| Rozdział Piąty |

520 41 19
                                    

Ryan cały wieczór modlił się, aby Brendon nie zadzwonił. Może się rozmyślił? Może zmienił zdanie? Uznał, że jest mu to niepotrzebne? W głowie szatyna pojawiały się różne scenariusze. Może Urie znalazł sobie kogoś lepszego? Albo nie miał na niego ochoty? Albo... cokolwiek?

Ale mylił się. O godzinie dziewiętnastej usłyszał coś czego nie chciał; dzwonek swojego telefonu. Z westchnieniem i... i strachem spojrzał na ekran. Nie zapisał jego numeru, nie musiał. Pamiętał go. 

- Szykuj się. Za pół godziny po ciebie przyjadę. - Usłyszał na dzień dobry co tylko sprawiło, że poczuł ścisk w żołądku. Nie zdążył nawet odpowiedzieć nim rozmowa się zakończyła. 

Powinien się jakoś specjalnie ubrać? Nie był pewien. Może najlepiej jakby się w ogóle nie ubierał? Dla Uriego to pewnie byłaby najlepsza opcja, ale nie mógł tak wyjść. Huh, o ile w ogóle mógł wyjść. Jego ojciec był w domu więc była jeszcze ta opcja do wzięcia pod uwagę, że nie wyjdzie. Szatyn w lokowanych włosach do ramion powoli wstał i przetrzepał swoją fryzurę. Następnie ubrał zwykłe, czarne jeansy i do tego czarną bluzkę. Jako dodatek i coś by nie było mu zimno, szara marynarka z białymi dodatkami. Ogarnął się dość szybko jak na niego, ale niestety według zegarka był prawie jego czas. Powoli zszedł na dół nasłuchując czy George śpi. Bogu dzięki usłyszał chrapanie, więc powoli i po cichu wyszedł z domu.

Idealnie gdy zobaczył światła samochodowe, zamknął drzwi na klucz. Chyba nie chciał wiedzieć skąd Urie miał auto, po prostu z opuszczoną głową i bez słowa wsiadł na miejsce pasażera.

- Może się przywitasz? - Usłyszał szorstki i chłodny głos. Zagryzł wargę. 

- Hej... - Powiedział cicho. Bał się. Cholernie się bał.

- Hej. Więc, jak to z tobą jest, co już wcześniej robiłeś? - Spytał. Ale widząc tą... niewiedzę na twarzy szatyna westchnął podirytowany. - Pieprzyłeś się? Robiłeś komuś loda, oprócz mnie? Cokolwiek? - Ryan od razu się zarumienił. O boże. Oni chyba nie... 

- Nie... nigdy nic. Ty... um to wczoraj... - Nie dokończył. Widział jak wysoko brwi uniósł Urie. 

- Okej... czyli jestem twoim pierwszym. Super, podoba mi się to. Będę sobie mógł ciebie wyszkolić, masz jakieś fetysze? - Dłoń Uriego wylądowała na udzie młodszego chłopaka. Już mu się to podobało, bo mógł wykorzystać niewiedzę Rossa dla swojej korzyści. Widząc jaką ten miał minę, uśmiechnął się. - Dobra. Załatwimy to w moim pokoju, to jest za krótka droga by zacząć tę rozmowę. 

~~~~*~~~~

Ryan wiedział, że Brendon był dziany ale nie sądził, że aż... tak. Wielki, biały dom niczym willa. Basen w ogrodzie, gigantyczny salon z kominkiem i plazmą. Niestety nie zwiedził dużo, bo od razu został pociągnięty na pięto to jednego z pokoi. Podłoga była ciemnobrązowa a ściany białe.  Na środku znajdowało się białe, bardzo modernistyczne łóżko z ciemnymi dodatkami; poduszki, pierzyna i koc. Wszystko w ciemnym brązie. Z boku stała gitara oraz biurko gdzie porozrzucane były jakieś kartki. Na ścianach znajdowały się plakaty oraz dwie pary drzwi. Jedne były otwarte, widział tam czystą, biało-czarną łazienkę. Po braku szafek wnioskował, że za drugimi jest garderoba. Tuż naprzeciw łóżka znajdował się także telewizor z konsolą, oraz coś co go zdziwiło, przy ostatniej ścianie stół podsunięty pod nią, gramofon z całym kartonem winyli. Do tego polaroid i wiele zdjęć na ścianie jak i na stole. Oraz wielkie, stojące, a raczej oparte o ścianę lustro. Ten jeden kawałek pokoju wyróżniał się i nie pasował do reszty. Oprócz tego wszystkiego było jeszcze okno z szerokim parapetem oraz kocami i poduszkami. 

- Nie stój tak, siadaj na łóżku. - Mruknął Urie zdejmując skórzaną kurtkę. Powiesił ją na oparciu krzesła i wziął kartkę oraz długopis. Położył się na łóżku zaczynając coś pisać. Ryan usiadł dość niezręcznie obok niego poprawiając kosmyki które wysunęły mu się zza ucha.

- Więc... 

- Zamknij się. Muszę się skupić. - Brendon od razu mu przerwał. Ryan zamilkł zaczynając bawić się palcami. Może pięć minut później dostał kartkę z wypisanymi rzeczami, przekręcił lekko głowę na bok. 

- Co to? - Spytał nie wiedząc o co chodzi. 

- Moje fetysze. I teraz też twoje, czy ci się podoba czy nie, z czasem spróbujesz tego wszystkiego. - Młodszy chłopak był pewien, że jego serce przestało na chwilę bić. Bał się... bał się nawet na nią spojrzeć, ale w końcu to zrobił. I pobladł. 

"> Tatusiowanie

> Duszenie

> Roleplay

> Petplay

> BDSM

> Shibari

> Zabawki erotyczne "


- Um... możemy... możemy to omówić? Proszę? - Poprosił grzecznie chłopiec. Poprawił nerwowo włoski. 

- Nie. Nie wykreślę niczego, możesz coś dopisać a ja się zastanowię czy chce spróbować czy nie. Ale jeśli myślisz o sportach wodnych to z góry mówię; nie. Nie zgodzę się nigdy na to. - Dokończył za niego Urie. Nie pozwolił mu powiedzieć nic więcej po zaczął rozpinać swoje spodnie, no przecież nie wziął go na pogawędki, to chyba oczywiste.  - Na co czekasz? Jeszcze nigdy nie uprawiałeś seksu a mi się nie chce bawić w przygotowania, więc spraw, że te śliczne usteczka w końcu do czegoś się przydadzą. No dalej. 

Je hebt het einde van de gepubliceerde delen bereikt.

⏰ Laatst bijgewerkt: Feb 01, 2018 ⏰

Voeg dit verhaal toe aan je bibliotheek om op de hoogte gebracht te worden van nieuwe delen!

I Hate My Weaknesses | RydenWaar verhalen tot leven komen. Ontdek het nu