Rozdział CXXVIII

31 5 0
                                    


Zamknięta w celi miała naprawdę dużo czasu na przemyślenia. Szybko uświadomiła sobie, że Voldemort (chociaż mogłaby okazać się mu pomocną) nie przykładał zbyt wielkiej wagi do faktu przetrzymywania jej w twierdzy Malfoyów. Najwyraźniej miał na głowie ważniejsze sprawy. Prawdopodobnie nie zależało mu na niej w takim stopniu, jak wszystkim się wydawało. Wiedział pewnie, że przy pomocy tylko jednej wiedźmy nie osiągnie aż tak dużo, by pokładać w niej nadzieję na sukces. Chyba, że dzięki niej udałoby się zebrać również inne wiedźmy (rozsiane po całym świecie) - ostatecznie Ania nie mogła być jedyną.

-Panna Snape – Draco zarechotał pogardliwie, kiedy parę dni później przyszedł po ex-wiedźmę. Dziewczyna szybko załapała sens nowego przezwiska. „Panna" – kobieta niezamężna i „Snape" – nazwisko męża, który (o ironio!) odszedł, kiedy (zdawałoby się) najbardziej go potrzebowała.

Zaklęła pod nosem, lecz dość głośno, by doszło to do uszu Dracona.

-Trzymaj język za zębami, szlamo – warknął – Czarny Pan chce cię zobaczyć i lepiej, żebyś się mu spodobała – dodał z paskudnym uśmiechem – Bo w przeciwnym razie trafisz tam, gdzie twoje miejsce - do mojej komnaty – obleśnie klepnął ją w pośladek, oblizując wąskie usta. Dziewczyna zagryzła zęby, całą siłą woli próbując zmusić się do zniesienia tego upokorzenia i nie wymierzenia Malfoy'owi siarczystego policzka.


Tymczasem Severus Snape (o którym większość wtajemniczonych myślała, że wyjechał spóźniony na misję) był w momencie rozpoczynania wcielania w życie swojego planu. Już jakiś czas temu uznał, że w chore gierki Voldemorta i Dumbledora wplątany jest trochę zbyt długo. Wyposażył się zatem w odpowiednie fiolki eliksirów, niezauważony przez nikogo przelał ich zawartość do wodociągów Hogwartu i wyjechał, jak gdyby nigdy nic.


Minęło już dostatecznie dużo czasu, by Lupin zdążył otrząsnąć się po ślubie Ani i Severusa, chociaż wciąż uważał, że tych dwoje nie mogło połączyć nic poważnego. „Albo mają jakiś tajny układ, albo Snape po prostu wyprał jej mózg, co ja sam powinienem był zrobić kiedy tylko to się zaczynało" – powtarzał w myślach.

Od czasu tego feralnego ślubu nie dostał od dziewczyny ani jednej wiadomości. Prawdę mówiąc to, co tam zrobił, znał tylko z opowieści Jamesa i Syriusza. Sam nic nie pamiętał. Taką ilość alkoholu wypił wtedy po raz pierwszy i ostatni w życiu - jak zapewnił samego siebie, kiedy wreszcie „powstał z martwych", czyli wyleczył kaca.

Tak więc (jak już wspomniałam) Remus powoli powrócił do siebie i w miarę skutecznie pozbył się ataków „maniakalno-depresyjnych". Pozwolił sobie wreszcie wytłumaczyć, że nie ma prawa ingerować w życie Ani, postanowił za to odnowić ich relację i wysłał dziewczynie sowę. Kiedy przez parę tygodni nie dostał odpowiedzi, spróbował jeszcze raz, a potem ponownie. W końcu nie wytrzymał. Pojechał do Hogwartu, osobiście z nią porozmawiać.

To, że Filch nie chciał go wpuścić, mógł jeszcze zrozumieć. Facet był mściwy i nic w tym dziwnego - w końcu nieźle zaleźli mu za skórę. To, że Dumbledore (kiedy woźny raczył wreszcie po niego posłać) udawał, że go nie zna, też dało się wytłumaczyć - dyrektor uwielbiał się zgrywać. Ale to, że obydwoje zrobili wielkie oczy, kiedy spytał o Anię i wyglądali na szczerze zdziwionych, było bardzo niepokojące. Oni naprawdę nie pamiętali. Nie wiedzieli o czym Lunatyk mówi.


