10

3.3K 159 11
                                    

- Wołałeś mnie, dziadek? - Kiedy weszłam do przedpokoju, stanęłam, jak wryta.
- Witaj, Meghann. - Moja rodzicielka chciała mnie przytulić, lecz jej na to nie pozwoliłam. Rozczarowana wybiegłam z pomieszczenia do salonu, gdzie był tata.
- Tato, ona tu jest!
- Kto? - Jego oczy momentalnie pociemniały, gdy zobaczył kobietę, która niegdyś była jego żoną. Elena wstała i przywitała się uściskiem dłoni z "mamą". Tata nie odezwał się ani słowem, a babcia ucieszona rzuciła się w ramiona kobiety. W końcu była jej matką. Postanowiłam się przejść, aby wszystko przemyśleć. Wyszłam bez słowa z domu, zostawiając karteczkę na szafce na przedpokoju.

Wychodzę. Wrócę za niedługo.
                       Meghann

Przemierzając uliczkami Trenton, cały czas zastanawiałam się, po co przyjechała z Francji. Postanowiłam wejść w pocztę, aby nie myśleć o kobiecie.

____________________________________
Nadawca: Meghann Carson
Data: 18 listopad 2017, 22:13
Temat: Numer
Adresat: Jamie Dornan

Skoro chce Pan porozmawiać, proszę zadzwonić.
Mój numer tel.: 321-321-321
____________________________________

Postanowiłam usiąść na pobliskiej ławce. Po 5 minutach, zadzwonił mi telefon.
- Meghann..- Jego głos hipnotyzował mnie za każdym razem. Cała złość momentalnie uleciała.
- Słucham? O co panu chodzi? - Musiałam udawać złość, aby nie czuł się zbyt pewnie.
- To co napisałem jes prawdą. Kiedy pierwszy raz źle się do mnie odezwałaś, bardzo mi się to spodobało. Jesteś taka piękna i mądra... - Urwał na chwilę, jakby zastanawiał się nad dalszą wypowiedzią. - Chciałbym się z tobą spotkać. Masz czas jutro?- Zapytał z nadzieją w głosie.
- Jestem w Trenton. Nie mogę. Wracam po 18 do domu. - Nastała 30 sekundowa cisza.
- Przyjdziesz w poniedziałek, na zajęcia? Nic ci nie zrobię. - Zastanowiłam się chwilę, lecz nie odpowiedziałam na jego pytanie.
- Czemu nic nie mówisz?
- Przyjdę. Muszę kończyć. Pozdrowienia dla żony. - Moja wypowiedź znacznie go zaskoczyła, gdyż westchnął rozgoryczony.
- Co ty mówisz, Meg? - Rozłączyłam się i zaczęłam się śmiać.
...
- Gdzie byłaś? - Tata siedział sam na kanapie, lekko smutny.
- Musiałam się przejść. Zostawiłam ci kartkę. Idę spać. - Mężczyzna spojrzał na mnie i przytaknął. Postanowiłam jeszcze zadzwonić do Dane'a, ponieważ mu obiecałam.
- Danio, jak tam? Co robisz?
- Śpię. Czemu dzwonisz tak późno, Meghann? Zresztą skoro już dzwonisz, muszę ci coś powiedzieć. - Nie lubiłam, gdy tak mówił, mimo, że zdarzało się to dosyć często. - Spotkałem dzisiaj Dornana z jego żoną. Mocno się kłócili przy swoim aucie, po czym on jej wykrzyczał, że muszą od siebie odpocząć, skoro mu to zrobiła. Myślę, że go zdradziła, ale to nie jest pewne. - Westchnąłam zadowolona, lecz nie chciałam, aby mój przyjaciel się czegoś domyślił. - Meg, słuchasz mnie?
- Tak, tak.. Nie wiem, co powiedzieć. To ich sprawa. Zadzwonię jutro, Dane. Pa. - Rozłączyłam się pośpiesznie, po czym napisałam sms'a do Jamiego.

Do: Jamie D.
Czy może Pan przyjechać do Trenton? Jeśli to nie jest problem.

Od: Jamie D.
Oczywiście. Stało się coś? :-)

Do: Jamie D.
Nie. Po prostu, szkoła to nie jest dobre miejsce do rozmowy. :)
Spotkajmy się w centrum, o 10 rano.

Od: Jamie D.
Do jutra. Dobranoc ;-D

...
- Kto po ciebie przyjedzie? - Tata zadawał różnorodne pytania, gdy się pakowałam. Postanowił zostać jeszcze dwa dni, ze względu na sprawy zawodowe.
- Dane, tato. Przyjedzie do centrum. Nie chcę, aby tutaj przyjeżdżał. - Oznajmiłam smutno. Odwróciliśmy się w tym samym momencie, kiedy moja "mama" weszła do pokoju.
- Zostawisz nas same, George? - Mężczyzna bez słowa wyszedł z pokoju. - Meg, porozmawiaj ze mną. Nie unikaj mnie. - Nie spojrzałam w jej stronę, pakowałam się dalej. Kobieta usiadła na fotelu cały czas mi się przyglądając. - Wiem, że popełniłam błąd, ale zrozumiałam, że nie mogę bez ciebie żyć.
- Cieszę się, że po 8 latach, doszłaś do takiego wniosku. Nie licz na mnie, Catherine. - Opuściłam pokój, trzaskając drzwiami.
....
 
