Rozdział 3. Jak walczyć z kobietą?

839 33 20
                                    


Zawsze gdy spędzam noc w nieznanym mi jeszcze miejscu, mam problem z zaśnięciem. Tym razem jednak było jeszcze gorzej. Brak informacji gdzie się znajduje nie dawał mi spać, w sumie nawet nie miałam na to ochoty. Wokół mnie panowała ciemność, gdzieniegdzie przez kraty wkradał się słaby promień światła. Najwyraźniej to jedna z tych nocy gdy gwiazdy i księżyc stanowią jedyne źródło światła. Miejsce, w którym przyszło mi spędzić noc, nie wyglądało jak typowe więzienie. Pomieszczenie było drewniane, oprócz jednej ze ścian po lewej stronie, patrząc od wejścia, która była z metalowej kraty. Stanowiła ona jakby część obwodu koła, którym była arena. Dzięki czemu, nawet ci uwięzieni tutaj mogli oglądać starcia kobiet. Nie uszło mojej uwadze, że z tego pomieszczenia wyprowadzają dwie pary drzwi. Jedne(te po prawej) do stołówki, a drugie na korytarz, skąd można było trafić wszędzie. Nasze prycze przystrojone były dwoma garściami słomy, która w teorii miała uczynić je wygodniejszymi. Ogółem wszystko było tu, albo mocarne nie do złamania, lub drewniane i zepsute. Rozważania typu „ czy jakbym nie zrobiła postoju to byłabym już w domu?", nie dawały mi spokoju. Przewróciłam się na drugi bok i oczywiście pomyślałam o Czkawce. Ciekawe co teraz robi? Oby nic z tą rudą, co się niedawno przypłynęła i nie chce odpłynąć. Nie lubię jej. Chciałabym teraz potarmosić jego włosy ręką i popatrzeć w jego cudowne zielone oczy.

-Wstajemy!-Krzyczał mężczyzna, uderzając raz po raz czymś metalowym w kraty. Tym sposobem skutecznie wyciągnął mnie z rozmyślań.

Okazało się, że tu codziennie rano biega się około godzinę po plaży. Co byłoby ciekawą alternatywą ucieczki, gdyby nie to, że na każdym kroku towarzyszyły nam straże. Zauważyłam, że podczas biegu jesteśmy dzielone na trzy grupy. Pierwsza, ta do której należałam, składała się z tych kobiet co przypłynęły razem ze mną. Panie z drugiej i trzeciej grupy były mi kompletnie obce. Pilnowało ich też o wiele mniej strażników. Wydaje mi się, że na podział wpływa ilość spędzonego czasu tutaj oraz wynik walk. Przerażające jest to jak wielka jest liczba osób jest tu zmuszana do starć na arenie, po toby zapewnić rozrywkę. Po powrocie zagonili nas do śniadania, w sumie nie opierałam się. Rzeczywiście dziewczyna podająca jedzenie była jednooka, ale jej wiek okazał się większym zaskoczeniem. Ruth miała dopiero jedenaście wiosen. Gdy nadeszła moja kolej, dziewczynka nałożyła na talerz kromkę pszennego chleba z odrobiną twarogu, po czym podała mi go wraz z kubkiem zwody.

-Proszę, smacznego!-Powiedziała to z taką serdecznością i uśmiechem. Jakby nie zdawała sobie sprawy gdzie się znajduje. Podziękowałam i poszłam usiąść. Chwile później przysiadła się do mnie Kajsa.

-Najwyraźniej przeszłyśmy na dietę.-Zagadała żartobliwie.

-Najwyraźniej.-Potwierdziłam.

Podczas posiłku strażnicy roznosili ubrania nowicjuszom, w tym niestety i mnie.

-Przebierzcie się w nie, bo za niedługo idziecie na trening. Te ciuchy to jedyne jakie tu dostaniecie i jedyne jakie możecie nosić poza areną.-Odezwał się jeden z nich. Ubiór był prosty, zrobiony z jasno brązowej skóry. Składał się ze spodni, szytymi grubiej na kolanach, lekko ciemniejszej bluzki z długim rękawem z licznym pasami opinającymi talię i dekolt. Do tego dano nam buty, wysokie, czarne, wiązane. Nadolnej partii mojego ubioru było widać wiele pozaszywanych dziur, związanych zapewne z niezbyt dobrą trwałością materiału. Na stroju Kajsy widniała niedoprana krew na prawym ramieniu, co nie dawało dobrych skojarzeń.

-W końcu masz jakieś porządne ciuchy co Kajsa?- Odezwała się jedna z przechodzących obok nas grupki kobiet. Moja nowa znajoma zignorowała tą uwagę i dopięła ostatni guzik spodni.

Czas na trening! Nasi stróże zaczęli prowadzić nas na arenę. Podczas przemierzania korytarzy zwracałam uwagę na każde mijane przez nas pomieszczenie. Starałam się zapamiętać jak najwięcej. Tuż przy arenie znajdowała się zbrojownia, a zaraz obok pokój z którego wydobywały się dziwne odgłosy jakby... SMOKÓW. Szybko przedostałam się na sam przód i skupiłam wzrok na miejscu, z którego słyszałam znajome dźwięki. Dzięki Thorowi, Wichura, moja kochana, nic jej nie jest. Smoczyca gdy tylko mnie zobaczyła, podbiegła jak najbliżej krat, próbując je wyważyć. Wywołało to wielki gniew u strażników, po kryjomu dałam jej znak by przestała. To nie był dobry czas na ucieczkę. Oddałam jej tęskne spojrzenie i pomyślałam „Wrócę,obiecuje..".

Co dalej?Donde viven las historias. Descúbrelo ahora