Rozdział 5. Tym kim jestem dziś

415 13 4
                                    

*Astrid

Kolejny poranny bieg, dalej jestem w najniższej klasie, nie żeby mnie to obchodziło. Kobieta nazywana przeze mnie Sosną chociaż bardziej powinnam ją nazwać damską wersją Sączysmarka, po ostatniej walce, w której zginęła ta młoda dziewczyna, trafiła do innej grupy. Dzięki czemu mniej ją widywałam, ale za to jej chełpienie się sukcesem słychać było z odległości tysiąca kilometrów. Gdy już mieliśmy się z powrotem udać do swoich prycz a zaraz po tym na ćwiczenia, Kajsa potknęła się i wylądowała na mnie. Wstałam rozbawiona podając rękę nowej znajomej, na nasze nieszczęście zauważyła to Mikill(Sosna).

-Kolejna przekąska, którą zmiażdżą na arenie.-Dogryzła Kajsie.

-Jakoś wczoraj na treningu nie byłaś taka gadatliwa gdy leżałaś na ziemi.-Wytknęłam jej.

Odwróciłam się i już miałam odchodzić, ale poczułam pulsujący ból w szczęce. Krew napłynęła mi do buzi, wyplułam ją na podłogę. Znów na twarzy Sosny pojawił się ten uśmieszek, postanowiłam jej go zmazać. Czyjaś ręka na moim ramieniu mnie powstrzymała, to była Hilda, wyśmienicie...

-Koniec tej zabawy!-Krzyknęła.- Jak ty wyglądasz?! Miałaś dziś walczyć a tak z obitą mordą cie nie wystawię! Za takie zachowanie sprzątniesz dziś wszystkie łaźnie.-Odeszła nie dając mi nawet szansy do wyjaśnienia sytuacji. Kajsa podniosła coś białego z podłogi i podała mi to.Moim oczom ukazał się trzonowiec, MÓJ TRZONOWIEC!

-Suka.. wybiła mi zęba.

Po tym zdaniu ciemna brunetka wybuchnęła śmiechem, objęła mnie ramieniem i obie ruszyłyśmy w stronę stołówki.

Ruth podała mi tacę z moim przydziałem, odbierając ją wyczułam jakiś zimny materiał spod spodu, próbując udawać że nic się nie stało, zajęłam swoje miejsce. Położyłam porcję na stolę a dodatkowy prezent na kolonach. Rozwijałam go bardzo powoli, ze skupieniem, wiedziałam jak może się skończyć jeśli ktoś mnie na tym nakryje... Nagle o mój stół coś uderzyło, ścisnęło mi żołądek.

-A co ty tam masz?-Głos wścibskiej koleżanki mnie uspokoił.

-Resztki kurczaka.-Odpowiedziałam, uśmiechnęłam się do siebie myśląc o innej przyjaciółce.

-Czyli prezencik od pomocnicy kucharki tak? To wchodzi w to wyrwiemy się!

-Niestety nie wczoraj zaczęłam z nią o tym rozmawiać  ale ona za bardzo się boi... Ehh trzeba wpaść na co innego.-Ukróciłam zapał Brunetki, która po mojej wypowiedzi zrobiła minę niczym Szpadka gdy myśli.

-A może by tak powiększyć naszą konspiracyjną grupę? Słyszałam, że dziś jest "nowa dostawa" od strażników. Te tu już się przyzwyczaiły ale nowe będą chciały stąd spieprzać od razu.

-No nie wiem a co jeśli nas wydają?

-W końcu ten plan wcześniej nie był ryzykowny-Odparła z sarkazmem w głosie. Tu miała racje, warto spróbować.

-Okej, zacznijmy casting.-Zaśmiałam się a Kajsa uniosła kubek z wodą jak do toastu.

Chwila przerwy przed treningiem z kobietą z kryzysem wieku średniego. W tej chwili przerwy schowana pod kocem udając, że się przebieram nakładałam liście zmoczone w wodzie od Ruth. Wypełniłam nimi też dziurę po moim zębie. To co mi zostało razem z Kajsą ukryłyśmy zawinięte w stare ubranie pod pryczą. 

-Pięć minut do treningu przygotujcie się!-Głos strażnika wypełnił pomieszczenie. Związałam włosy w kucyk a następnie zaplotłam z niego warkocz tak będzie wygodniej. Schyliłam się by zawiązać lewego buta, naszyjnik zaręczynowy wypadł zza bluzki.

Co dalej?Où les histoires vivent. Découvrez maintenant