Od: Jamie D.
Jestem na miejscu.

Do: Jamie D.
Ja też. Jestem w kawiarni: " Rose and her tea" ;)

Po chwili, do knajpki wszedł Dornan. Ubrany był w zwykły biały t-shirt, na to miał zarzuconą niebieską, jesienną kurtkę, i czarne spodnie. Wyglądał nieziemsko. Kiedy mnie zauważył ma jego zaniepokojonej twarzy zagościł uśmiech. Podszedł do mnie, a ja rzuciłam się mu w ramiona. Zaskoczony odwzajemnił uścisk, a z moich oczu zaczęły lecieć łzy.
- Co się stało, Meghann? - Wskazałam na walizkę, a on nadal nie rozumiał o co mi chodzi.
- Czy może mnie pan zawieść do domu, do Nowego Jorku? - Wychlipałam, patrząc prosto w jego zielone oczy.
- Pod jednym warunkiem..- O nie, znowu coś. - Mów mi Jamie, James.. Jak wolisz. Tylko nie pan. Oczywiście w szkole obowiązują cię stare zasady. - Wyszliśmy z kawiarni i skierowaliśmy się do jego czarnego bmw. Otworzył mi drzwi, na co się zaśmiałam.
- Coś nie tak, Meg?
- Cóż za dżentelmen, z pana. - Rozpromienił się, po czym wsiadł od strony kierowcy.
- Co robiłaś w Tefton? I dlaczego musiałem cię odebrać? Oczywiście nie robi mi to kłopotu, po prostu pytam. - Spojrzałam przelotnie na niego i ciężko westchnąłam.
- Byłam u dziadków z tatą i jego partnerką, i jej córką. Mój tata musiał zostać dłużej, nie miałam się do kogo zwrócić, aby po mnie przyjechał..- Oczywiście skłamałam, Dane na pewno by po mnie przyjechał. - Chciałam iść do szkoły jutro. - Kierowaliśmy się właśnie na autostradę, po czym Dornan przyspieszył.
- Rozumiem. Cieszę się, że akurat po mnie zadzwoniłaś... Musimy porozmawiać o nas. - Spięłam się trochę na jego słowa.
- Nie ma żadnych nas, Jamie.
- Ale może to się zmienić. Coś do ciebie poczułem, Meghann. Jak wczoraj, powiedziałaś mi o tym, abym pozdrowił żonę... Okropnie się zdenerwowałem. Najchętniej bym ci wtedy dał klapsa..- Urwał zastanawiając się nad swoimi słowami. Nic się nie odzywałam, uważnie go słuchając. - Czy ty.. Czujesz to samo? - Zamurowało mnie. Nie spodziewałam się takiego pytania.
- Ja, ja..?! - Zamknęłam oczy, aby poważnie zastanowić się co robię. - Tak. - Oznajmiłam cicho, ledwo usłyszanie. Jednak na tyle głośno, że mężczyzna dosłyszał. Ucieszył się, po czym zjechał na pobliską stację paliw. Wysiadł z samochodu uradowany bez słowa i skierował się do środka. Po 5 minutach wrócił z małym bukiecikiem czerwonych róż.
- To dla ciebie, Meggie. - Wręczył mi je i złączył nasze usta w lekkim pocałunku. Tym razem odwzajemniłam. Nagle usłyszałam dźwięk dzwoniącego telefonu. Zajrzałam do torebki i na wyświetlaczu było zdjęcie taty.
- Halo.. Cześć tato.
- Jedziecie?
- Tak.. Jesteśmy już blisko...yyy.. Za godzinę będziemy w Nowym Jorku. - Stes dał za wygraną i mówiłam bez składu.
- To dobrze, kochanie. Pozdrów Dane'a. Prawdopodobnie jednak zostaniemy tutaj do czwartku. Martwię się, że będziesz sama.
- Tatoo.. Jestem już dorosła. Niedawmo skończyłam 18 lat. Nie jestem już dzieckiem. Muszę kończyć. Pa, kocham cię. - Rozłączyłam się, po czym ponownie pewnie złączyłam nasze usta. Nie wiedziałam, czym się kieruję, lecz nie myślałam o konsekwencjach.
...
Hej! Dzisaj 1000 słów 💕 Jak się podoba? Meggie- ale z niej wariatka. Hahahah 😂 Chyba się zakochała dziewczyna. Dane- on jest sprawcą całego zamieszania. Zawsze trzeba na kogoś zrzucić 😂 Komentować, gwiazkować i przede wszystkim czytać 💕

Niczego nie żałuję (Nauczyciel) I, II, III ✔️Tempat cerita menjadi hidup. Temukan sekarang