=6=

4.4K 265 260
                                    

Siedział na ławce, nad Sekwaną i palił papierosa. Zaciągnął się dymem, który dostał się, aż do płuc, i wypuścił powietrze.

 Sławny model, sportowiec, a siedzi i użala się nad sobą paląc używki. 

Dlaczego moje życie jest bezsensu? - pyta się w duchu. 

Nie dawno była u niego Chloe i skoczyli na mały numerek. Potem Adrien wygonił ją z domu, a sam wyszedł w środku nocy na przemyślenie swojego nędznego istnienia na tej planecie. 

Kończąc papierosa wyrzucił go do rzeki i wyjął z paczki drugiego. Który to już dzisiaj? - pomyślał. - Ach, tak jedenasty...- spojrzał na budynki za nim i na ulicy zauważył osobę ubraną w ciemne ubrania. 

Człowiek szedł wolno, patrząc się w podłoże. Po chwili skręcił w ciemny zaułek. Adrien nie zainteresował się bardziej i odpalił papierosa. Zaciągnął się po raz kolejny dymem i spojrzał w gwiazdy. 

Jakie jest moje przeznaczenie? - zapytał się w duchu. - To śmieszne, że tylko z tym kojarzą mi się gwiazdy...

///

Marinette nie mogła spać, dlatego naciągnęła na siebie dużą, czarną bluzę i poszła na spacer.

 Chodziła krętymi uliczkami i oglądała różne kamienice, jak i biurowce. Przeszła obok Sekwany, gdzie na ławce siedział jakiś facet i skręciła w ciemną uliczkę. 

Ciemniejszą niż wszystkie inne.

 Dreszcz przeszedł jej po kręgosłupie, ale rozluźniła się, wzięła głęboki oddech i ruszyła. Nagle przed nią wyrósł jakiś wielki mężczyzna. Przeraziła się, a w płucach zabrakło jej tlenu.

-Gdzie to się panienka wybiera? - zapytał basowym głosem, z małą chrypką.

 Chciała go wyminąć, ale ten złapał ją brutalnie za łokieć i przygwoździł do ściany.

-P-proszę mnie zostawić.- powiedziała przerażona i zaczęła się wyrywać. 

Ten tylko mocniej przycisnął ją do zimnej kamienicy i oblizał usta.

-Możemy się trochę zabawić. - powiedział ochrypniętym głosem.

Marinette chciała uciekać, znaleźć się jak najdalej od tego szemranego typka.

 Koleś wpił się w jej usta i zaczął siłą zrywać z niej ubranie.

 Dziewczyna płakała. 

Facet oderwał się od niej na chwilę i spojrzał na dół, gdzie to Marinette stała w samym staniku i spodniach. Oblizał usta i uśmiechnął się. 

Granatowłosa chciała krzyczeć, ale z gardła nie wydobył się żaden dźwięk. Sądziła, że przegra, a ktoś ją w tej uliczce zgwałci.

///

Adrien nic nie świadomy, co działo się sto metrów dalej, wstał i poszedł w stronę domu. Przechodząc obok uliczki usłyszał płacz, szarpaninę i głos jakiegoś mężczyzny.

 Chłopak zakradł się i schował za śmietnikiem. Wyjrzał zza kosza i zobaczył niecodzienny widok. Jakiś typ, około dwóch metrów, przystawiał się do dziewczyny, która pozbawiona została górnych części garderoby.

 Adrien przyjrzał się uważniej dziewczynie i coś w nim pękło. To była Marinette. 

Moja Marinette- pomyślał.

 Wstał i podbiegł do faceta. Odepchnął go od dziewczyny i przywalił prawego sierpowego prosto w twarz

-Nikt. - jeden cios. - Nie. - drugi cios. - Będzie. - kopniak w brzuch. - Dotykał. - kolejny . - Mojej. - następny. - Marinette! - krzyknął i zadał ostateczny cios w głowę, co poskutkowało tym, że zboczeniec stracił przytomność.

 Adrien odwrócił się do dziewczyny, która siedziała skulona na chodniku. Podszedł do niej i podniósł podbródek. Zauważył przeszklone oczy i szybko wytarł łzy z policzków jak i kącików oczu Marinette. Ściągnął bluzę i nałożył ją na dziewczynę. Wziął ją na ręce i poczuł jak drżała.

-Ciii, już jesteś bezpieczna. - szeptał jej do ucha. - Już nie płacz. - powiedział i zaniósł ją do swojego domu. 

Otworzył jakoś drzwi nogą i dostał się do rezydencji Agrestów. Cicho przeszedł przez hol i zaniósł Marinette do siebie do pokoju. Położył dziewczynę na swoim łóżku i przykrył kołdrą. 

Ta już spała.

 Odgarnął kosmyki włosów z jej twarzy i popatrzył się na jej usta. Tak bardzo chciał ją pocałować, ale tak, żeby ona też tego chciała. Tak, żeby ona go kochała jak on ją. Pocałował dziewczynę w czoło i położył się na kanapę. 

Po kilku minutach zasnął.

///

Obudziła się nie w swoim pokoju. Rozejrzała się po pomieszczeniu. Było zdecydowanie za duże jak na jej pokój.

 Wielkie łóżko biurko z trzema monitorami, ścianka wspinaczkowa, mini boisko do koszykówki, kanapa, telewizor i wielkie okna. Podniosła się z wygodnego posłania i dopiero wtedy wspomnienia uderzyły jej do głowy. 

Spacer. 

Próba gwałtu.

 Adrien.

 To on ją uratował.

 Spojrzała na siebie i odkryła, że siedzi w nie swojej bluzie. Powąchała ją, a do nozdrzy dostał się zapach męskich perfum. 

Zdecydowanie jego.

 Ale gdzie on jest?

 Wstała i zauważyła blond czuprynę na kanapie. Obeszła mebel i klęknęła przed nim. Patrzyła się na jego przystojną buzię. Idealne rysy twarzy, prosty nos, pełne usta. Teraz wiadomo dlaczego jest modelem. 

Odgarnęła włos z czoła chłopaka, a ten otworzył oczy. 

Serce na chwilę jej stanęło. Patrzyła w jego zielone jak las tęczówki, a on w jej.

Dlaczego on/ona mnie nie kocha? - pomyśleli równocześnie. 

Po chwili wpatrywania się sobie w oczy. Trwali w namiętnym pocałunku. 

Pełnym uczuć. 

Może doszło by do czegoś więcej gdyby nie pukanie. A dokładnie pukanie mamy Adriena, która wpadła jak burza do pokoju syna.

-Adrien! Co tu się..? - młodzi oderwali się od siebie szybko i jedno odskoczyło na jeden, a drugie na drugi koniec kanapy. - To ja nie przeszkadzam. - i, tak po prostu się wycofała. Adrien spojrzał zakłopotany na Marinette i podrapał się po karku.

-Ja-a prze-przepraszam... - pierwszy raz jąkał się przy jakiejś dziewczynie.

-N-nie t-to j-ja powinnam przeprosić. - odpowiedziała na jednym tchu.

-Ch-chcesz może zostać do o-obiadu? - zaproponował blondyn. 

Ta tylko kiwnęła głową.


*

Troszkę inaczej... MIRACULUMNơi câu chuyện tồn tại. Hãy khám phá bây giờ