Rozdział 6. Umowa

397 16 7
                                    


*Astrid

Remis, obie zawodniczki schodziły z areny w stronę przeciwnych zbrojowni. Przeciwniczka mocno krwawiła prawie z każdej części ciała sączyła się krew. Zaczęłam sprzątać szybciej by jak najszybciej stąd wyjść i spotkać się z przyjaciółką, stało się to jednak szybciej niż sądziłam. W drzwiach stanęła ona, wyglądała jak zombie. Rozmazany makijaż, puste spojrzenie, kuśtykający krok. Podeszła to jednej z umywalek, nabrała wody w dłonie i obmyła twarz, raz, dwa razy, trzy razy. Jej ciało zaczęło drżeć, oczy napełniły się łzami, oddech przyśpieszył. W łaźni rozbrzmiał przeraźliwy płacz,  ledwo łapała oddech. Stałam w bezruchu nigdy nie widziałam nikogo w takim stanie.

-Spokojnie Kajsa, już po wszystkim..-Podeszłam do niej powoli.

-Nie.. Nie, ty nie rozumiesz... Ja ją... ją zabiłam prawie..-Dukała między głośnymi wdechami.

-Tylko się broniłaś, każdy by tak zrobił.-Tłumaczyłam. Brunetka spojrzała w lustro i znów zaniosła się płaczem.

-Czułam jak jej kości są gruchotane przez moją maczugę, zapach jej krwi... Najgorsze jest to... jest to.. że przez chwilę mi się to podobało...-Po tym zdaniu, zwymiotowała do zlewu. Wycierając dłonią usta wyszeptała: "Co się stało ze mną..."

-Nie byłaś sobą,  już wcześniej myślałam że coś nam podają, coś co powoduje agresje.

-Może..

-Popatrz na mnie.-Obróciłam jej twarz w swoją stronę.-Wyciągnę nas stąd, nie poddawaj się.-Kiwnęła głową. Odprowadziłam ją do pseudo lecznicy, którą jak okazało się prowadziła Ruth. Posprzątałam łaźnie i położyłam się na swojej pryczy a w głowie dudniała mi jedna myśl "kiedy ja również poczuje, że tracę człowieczeństwo?".

*Czkawka 

-Wyspa Kona na horyzoncie!- Poinformował Śledzik.

-Dobra, słuchajcie musimy się przyczaić lecimy na północny kraniec wyspy daleko od tych budowli. Noc spędzimy na czuwaniu w obozowisku. Ci ludzie prowadzą zawody kobiet od wieków,  musimy być ostrożni, zbadamy sytuacje po cichu.-Zarządziłem.

-Wyspa Kona, na której się kona, to chyba nie przypadek.-Podsumował Mieczyk, wzrok jeźdźców przeszył blondyna.-No co? Za wcześnie?

-Troszeczkę  Bracie.-Skomentowała Szpadka. Przewróciłem oczami i wskazałem miejsce lądowania. Jaskinia w środku lasu była idealna na kryjówkę.

-Zamawiam ognisko!-Wykrzyczał Sączysmark.

Gdy tylko wszyscy zajęli się naszym tymczasowym obozowiskiem, wymknąłem się.

-Choć mordko, trochę powęszymy.-Powiedziałem półszeptem do przyjaciela, który mruknął z dezaprobatą. Już mieliśmy wzbijać się w powietrze gdy usłyszałem za sobą znajomy głos.

-A gdzie to się wybierasz?-Bliźniaczka złapała mnie na gorącym uczynku.

-Ooo... Szpadka.. Ja tylko.. yyy..sprawdzałem czy ogon działa..-Wydukałem i wydobyłem z siebie najbardziej przekonujący uśmiech.

-Czy to Czkawka Hipokryta Haddock, my mamy siedzieć a ty lecisz na podglądać mordobicie. 

-Po prostu się o nią martwię a ona jest tak blisko...-Dokończyłem zdanie ciszej. Blondynka zajęła miejsce w siodle mojego smoka.

-No co? Lecę z Tobą! Jak robić nieodpowiedzialnego to tylko z Thorstonem.-Uśmiechnęła się dumnie. Zająłem miejsce z przodu.-Po za tym ja też się martwię...