Czarny Pan patrzył na nią przenikliwym wzrokiem. Opuściła głowę, skubiąc nerwowo brzeg postrzępionej sukienki (właściwie szmaty), w która ją ubrali. Zimną, szponiastą ręką uniósł jej brodę tak, że musiała w końcu spojrzeć mu w oczy. Dziewczyna dobrze wiedziała, że Voldemort chce przyjrzeć się jej myślom. Musiał wiedzieć, czy faktycznie utraciła moc, czy nie okłamuje „jego lordowskiej mości". Nie mógł wiedzieć tego na pewno bez wglądu w jej umysł. Ex-wiedźma była zupełnie bezradna.

Kiedy w końcu ją puścił, osunęła się na kolana. Miała dziwne wrażenie, że przyglądał się tylko temu, co związane było ściśle ze sprawą jej magiczności, jednak pominął Severusa. Nie skupił się na nikim prócz niej, a przecież Mistrz eliksirów miał bezpośredni wkład w jej utratę mocy. Czy to nie było dziwne?

-Jest bezużyteczna – powiedział wreszcie. Malfoy'owie (i Bella, która pojawiła się nie wiadomo kiedy) pokornie opuścili głowy, wyraźnie skruszeni.

-Wiec co mamy z nią zrobić, panie?

-Zabijcie ja – wzruszył ramionami – Wszyscy jesteście głupcami! Zmarnowaliście mój cenny czas. Poniesiecie za to należną karę, Lucjuszu. Ale jeszcze nie teraz...

Śmierciożercy skłonili się nisko, a Czarny Pan bez słowa opuścił opływającą złotem rezydencję Malfoyów. Wszyscy sprawiali wrażenie, jakby ten fakt przyniósł im wielką ulgę. Wreszcie mogli ponownie się wyprostować.

Draco wstał jako pierwszy. Z paskudnym uśmiechem (z którego dało się wyczytać wszystkie jego obrzydliwe zamiary) podszedł do Ani. Złapał ją za ramię, boleśnie wpijając palce w jej ciało i pociągnął za sobą. Skierowali się z powrotem na wieżę. Widać komnata Malfoy'a znajdowała się w pobliżu „cel więziennych".

Chłopak otworzył drzwi za pomocą magii - najwyraźniej nie tylko te przeznaczone dla więźniów posiadały właśnie taki mechanizm. Wepchnął dziewczynę do środka i zaczął ściągać z niej brudną, postrzępioną sukienkę. Wrzasnęła, szamocząc się i odpychając go od siebie. Ślizgon zaśmiał się tylko z pogardą. Policzek, który po chwili wymierzyła mu dziewczyna, również zdawał się nie robić na nim żadnego wrażenia. Jednym szarpnięciem rozdarł bok jej sukienki.

Był o wiele silniejszy od ex-wiedźmy, która od kilku dni prawie nic nie jadła. Wykręcił jej ręce, wpił ustami w szyję i mocno przycisnął do siebie. Klęła, szarpiąc się bezskutecznie, a on się śmiał - okropnym śmiechem, który wwiercał się w jej umysł. Tak jak wtedy, kiedy w Wielkiej Sali podłożył Ani nogę, jednak tym razem dało się usłyszeć w nim odrobinę odmienną nutę. Jakby satysfakcja i zwycięstwo mieszały się nie tyle z pogardą, co ze skrywanym głęboko zawodem. Liczył, że dziewczyna tak po prostu mu się odda?

Jedna z jego dłoni zaczęła niebezpiecznie wędrować w górę nogi ex-wiedźmy. Uszczypnął ją w wewnętrzną stronę uda. Zrobił to tak mocno, że w oczach nastolatki zaszkliły się łzy. Syknęła przez zaciśnięte zęby.

Po raz kolejny warknęła, żeby ją puścił. Zrobił to, zrywając z niej ostatnie strzępy sukienki. Teraz dziewczyna stała przed nim w samej bieliźnie. W tym momencie idealnie dało się dostrzec wszystkie siniaki, zadrapania i blizny na jej ciele. Była równie brudna jak szmata, którą jeszcze chwilę temu miała na sobie. Jedynym jasnym (względnie czystym) miejscem na skórze dziewczyny była szyja, na której widniały teraz z koleiszkarłatne plamy.

Dracon przyglądał się dumnie swojemu dziełu. Ania stała pod ścianą. Drżała, lecz bardziej z zimna bijącego od ścian niż ze strachu. Wciąż naiwnie wierzyła w swoją siłę.

Już za późno na zmianyWhere stories live. Discover now