Rozdział CXXV

55 6 0
                                    

Draco w zamyśleniu wracał do lochów. Po spotkaniu szlamy zaczął w jego głowie kiełkować pewien pomysł, którego kształtów nie potrafił w tym momencie bliżej określić. Był jeszcze zamazany i niewyraźny, ale z pewnością czekał tylko na możliwość wykorzystania.

Ślizgona zaskoczyła reakcja Ani. Słyszał oczywiście co się stało - przez kilka dobrych dni cała szkoła rozmawiała niemal tylko o tym. Szukano jej wszędzie, byli nawet tacy, którzy snuli wyobrażenia, jakoby dziewczyna uciekła z zamku i dołączyła do legionów Czarnego Pana. „Głupcy!" – Draco aż kipiał ze złości na myśl, że ktoś taki jak ona (zwykła szlama) mógłby zasłużyć na zaszczyt godny tylko osób najczystszej krwi.

Musiało minąć parę dni, by Malfoy dopatrzył się w tym pewnego rodzaju prawidłowości, a nawet genialności pomysłu. Zaczął podstępnie odwiedzać dziewczynę w najmniej oczekiwanych momentach. Przestała nauczać, co nie było korzystną okolicznością. Chłopak musiał jej teraz szukać po całym zamku - nie dało się sprawdzić rozkładu zajęć Ani na żadnym z planów. Dodatkowo przez jakiś czas kręcili się wokół niej jej byli uczniowie, co tylko komplikowało sprawę.

Wypuścili ją ze skrzydła szpitalnego, snuła się więc korytarzami jak wyjątkowo smętny duch. Dodatkowo niesamowicie "zdziczała". Uwielbiała chować się po kątach, właziła w każdą szparę, jaką tylko odnalazła. To już nie była ta sama osoba. Na domiar złego, teraz na krok nie opuszczała czarnej książki, którą oddał jej Dracon. Wczytywała się w nią chciwie za każdym razem, gdy tylko znalazła chwilę samotności, czyli praktycznie bez przerwy. Byłaby łatwym celem, gdyby tylko ktoś zdecydował się wykorzystać tę chwilę jej słabości...


-Severusie, ona musiała tego bardzo chcieć – Dumbledore trzymał mocno Mistrza eliksirów za ramię i patrzył mu w oczy. Oboje już dowiedzieli się, że dziewczyna straciła pamięć – Nie jestem w stanie jej pomóc, nawet gdybym bardzo tego pragnął.

-Łżesz – warknął czarodziej, wyrywając się dyrektorowi. Trzasnął drzwiami, jak to ostatnio miał w zwyczaju i wściekły powrócił do swoich lochów.

Zamachnął się i w napadzie szału strącił z półki połowę fiolek wypełnionych wielobarwnymi eliksirami. Szybko tego pożałował, bo całą salę wypełnił gęsty, gryzący dym. Zaniósł się kaszlem, po czym jeszcze głośniej niż poprzednio zatrzasnął za sobą kolejne drzwi, pozwalając, by gęste opary wpełzły w każdy kąt klasy eliksirów.


-Ten, kto to pisał, musiał być bardzo smutnym człowiekiem – Malfoy usłyszał te słowa już z daleka, jeszcze zanim zobaczył plecy dziewczyny. Przez chwilę wydawało mu się, że mówi sama do siebie, jednak kiedy cicho podszedł bliżej, zobaczył stojącego przed nią ogromnego pająka. Zwierzak wyglądał na śmiertelnie wystraszonego, ale wyraźnie zasłuchanego w słowa nastolatki. Parę razy machnął jej nawet rozumnie włochatą nogą.

Ślizgon załamał się tym widokiem. Podszedł do Ani, strzepnął pajęczaka z ławki i zajął jego miejsce.

-Ile razy mam ci powtarzać, że to twoje notatki? Spójrz – wyjął jej z dłoni książkę, przekartkował i wskazał na kręty podpis – Widzisz? Twój.

Dziewczyna pokręciła przecząco głową i zaśmiała się.

-Przecież ja nie mam męża, głuptasie – pstryknęła go w nos, aż skrzywił się z niezadowoleniem.

-Ogarnij się – syknął, odtrącając jej rękę, zanim potargała mu włosy – Możesz sobie niańczyć Snape'a – cisnął w nią książką, która trzymał w dłoni i odszedł równie cicho i niespodziewanie, jak się pojawił.


-Nie uważasz Severusie, że lepiej będzie, jeśli dziewczyna na jakiś czas wróci do domu? – Dumbledore zagadnął Severusa któregoś razu przy kolacji. Mężczyzna głośno odłożył sztućce na swój talerz. Zaklął pod nosem, przecierając zmęczoną twarz dłonią.

-Tu jestem ja i tu jest jej dom.

-Nie jesteś jej jedyną rodziną.

-Jestem. Jestem jej jedyną, prawdziwą rodziną! – „Ty zadufany w sobie dziadu..." – dodał w myślach. Stracił apetyt.

Wstał od stołu i poszedł odnaleźć swoją żonę. Tej nocy nie zamierzał pozwolić jej spać gdziekolwiek poza ich sypialnią. Szukał Ani dość długo, pomimo że znał już prawie wszystkie jej kryjówki - tym razem siedziała skulona na jednym z zimnych parapetów wieży Gryffindoru. Drzemała, więc mężczyzna postanowił jej nie budzić. Łagodnym ruchem zsunął ją z lodowatej powierzchni i wziął na ręce. Mimo to, ocknęła się nagle z cichym jękiem.

Severus powoli godził się z tym, że dziewczyna go nie pamięta. Znów stał się dla niej zupełnie obcym człowiekiem - ponurym profesorem eliksirów. Chociaż musiał przyznać, że chwilami zauważał drobne poprawy. Jakby w przebłyskach dawnej pamięci czasem przybiegała do niego z płaczem i wtulała się w jego długą szatę. Raz zaciągnęła go nawet do łóżka, choć „zaciągnęła" to raczej nieodpowiednie słowo - po prostu wpiła się w jego usta i pchnęła go na posłanie. Specjalnie nie protestował. Takie przebłyski były jednak chwilowe i nieczęste - potem znów wszystkiego zapominała.

Położył ją do łóżka, samemu woląc usiąść obok - na krześle. Nie ufała mu. Gdyby nie była na wpół śpiąca, pewnie nie pozwoliłaby mu się tu ulokować. Nie ufała Severusowi w takim stopniu. Musiało minąć trochę czasu, zanim mężczyźnie udało się nakłonić dziewczynę, by wypuściła z rąk czarną książeczkę, którą następnie odłożył na nocną szafkę. Domyślał się, iż jest to pamiętnik Ani, jednak nie chciał do niego zaglądać. Zbytnio cenił sobie swoją prywatność, by naruszać cudzą.

Już za późno na zmianyWhere stories live. Discover now