=22=[2]

2.2K 156 83
                                    

To dziś miało odbyć się spotkanie narzeczeństwa z matką Adriena. Marinette była niesamowicie zestresowana, mimo że wiele czasu spędzała z rodzicielką ukochanego. Dokładnie o godzinie piętnastej, kiedy blondyn i ciemnowłosa siedzieli przy stole, doszło do ich uszu pukanie w drzwi frontowe. Marinette wytarła ręce w spodnie i spojrzała na Agreste'a. Ten jedynie uśmiechnął się pokrzepiająco i poszedł otworzyć swojej matce. 

Adeline, jak zwykle wyglądała zniewalająco. Piękna, gładka i zadbana twarz,  długie, lśniące, blond włosy zarzucone na plecy. Zielone oczy okalała kurtyna gęstych rzęs, a zielone oczy  wpatrywały się w Dupain-Cheng z miłością. Tak, jak powinny wpatrywać się w nią oczy Sabine Cheng. 

- Witaj, Marinette. - blondynka podeszła do ciemnowłosej, a ta wstała z krzesła.

Na przywitanie wymieniły ze sobą uśmiechy i przytuliły się.

- Dzień dobry, Adeline. - odpowiedziała.

- A tam Adeline. - kobieta oderwała się od dziewczyny. - Możesz mi zacząć mówić mamo. - rzekła i uśmiechnęła się promiennie.

Na policzki Marinette wstąpił rumieniec. 

- Dobrze, m-mamo. - powiedziała zawstydzona. 

Pani Agreste usiadła na przeciwko narzeczeństwa.

- Powiedz mi, kochana. Czy Adrien dobrze się tobą zajmuje? - zapytała.

- Mamo... - mruknął zielonooki, a ciemnowłosa zgromiła go wzrokiem.

- Bardzo dobrze. - odpowiedziała szczęśliwa.

- Dobrze. - odparła. - Czyli nie mace nic przeciwko ślubowi 16 maja? - blondyn chciał coś powiedzieć, ale fiołkowoka go wyprzedziła.

- Pasuje nam taki termin. Będzie już wtedy trochę cieplej, a do tego powinniśmy wyrobić się z salą, jedzeniem, gośćmi i tym wszystkim. 

- To wspaniale! - Adeline klasnęła w dłonie. - O sukienkę i garnitur nie musicie się martwić. Ten stary zgred, Gabriel je zaprojektuje i wynajmie najlepszych krawców, aby uszyli ubrania. Och, ten ślub będzie wspaniały. - westchnęła rozmarzona blondynka.

Marinette i Adrien spojrzeli na siebie ciepło. 

- Będzie idealny... - wyszeptał Adrien do narzeczonej. - bo z właściwą i tą jedyną osobą. - pocałował ją w skroń, a serce Dupain-Cheng zalało przyjemne ciepło.

///

Od kilku dni dziewczyna nie czuła się dobrze. Miewała bóle głowy i brzucha. Miała odruchy wymiotne, a do tego wysoką gorączkę. Blondyn opiekował się nią, jak na narzeczonego przystało. Mierzył jej temperaturę ciała, podawał leki, jedzenie i napoje, poprawiał poduszkę, pomagał w kąpieli i wyręczał ją w obowiązkach domowych. Jednak dla dziewczyny najlepsze było, gdy chłopak przyciągał ją do swojej piersi -  mimo jej wywodów na temat tego, że się zarazi - i przytulał mocno. Z miłością i troską. Skradał jej kilka całusów, kiedy najmniej się tego spodziewała. Mimo uciążliwej choroby była szczęśliwa.

   Tego dnia piła herbatę i oglądała w telewizji jakiś film z Johny'm Dep'em w roli głównej. Nagle jej telefon rozdzwonił się, a wyświetlacz ukazał zdjęcie jej przyjaciółki. Chwyciła urządzenie i odebrała.

- Tak? - zapytała, a po chwili mogła usłyszeć głos Alyi.

- Hej, Marinette! Jak się czujesz? Zdrowiejesz choć troszkę? - zadała pytanie.

- Powoli wychodzę z choroby. - odparła uśmiechając się.

Tęskniła za rozmowami z przyjaciółmi. Za ich spotkaniami, jedzeniem pizz i śmianiu się z głupiego komentarza Nino.

- A co tam u ciebie i Nino? 

- Jest dobrze. Nadal czekam, aż mi się oświadczy. - westchnęła mulatka, a ciemnowłosa spojrzała na swój pierścionek zaręczynowy. 

- Jestem pewna, że za niedługo to zrobi. - odparła dziewczyna.

Cesaire westchnęła. 

- Marinette... - powiedziała przejęta. 

Fiołkowooka zmarszczyła brwi.

- Co się dzieje, Alya? - zapytała zaniepokojona zmianą stanu przyjaciółki.

- A może ty jesteś w ciąży? - powiedziała.

Marinette poparzyła się herbatą i wylała ją na siebie. Prześledziła wszystkie noce spędzone z blondynem. To czy się zabezpieczali. Odkryła, że nie zapomnieli o prezerwatywie.

- Nie to niemożliwe. - powiedziała przekonana do mulatki.

*

Troszkę inaczej... MIRACULUMOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz