10.2

753 47 8
                                    

- Przede wszystkim powinniśmy porobić coś razem. Zwykłego... Jak oglądanie telewizji, czy wspólne zakupy spożywcze. - Zaczęłam rozmowę. Leżałam na kanapie, kiedy Jamie przygotowywał herbatę, jak przystało na wykwintnego, utalentowanego kucharza.
- Dobrze. Jakiś konkretny film, czy bzdury z tv?
- bzdury z telewizji. - Wzięłam do ręki telefon.

Od: Jude
Cześć! Mam nadzieję, że pamiętasz o naszym dzisiejszym spotkaniu.

Do: Jude
Oczywiście, że tak. Do zobaczenia ;*

- Zapomniałam o spotkaniu z Jude'm. - Zaczęłam.
- No i co?! Napisz mu, że nie masz czasu.
- Ale ja chcę się z nim spotkać. - Wstałam i podeszłam do szafy. Wyciągnęłam niebieską, zwiewną sukienkę, którą kiedyś kupił mi James. - Myślisz, że ta może być? - Popatrzył spod byka. Usiadł na moim poprzednim miejscu i postawił kubki na stole.
- Nie wiedziałem, że ją nadal masz.
- Mam. - Ściągnęłam t-shirt i założyłam sukienkę. Powoli ściągnęłam także spodenki. - Przyniesiesz mi z przedpokoju jedego sandałka... Tego czarnego?
- Tak.
Spojrzałam w lustro. Jak zwykle nie malowałam się. Uczesałam włosy w luźnego koka, w tym czasie Jamie przyniósł mi buta.
- Dziękuję...
- Do usług. - Posmutniał. Spojrzałam na zegarek. Było za piętnaście piąta.
- Zawieziesz mnie?
- Gdzie?

...
Usiadłam na ławce w Central Parku. Spoglądałam w telefon, kiedy to ktoś zasłonił mi oczy.
- Zgadnij kto!?
- Jude?
- Bingo. - Usiadł koło mnie. Złożył mi buziaka na policzku. - Cześć.
- Cześć...
- To dla ciebie. - Wręczył mi mały bukiecik różowych goździków (kwiaty).
- Dziękuję. - Tym razem to ja go cmoknęłam. - Piękne. Skąd wiedziałeś, że to moje ulubione?
- To moja słodka tajemnica...
- No dobrze. Nie chcesz powiedzieć to nie. - Zmrużyłam oczy.
- Gdzie chciałabyś pójść? - Zlustrował mój strój.
- Mam ochotę na porządną imprezę. Co powiesz na jakiś bar? - Zaskoczyłam go.
- W porządku. Jak chcesz. Nawet wiem, gdzie możemy iść.
- Cieszę się, panie doktorze.
- Jak noga?
- Jutro idę ściągać gips. Później rehabilitacja.
- Znam dobrego fizjotrapeutę, nawet nie będziesz musiała płacić.
- Nie trzeba, Jude. - Uśmiechnęłam się.
- Trzeba, Meggie. Jesteś dla mnie bardzo ważna. - Zrobiło mu się głupio, gdy to powiedział. - Nie w tym sensie. - Chciał się tłumaczyć, ale mu przerwałam.
- Rozumiem. Chodźmy. - Pomógł mi wstać. - Dzięki...
- Mówiłaś Jamie'mu?
- O tym, że się z tobą tu jestem? Tak.
- I co on na to?
- Szczerze? Nie był zadowolony, ale to nie jego sprawa z kim się spotykam. To że jesteśmy zaręczeni nie zmienia mojej niezależności. - Lekko się spiął.
- Zaręczeni? - Przełknął ślinę.
- Jamie ci nic nie mówił?
- Nie...
- Oświadczył mi się. Przyjęłam jego zaręczyny, ale narazie pozostaniemy bez ślubu. Zero planów, zmartwień i tak dalej dotyczących ślubu. Najpierw musimy załatwić własne... Rozwiązać.
- Macie problemy?
- Nieduże, ale są. - Spojrzałam na prawo i lewo, i przeszliśmy przez ulicę. Weszliśmy do znanej knajpki, w której odbywają się niezłe imprezy. Ludzi było mało ze względu na wczesną porę, lecz muzyka już grała.
- Czego się napijesz? - Złapał mnie za rękę, żebym spojrzała w jego stronę, ponieważ się zamyśliłam.
- Hmm...? Co mówiłeś?
- Co chcesz do picia?
- Może... Yy... Czystą.
- Przecież nie pijesz alkoholu. - Skarcił mnie wzrokiem.
- Mimo, że jestem przeciwniczką alko, dzisiaj mam ochotę. Muszę się rozładować. Jestem spięta, zestresowana... - Zaczęłam wyliczać. Usiadłam z pomocą blatu na krześle barowym. Barman od razu podszedł do naszej dwójki.
- Co podać?
- Colę i kieliszek czystej. Jeden. - Jude złożył zamówienie, a ja rozejrzałam się. Stoliki niektóre były zajęte. Ludzie uśmiechali się, śmiali, rozmawiali żwawo, a mi nie było do śmiechu.
- Dla pięknej pani. - Brat Jamie'go podał mi kieliszek. Wypiłam jednym duszkiem.
- Dziękuję. - Skrzywiłam się. Uśmiechnął się niewidoczne.
- Jak tam twoja dziewczyna?
- Dobrze.
- Tylko dobrze?
- Rozstaliśmy się. - Zszokował mnie.
- Co się stało? Jeśli mogę wiedzieć, oczywiście. - Pokazałam barmanowi, aby doniósł całą butelkę.
- Hmm... Po prostu nie pasowaliśmy do siebie. Za mało czasu sobie poświęcaliśmy. Ona znalazła sobie nowego faceta... Zastałem go śpiącego w moim łóżku. Obudziłem go. Nie byłem zły. Był w szoku. Wstał pośpiesznie i chciał się ubrać, ale powiedziałem mu, że w porządku. Zapytałem, czy jest nowym facetem mojej narzeczonej i tyle. Nawet się zakuplowaliśmy przez kwadrans.- Nalałam mu wódki do coli.
- Przykro mi.
- Mi nie. Dawno przestałem ją kochać.
- To jeszcze bardziej przykre, Jude.
- Tak bywa.

