=17=

3K 188 81
                                    

Patrzyła jak jej telefon wyłącza się. Ciekawe, gdzie jest ładowarka? - zamyśliła się na chwilę. Jednak nie chciało jej się wstawać, ani szukać kabla. Obudziła się o 13.00. Jest 15.00, sobota. Ona siedzi w pokoju w pidżamie i właśnie telefon oznajmił jej czarnym ekranem, że bateria się skończyła. Sięgnęła po pilota od telewizora i włączyła urządzenie. Na ekranie rozbłysły reklamy świąteczne. Przez chwilę siedziała z jedną brwią w górze i zastanawiała się jak to możliwe. Przywołała wszystkie obrazy ostatnich tygodni i przybiła w duchu mentalnego face palma. Przecież święta już za tydzień. - dopowiedziała w myślach.Przez wszystkie wydarzenia minionych tygodni, zapomniała, że przychodzi przez nią znienawidzony okres. Święta Bożego Narodzenia. Nie dość, że zawsze, ale to praktycznie zawsze spędzała je sama, to na dodatek Adrien jest na nią obrażony, bo obudziła go w nocy.mSuper. - skwitowała w myślach. No po prostu super. - jęknęła i opadła na łóżko.

    Po chwili zebrała myśli i z pilotem w ręce przeskakiwała z kanału na kanał w poszukiwaniu czegoś godnego atencji. Ostatecznie wylądowała na kanale z kreskówkami dla dzieci. Lepsze to, niż jakieś słabe paradokumenty. - wstała z łóżka i podeszła do szafy. Wygrzebała z niej jakieś ubrania i założyła na siebie.

Zauważywszy wczorajsze ciuchy porozwalane na podłodze, w głowie pojawił się jej obraz obrażonego Adriena. Przecież ja tylko chciałam, żeby mnie odwiózł. - podeszła do porozrzucanych ubrań i je zebrała. Poprawiła koka na głowie i wyszła z pomieszczenia. Czas coś zjeść. - pomyślała i poklepała się po swoim płaskim brzuchu.

   Będąc w kuchni, zdziwiła się, gdy zobaczyła, że na blacie stoi szklanka z wodą. Do połowy pełna. Jeśli dobrze zrozumiała, to co napisali jej rodzice, nie mogło ich tu być. Zaprzeczało to temu, iż powiadomili ją o podróży do wujka z Chin. Wyjęła z szuflady wałek i cicho poszła w stronę salonu, skąd słychać było odgłosy włączonego telewizora. Zakradła się do pomieszczenia i nasłuchiwała. Odgłosy ucichły, teraz było słychać tylko kroki w jej stronę. Tętno Marinette przyspieszyło. Miała już zamachnąć się wałkiem, gdy zauważyła blond czuprynę. Wypuściła ze świstem powietrze i opuściła wałek.

- Co ty tu robisz? - zapytała wyraźnie zdziwiona.

- Też Cię miło widzieć, kochanie. - odparł Adrien. 

To jednak nie jest obrażony? - zamyśliła się ciemnowłosa. 

- Moi rodzice powiedzieli, że twoi rodzice wyjechali i kazali mi mieszkać z Tobą tydzień, to jestem. - oznajmił z głupkowatym uśmiechem.

- Przecież dałabym sobie radę sama. - burknęła Marinette pod nosem.

- Nie zaprzeczam, ale przyznaj, cieszysz się słonko. - mrugnął do Dupain-Cheng, która momentalnie się zarumieniła.

Blondyn zaśmiał się. 

- No, to mam odpowiedź.

- A ty, tak całkiem przypadkiem nie byłeś na mnie obrażony? - zagadnęła.

- Oj daj spokój. Nikt nie lubi, jak budzi się kogoś w środku nocy.

- Oj daj spokój. Nikt nie lubi, jak ktoś zamiast zawieźć do domu, zawozi gdzieś indziej. - przedrzeźniała chłopaka.

- Serio? Będziemy się teraz kłócić? - zapytał i uniósł brew, totalnie tym rozbawiony.

- Tak, będziemy. - odpowiedziała i założyła ręce na piersi. 

Zagryzła wargę i uśmiechnęła się, gdy zauważyła błysk w oczach chłopaka.

- Przepraszam. - odpowiedział. 

Dziewczyna zachichotała i przytuliła się do zielonookiego. On podniósł jej podbródek i złożył pocałunek na jej wargach. 


*

Troszkę inaczej... MIRACULUMOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz