowa poszłam do Justina.
- I jak? - zapytałam.
- Idealnie. - pocałował mnie w usta.
- Teraz mi powiesz dokąd jedziemy? - lekko się uśmiechnęłam.
- Nie. - pokręcił głową z rozbawienia.Dotarcie na miejsce zajęło nam prawie godzinę. Rozejrzałam się, a moim oczom ukazała się stajnia, do której chodziłam na jazdę konną.
Mimowolnie się uśmiechnęłam i rzuciłam na Justina.
- Umiesz jeździć? - zdziwiłam się.
- Kiedyś jeździłem. - wzruszył ramionami.
- To idziemy? - zapytałam podekscytowana.
- Jasne. - splótł nasze palce ze sobą.●●●●●●●●●●●●●●●●●●●●●●●●●●●●●
Dziękuję za 8000 wyświetleń.
Na 10 000 wyświetleń robię maraton.
![](https://img.wattpad.com/cover/124249686-288-k1002.jpg)
YOU ARE READING
Z Przymusu (ZAKOŃCZONE)
Romance- Czyli moje zdanie się nie liczy? - spojrzałam na swoich rodziców. - W tym momencie nie. - odpowiedział bez wahania ojciec. - Nie chcę tego małżeństwa. - próbowałam zmienić ich decyzję. - Nie musicie być razem do końca życia. Wystarczy kilka la...