...
Kiedy byłam już totalnie pijana tańczyłam z Jude'm każdy kawałek. Nie patrzyłam na gips, nie przejowałam się niczym. Jude był trzeźwy, ponieważ wypił tylko jednego drinka, którego mu przygotowałam.
- Muszę odpocząć. - Próbował przekrzyczeć muzykę. Uwiesiłam mu się na szyji.
- Tańcz ze mną, kochanie. Proszę.
- Chodź! Ty też musisz odpocząć.
- Nigdzie nie idę.
- Idziesz i koniec! - Pociągnął mnie w stronę stolika. - Siadaj tu. Idę do toalety. Nigdzie nie idź!
- Tak jest, sierżancie! - Zasalutowałam ledwo. Rozejrzałam się trochę, ale nie było nikogo ciekawego. Wstałam, lecz straciłam równowagę i prawie się przywróciłam, lecz ktoś mnie przytrzymał.
- Dzięki. - Spojrzałam na mężczyznę, który był koło czterdziestki. Włosy ciemny blond, ciepłe rysy twarzy, a do tego niebieskie oczy. Nie widziałam zbyt dobrze. Świat mi wirował, ale próbowałam zapamiętać każdy szczegół na jego buzi.
- W porządku. Jestem Frank. - Podał mi rękę.
- Meggie. Miło mi cię poznać. - Zerknęłam na jego strój. - Miło poznać, kapitanie. - Miał na sobie sztruksowe, granatowe spodnie i niebieską koszulę wojskową z odznaczeniami. Nazywałyśmy to strojem reprezentacyjnym, udawanym cywilnym. To była nazwa wymyślona przez Savannah.
- Widzę, że nawet po pijanemy pani rozpoznaje stopnie wojskowe.
- Tak. Jestem sierżantem.
- Serio? - Wyraźnie go zaskoczyłam.
- Tak. Ale to stare dzieje. Teraz odpoczywam. Nie myślę o wojsku.
- Słusznie. Czy pani sierżant zatańczy ze mną?
- Z wielką przyjemnością. - Wybełkotałam. W między czasie wypiłam szklankę z jakimś alkoholem. Złapałam go za ramiona i kołysaliśmy się w rytm piosenki.
- Ładnie pachniesz, Frakie. Przystojny jesteś.
- Dziękuję. Ty także ładnie pachniesz i jesteś piękna. - Odpowiedział tym samym.
- Nie ściemniaj, Frank! Przepraszam... Panie kapitanie.
- Jestem na przepustce, którą sam sobie wydałem. Mój oddział bawi się tu także.
- To cudownie! - Krzyknęłam, niewiadomo z jakiego powodu. - Wiesz co? Mam ochotę stąd wyjść. Zabawmy się. Noc jest taka piękna. My młodzi. - Pociągnęłam go do wyjścia.
- Co ci się stało z nogą, Meg?
- Takie tam skoki wojskowe. Nie mówmy o pracy. Pocałuj mnie, Eric. Mocno. - Popatrzył dziwnie na mnie. - No! Dalej, Eric! Dobra sama to zrobię. - Wbiłam mu się natarczywie w usta. Całowałam go, jakbym się za nim stęskniła. Za jego ustami. W końcu przestałam.
- Mam na imię Frank.
- Wiem, głuptasie. - Ponownie złączyłam nasze usta. Nagle poczułam mocne szarpnięcie. Jude zdenerowany patrzył na mnie.
- Szukam cię od godziny!
- Wal się!
- Czy ty wiesz, że masz narzeczonego? A pan o tym wie?- Frank pokręcił głową. - Jedziemy do domu.
- Odwal się ode mnie! Nie znam cię. - Zaczęłam się z nim szarpać.- Puść mnie! - Wsadził mnie do taksówki. - Frank! Zadzwoń do mnie jutro! - Krzyknęłam.
- Uspokój się! Co ja powiem Jamie'mu?
- Weź, gościu! O co ci chodzi? Frank to mój facet, a ty mnie od niego zabrałeś!

