Rozdział 1. Powrót

1.6K 54 10
                                    


*Czkawka
-Czekaj na mnie!-wołałem do roześmianej Astrid, która właśnie wbiegała do ciemnego lasu.

•-Czyżby sam syn Stoicka Ważkiego nie mógł mnie dogonić?- słyszałem jej głos w oddali. Byłem już głęboko w środku lasu, ale dalej nie mogłem ujrzeć chociaż skrawka jej blond włosów. Chociaż nie to mnie najbardziej niepokoiło, nie dochodził do mnie nawet odgłos jej biegu. Zacząłem biec szybciej i szybciej jak nigdy dotąd, lecz wciąż nie mogłem jej zobaczyć.

-Gdzie jesteś?! Astrid!-Krzyczałem, lecz mój głos odbijał się głucho od drzew.

Nagle zapadła cisza, nie słyszałem nawet szumu poruszanych przez wiatr drzew. Przygłuszony brakiem jakichkolwiek dźwięków znów ruszyłem przed siebie. Biegnąc, próbowałem wypatrzeć choć znaku życia wojowniczki. Zmęczony biegiem przystanąłem. Dysząc ze zmęczenia zacząłem się rozglądać dookoła. Po chwili usłyszałem przeraźliwy krzyk ukochanej. Przez moje ciało przelała się fala zimnych dreszczy, miałem wrażenie jakby ziemia pode mną się zapadała. Próbowałem wydostać się ze wgłębienia, ale moje nogi stały się nagle okropnie ciężkie, że nie byłem w stanie nimi poruszyć.
-Szukaj mnie...Szukaj...- Głos w głowie nie dawał mi spokoju. Ziemia wciągała mnie coraz głębiej i głębiej, ostatnim tchnieniem prawie przysypany gruntem, wykrzyczałem:
-Astrid!!!

Zerwałem się,cały mokry od potu, z łóżka. Przetarłem oczy z łez i przeczesałem włosy palcami.

-To był tylko sen.-Uspokajając sam siebie. Zaniepokojony Szczerbatek mruknął smutno, pogłaskałem troskliwe stworzenie i zapewniłem:

-Wszystko dobrze, to tylko sen.

Smok polizał mnie po twarzy. Ścierając resztki śliny przyjaciela z twarzy, popatrzyłem przez okno. „Już ranek."- Pomyślałem. Wstałem, ubrałem się i przysiadłem do biurka. Było na nim z tysiąc walających się bez celu zwojów papieru, niektóre zapisane jedynie w połowie. Szczerbatek popatrzył na mnie z dezaprobatą.

-No co? Wiesz, że nie jestem z tych posiadających porządek.-Wyjaśniłem ze śmiechem.

 Smok wypuścił strumień powietrza z nozdrzy, który rozwiał moje nieuczesane włosy. Powróciłem do przeszukiwania starych zapisków, notatek i planów. Natknąłem się na rysunek Astrid, który stworzyłem dzień po jej wylocie na migracje Zębaczy. Uśmiechnąłem się sam do siebie, a mój wzrok spoczął na ścianie, gdzie wisiał kalendarz. Gdy już miałem wstać i skreślić kolejną datę, zdałem sobie sprawę, że to już dzisiaj...

-To już dzisiaj!-krzyk radości rozległ się po całym domu.

 Przejęty powrotem Astrid, podnosząc się z krzesła nie zauważyłem, że zahaczyłem nogą o nogę biurka i runąłem na ziemię. Dotarł do mnie dobrze mi znany śmiech nocnej furii.

-Bardzo śmieszne...-Skomentowałem jego zachowanie, podnosząc się z podłogi.

-Wszystko dobrze synu?-Dobiegł do mnie głos ojca z dołu.

-Tak,w porządku.-Odpowiedziałem.-Jak komuś powiesz to nie dostaniesz kolacji.-Zagroziłem ze śmiechem przyjacielowi.

 Schodząc po schodach zauważyłem wodza Berk, który siedział przy kominku i ostrzył swój ukochany topór.

