Rozdział CXXIX

23 6 0
                                    

Przyszpilił ręce ex-wiedźmy nad jej głową.

-Wiedziałem, że prędzej czy później będziesz moja – wymruczał, zsuwając ramiączka stanika z ramion dziewczyny.

-Draco! – drzwi otworzyły się nagle. Stała w nich Bellatrix z miną pełną reprymendy. „Gdyby tylko Czarny Pan dowiedział się, co ten chłopak wyprawia..." – Ojciec zarządził spotkanie w jadalni. Teraz! – położyła szczególny nacisk na ostatnie słowo.

Ania uważnie obserwowała , jak twarz, a zaraz potem całe ciało Malfoy'a tężeją. Tylko w oczach migotała wściekłość. Odsunął się od dziewczyny.

-Zaraz do ciebie wrócę – warknął, żeby w następnym momencie gwałtownie obrócić się na pięcie i wymaszerować za Bellą z pomieszczenia.

Uciekać!" – jedyna myśl, odbijająca się głośnym echem w głowie Ani. Kiedy tylko za śmierciożercami zamknęły się drzwi, owinęła się jakkolwiek strzępem, który pozostał z jej sukienki i rzuciła się do okna. Miała szczęście. Tutaj zostało zastosowane dokładnie to samo rozwiązanie, co w jej celi. Uświadomiła to sobie, gdy tylko jej wzrok spoczął na oknie. Wdrapała się na nie i przerzuciła nogi na zewnątrz.

Jeśli Duo Amantes działa, uda mi się uciec, jeśli nie - zabiję się, co z pewnością będzie o wiele lepsze niż to, co czeka mnie w tej twierdzy" – stwierdziła, zsuwając się z czegoś w rodzaju parapetu.

W pierwszym momencie jej dłonie natrafiły na pustkę, więc zsunęła się niekontrolowanie o kilkanaście centymetrów, skrobiąc paznokciami po twardej ścianie. Dopiero po chwili palce odnalazły grube sploty bluszczu. Wokół twierdzy śmierciożerców rzucony musiał być krąg pogodowy – właśnie dlatego klimat przypominał tam bardziej lato niż okolice Bożego Narodzenia. Ex-wiedźma nie miała zbyt dużej nadziei, by rośliny mogły ją utrzymać, jednak niespodziewanie okazały się wyjątkowo wytrzymałe. Bezpiecznie udało jej się zejść po nich kilkadziesiąt metrów.

Wszystko zdawało się iść świetnie, do momentu, kiedy niespodziewanie pod rękoma ex-wiedźmy skończyło się pnącze. Śmierciożercy musieli je podciąć, żeby nie zasłaniało słońca w niższych pomieszczeniach. Dziewczyna ze zgłuszonym okrzykiem poleciała w dół. Była w tym momencie na wysokości szóstego piętra. „To koniec" – przemknęło jej przez głowę. Ziemia zbliżała się do niej gwałtownie.

Dziewczyna zamknęła oczy, oczekując na gwałtowny wstrząs i falę bólu, przeszywającego jej ciało. Niespodziewanie w zasięgu jej rąk pojawił się parapet. Schwyciła się go kurczowo, otwierając oczy. Zerknęła w dół. Znajdowała się jakieś dwa metry nad ziemią. Już by nie żyła, gdyby nie to okno. Odetchnęła z ulgą - jak się okazało zdecydowanie przedwcześnie.

Podniosła głowę, zaglądając do wnętrza. Po drugiej stronie otworu w ścianie znajdował się człowiek, który patrzył prosto na nią, nie kryjąc zdziwienia. Był to Tom.

Ania powoli podniosła palec do ust, niemo błagając, by śmierciożerca jej nie zdradził. Liczyła, że chociaż on byłby w stanie się na to zdobyć. Ostatecznie nie rozmawiało się z nim na plaży aż tak źle. Jakaż ona była naiwna...

Mężczyzna podniósł taki wrzask, z jakim ex-wiedźma chyba nigdy się nie spotkała. Potem chwycił różdżkę i wycelował nią w dziewczynę na parapecie. Avada Kedavra trafiłaby ją prosto w serce, gdyby w porę nie zsunęła się na ziemię i nie rzuciła biegiem w stronę lasu.

Wyciągała nogi najbardziej, jak tylko mogła, potykając się o kamienie i wystające pozostałości wyciętych drzew. Zaraz też zaroiło się od świszczących wokół Ani zielonych promieni. Zerknęła w biegu przez ramię i zobaczyła przed twierdzą Dracona. Trzymał za wysadzaną ćwiekami obrożę ogromnego psa. W następnej chwili spuścił go, co dziewczyna widziała, jak w zwolniony tempie.

Tym razem potknęła się tak skutecznie, że przeturlała się parę metrów po twardej ziemi, zanim z trudem ponownie wstała. Nie miała już siły biec. Mimo to ruszyła znowu (ostatkiem sił). Resztka adrenaliny, jaka się w niej zgromadziła, zmotywowała ją do dalszego biegu, jednak wiedziała, że nie będzie to trwało w nieskończoność - pies zaraz miał ją dogonić. W przeciwieństwie do Ani był regularnie karmiony i aż nadto wypoczęty.

Nagle ex-wiedźma zobaczyła białą plamę mknącą z ukosa. Za parę metrów ich drogi musiały się przeciąć.

-Jednorożec! – pisk podekscytowanej Bellatrix dotarł do uszu nastolatki, pomimo świstu powietrza.

Ratunek. Nawet nie śmiała o tym myśleć, kiedy ujrzała białą smugę na swojej drodze. W następnej jednak chwili już siedziała na jasnym grzbiecie, pokrytym aksamitną sierścią. Gdyby nie ten stary znajomy, Ania już by nie żyła.

Miała tylko na tyle siły, by wpić się palcami w długą grzywę, żeby nie zsunąć się na ziemię. Potem straciła przytomność niemiłosiernie zmęczona.

Już za późno na zmianyWhere stories live. Discover now