Wznieśliśmy się w powietrze, lecieliśmy między drzewami tak by nikt nas nie zauważył. Wielka budowla w kształcie okręgu przed nami z każdą chwilą stawała się większa. Przelecieliśmy nad nią, zauważyłem, że ma pusty środek, mniej więcej jak taki wielki gruby pierścień. Po chwili uświadomiłem sobie, że nie jest do końca pusty to była arena. Wylądowaliśmy na dachu, wokół areny rozciągały się trybuny, zapełnione ludźmi.

-Spójrz tam.-Mój towarzysz wskazał kobietę, która lekko mówiąc lubiła drogie błyskotki. Ciemnozielona suknia, włosy zaplątane w niespotkany jeszcze przeze mnie sposób a jej szyja uginała się od kosztownych pereł i naszyjników.-Biedna babka nie każdemu dobrze w wielu warkoczach.-Mówiąc to przerzuciła dłonią jeden ze swoich warkoczy na plecy.

-Myślę, że ona tu dowodzi.-Wyciągnąłem lupę by lepiej się jej przyjrzeć, obok niej siedział mniej kosztownie ubrany ale nie aż tak by wyglądać jak reszta mężczyzna. Pocałował jej dłoń i szepnął coś na ucho. Nagle rozbrzmiały trąby,  zza krat po przeciwnych stronach zostały wypchnięte na środek dwie kobiety. Poczułem ścisk w żołądku, nie wiedziałem czy bardziej chce ją tam zobaczyć, czy bardziej modle się o to by jej tam nie było. Moja narzeczona jednak nie wyszła na arenę. Walka była niezwykle brutalna nawet z tej odległości czerwień krwi biła po oczach. Obie przeciwniczki prawie upadały ze zmęczenia, jedna z nich po chwili została powalona na ziemie.  Wtedy tłum zaczął skandować, druga kobieta chcąc ją wykończyć uniosła broń, leżąca zadała jej kopniaka w piszczel i tak ona również leżała na piaszczystym podłożu. Znów dźwięk trąb wypełnił arenę, dowódca wstała i pokazała gest dłońmi po którym obie kobiety zabrano. Wszyscy powoli wstawali  i jak domyślam kierowali się do wyjścia.

-Wsiadaj, oblecimy tą budowle dookoła.-Szybko zarządziłem.

Nic szczególnego nie przekuło mojej uwagi, dopóki nie usłyszałem kłócących się głosów. Potem wystarczyło się przyczaić pod odpowiednim balkonem. Dowódca kłóciła się z tym mężczyzną, który wcześniej siedział obok niej.

-Posłuchaj Luiza, wypuść Ruth już dość tu wysiedziała a walczyć i tak nie będzie. -Wyjaśnił spokojnym głosem poprawiając zarost.

-Nie rozumiesz, że Hilda zacznie się rzucać jeśli się dowie. To jest jedyny hak na tą STARUCHĘ! Co się tak przejmujesz młoda spisuje się na medal odkąd ostatnia znachorka wikitowała. Czyżby zżerały Cie dawne wyrzuty, dalej myśli o tamtej dziwce?!!-Krzyczała, mocno przy tym gestykulując.

-Obiecywałaś taka była umowa!-Nie wytrzymał ale na jego frustracje kobieta jedynie szyderczo się zaśmiała.

-Pamiętaj kim jesteś, moją zabawką dobrze wiesz do czego cie potrzebuje.-Po tym zdaniu pocałowała go, mężczyzna nawet nie ruszył ustami.-Dałam Ci ostatnią sytuację po ostatnim, nie zmarnuj jej.-Mówiąc to pstryknęła go palcami w nos.-Jutro przyjeżdżają ważni ludzie a w tym wódz klanu Dewar,  błagam Cie nie denerwuj go chce zainwestować dużą sumę w walki.

-Jak go rozpoznam?-Spytał.

-Wiem tyle, że ma na imię Gunnar i nie ma jednej nogi.-Wyjaśniła a na mojej twarzy pojawił jeden z najszczerszych uśmiechów.

-Wyjaśniła a na mojej twarzy pojawił jeden z najszczerszych uśmiechów

Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.

Mam nadzieję, że spodobał wam się  ten rozdział. Dajcie mi koniecznie znać co o nim sądzicie w komentarzach. Jestem ciekawa czy wolicie czytać perspektywę Astrid czy Czkawki. Do zobaczenia niedługo!

 Hoffianna 


Co dalej?Where stories live. Discover now