-Dzień dobry.-Powiedziałem, pierwszy raz od dawna czując,że rzeczywiście będzie dobry.
-Witaj, a więc to dziś?-Spytał
-O co dokładnie pytasz?-Udawałem, że nie wiem o co mu chodzi.
-Astrid wraca, koniec migracji Śmiertników?-Trafił w sedno.
-Tak, chyba tak.-Próbowałem ukrywać ekscytacje.
Chwilowo zapadła cisza. Trzeba przyznać, że rozmowy z moim tatą o Astrid, nigdy nie były moją mocną stroną.
-To ja już będę leciał, muszę sprawdzić czy Drzewokosy zadomowione na wschód od naszej wyspy, zostawiły nam jeszcze jakieś nie ścięte drzewa.-Dodałem wstając od stołu. Wódz zaśmiał się pod nosem. Gdy już miałem wychodzić zawołał:
-Czkawka!
-Tak, tato.-Odpowiedziałem.
-Może przyprowadź ją na kolacje.-Zaproponował.
-Oczywiście, ucieszy się z zaproszenia.-Potwierdziłem szczerze.

 Prawda była taka, że ona i mój ojciec dobrze, a nawet bardzo dobrze się dogadywali. Oboje mieli duszę wojowników, nie to co ja. Co dziwne, nie przeszkadzało mi to. Kocham ją za wszystko, naprawdę za wszystko. Pogrążony w myślach o blondynce poleciałem wypełnić zadanie, o którym opowiadałem ojcu. Oczywiście lecąc spojrzałem raz czy dwa na dom Hoffersonów, wypatrując Wichury, ale bez śladu. Trochę zawiedziony poleciałem dalej. Wracając, udałem się na klif, z którego widać wszystko co nadlatuje z zachodu. Rozsiadłem się wygodnie i czekałem. Mój smoczy przyjaciel położył się obok mnie, dając głowę pod moją dłoń.

-Spokojnie, nie będziemy długo czekać.-Zapewniłem.

 Możliwe, że trochę się pomyliłem. Najpierw nadeszło południe, a teraz słońce chyliło się ku zachodowi. Podczas czekania stworzyłem kilka ciekawszych rysunków, tak jak Szczerbatek. Tylko on użył wielkiej gałęzi i ziemi, zamiast węgla i pergaminu.

-No cóż, najwyraźniej powrót opóźni się o kilka dni.-Podsumowałem zawiedziony. Nocna furia zamruczała smutno.
-Wiem, ja też za nimi tęsknie, lećmy już to może zdążymy na kolacje.- Stworzenie od razu zerwało się na równe nogi i wsadziło mnie na swój grzbiet. Mieliśmy już startować gdy w oddali tuż koło zachodzącego słońca ujrzałem kilka Zębaczy, najwyraźniej wracały do domu. Czym prędzej wzniosłem się w powietrze i pośpieszyłem do wioski. Wylądowałem i przeczesałem włosy dłonią, jakby to miało coś pomóc. Śmiertniki w końcu dotarły na wyspę, wzrokiem szukałem Astrid. Każdy kolejny lądujący smok był rozczarowaniem. Ta sytuacja była niepokojąca Wichura zawsze przewodziła stadu. Czemu jej nie było? Wyglądało, że wszystkie Zębacze już przybyły. Pomijając nieobecność Astrid, nienaturalne było również zachowanie smoków.Były roztrzęsione, przestraszone i zdezorientowane. Podszedłem do przypadkowego próbując go uspokoić. Udało mi się to zrobić dość szybko, ale zwierzę dalej ciężko oddychało.
-Co się stało?-Słyszałem glosy za sobą. Patrzyłem w oczy stworzenia przede mną, szukając jakiejkolwiek odpowiedzi w jego oczach. Podszedł do mnie Śledzik, który najwidoczniej był zdziwiony zaistniałą sytuacją.
-Czkawka, co się tu dzieje?-Spytał.
-Zbierz jeźdźców.-Rozkazałem.
-Robi się, co dalej?
-Wyruszamy na poszukiwania.


Witajcie, moje mordki! Jak wam się podobało? Dajcie znać w komentarzach. Muszę przyznać, że jestem podekscytowana tą całą opowieścią. Tyle się wydarzy, ale ciiiii żadnych spojlerów xD Do zobaczenia niedługo, mam nadzieję.

Hoffianna



Co dalej?Where stories live. Discover now