...
Obudziłam się z silnym bólem głowy. Rozejrzałam się po pomieszczeniu, w którym się znajdowałam. Niewielka sypialnia nie była mi dotąd znana. Powędrowałam w jakimś kierunku i trafiłam do kuchni. Jude siedział na krześle barowym i pił kawę.
- Cześć... Ekhemm... - Złapała mnie chrypka. - Cześć.
- Wstałaś?
- Co ja tu robię? - Usiadłam koło niego. Miał na sobie tylko bokserki. Jego ciało mnie podniecało. Było podobnie wyrzeźbione do Jamie'go.
- Trochę się wczoraj upiłaś
- Nic kompletnie nie pamiętam. Pamiętam tylko moment, kiedy kazałam ci pić drinka. Później taśma się urywa. - Złapałam się za głowę.
- Rozumiem. Trzymaj. - Podał mi szklankę i tabletkę. - Pij dużo wody i zażyj to. Zaraz cię odwiozę do domu. Na dziesiątą mam dyżur.
- Okej. - Miałam na sobie tylko bieliznę. Jude wciąż zerkał na moje ciało.
- Pamiętasz Franka?
- Jakiego Franka?
- Żadnego. - Zamknął lodówkę. - Jesteś głodna?
- Nie. Nic nie przełknę. Odwiź mnie już. Proszę. - Powróciłam do sypialni i zrzuciłam na siebie wczorajszą sukienkę.

...
Weszłam do mieszkania lekko ospała. Popatrzyłam na kanapę, na której spał James. Na stole leżały jakieś listy. Podeszłam bliżej i wzięłam je do ręki. To nie były jakieś listy. To były listy od Eric'a. Wpadłam w furię.
- Wstawaj! - Ryknęłam. - Obudź się. Łzy leciały mi, jak grochy. - Jakim prawem to czytałeś? - Otworzył swoje zaspane oczy i usiadł. - Odpowiadaj! Jakim prawem?! - Ścisnęłam je mocno.
- Co jest? - Wstał i chciał mnie przytulić.
- Dlaczego czytałeś moje listy? Kto ci pozwolił?
- Przepraszam. Po prostu pomyliłem koperty. - Próbował się tłumaczyć, lecz ja szybkim krokiem poszłam do małej sypialni i zamknęłam się w niej na klucz.
- Boże! Meghann! Nie kłóćmy się!
- Daj mi odetchnąć. Daj mi minutę, bo wybuchnę.
- To ja powinienem być zły.
- Ty? Chyba śmieszny jesteś.
- Kto to jest Frank?

...
Obsada:
Frank - Kevin Costner (jeszcze za młodu - Z filmu "Bodyguard")

Frank nie pojawił się przez przypadek. Jak myślicie: Kim on jest?

Niczego nie żałuję (Nauczyciel) I, II, III ✔️Wo Geschichten leben. Entdecke jetzt