Rozdział piąty

1 0 0
                                    

- Ona nie jest wcale taka zła – pomyślał sobie Chris, siedząc przy stoliku z wielkim kolorowym parasolem przed kawiarenką i czekając, aż Samantha kupi deser lodowy dla nich. Siedział i rozmyślał nad tym jak spędził dzisiejszy dzień i jak zachowywała się Amazonka. Ona była jednak zwykłą nastolatką, pełną humoru i tryskającą energią. Szybko znaleźli wspólne tematy do rozmowy. Rozmawiając z nią, Christopher czuł się, jakby przed nim siedział zaufany przyjaciel, który go doskonale rozumie. Wszyscy, których znał ze szkoły, zachowywali się niedojrzale, nie mógł znaleźć z nimi wspólnego języka. Przy niej stawał się bardziej otwarty i musiał się powstrzymywać, aby nie wygadać jej wszystkiego, co wie na jej temat. Było to dla niego o tyle trudne, że Samantha zadawała bardzo podchwytliwe pytania, które musiał ominąć z gracją, nie zdradzając swoich zamiarów. Ale nie tylko on tak się czuł.

*******************************************************************

Samantha, stojąca w kolejce po deser, też nad tym sporo rozmyślała. Z niewiadomych jej powodów bardzo polubiła tego nieco nierozgarniętego, ale bardzo odpowiedzialnego chłopaka. Znalazła w końcu kogoś, kto ją rozumiał nawet, gdy odpowiadała półsłówkami. W rozmowie z nim mogła spokojnie wtrącać hiszpańskie słowa, które zostały jej jeszcze z czasów dzieciństwa, kiedy jej matka, rodowa hiszpanka z krwi i kości, starała się jakoś przemycić do jej umysłu trochę swojej ojczyzny. Na wspomnienie tych czasów, Samantha poczuła nieprzyjemny ucisk w brzuchu i rosnącą gulę w gardle.


- Nie będę płakała. – odparła z przekonaniem i zamówiła desery. Zapłaciła i wyszła ze znaną kocią gracją na taras kawiarenki. Usiadła przy stoliku i popatrzyła na brązowowłosego chłopaczka, który odwrócony do niej plecami, patrzył na pobliską krzyżówkę. Światło na jezdni zmieniło się na zielone i warkoczące auta ruszyły z żółwią prędkością po gorącym asfalcie.


- Ty marzyciel, masz! – zawołała do Chrisa i podsunęła mu lody czekoladowo-waniliowe ze srebrną łyżeczką pod nos. Chłopak odwrócił się do niej z nieco zniesmaczoną miną.


- Ble. Nie lubię wanilii. – odparł i popatrzył na reakcje dziewczyny.


- A ja czekolady. – odparła z dziecięcą szczerością. Uśmiechnęła się i zaczęła patrzeć na niego z wesołymi iskierkami w głosie.


- Co? – zapytał zdezorientowany chłopak.


Samanta wzięła do ręki swoją srebrna łyżeczkę i zamachnęła się, porywając z kubka Chrisa nieco waniliowego nieba. Włożyła łyżeczkę do ust i wydała z siebie cichy pomruk zadowolenia.


- Ejj!!! Tak nie można. – zawołał Chris i zrobił to samo co ona.


*******************************************************************


- Dzięki. Ten dzień był naprawdę przyjemny. – powiedziała, stojąc na stacji metra. Chłopak uśmiechnął się nieśmiało. Nagle usłyszał cichy dźwięk dzwonka telefonu. Sam wyciągnęła z kieszeni swoich ciemnych jeansów jasnoróżową komórkę z klapką i otworzyła ją.


- Halo? - zapytała. Zrobiła skupioną minę i zakryła na chwilę głośnik telefonu. – Przepraszam – szepnęła w jego stronę i oddaliła się nieco.


Chłopak przypomniał sobie o swojej misji. Wyciągnął z małej kieszeni swojej torby niewielkie urządzenie i włożył je sobie do prawego ucha. Nacisnął i usłyszał:


- Agencja modelek. San Salvadore. Dzisiaj. Na letnim pokazie ubrań. Uwiń się z tym do dwudziestej.


- Jasne. – odparła Amazonka i zamknęła klapkę. Na stację podjechał pociąg z numerem 105. 


Dziewczyna wskoczyła do niego, pomachała Chrisowi i krzyknęła: - Do zobaczenia jutro w szkole.

*********************************************************************

- Jesteś pewny? – zapytał się detektyw swojego syna. – Na pewno dzisiaj w „San Salvadore"?


- Jestem pewny jak tego, że mam na imię Christopher Ray. – odparł z przekonaniem chłopak.


- Ale skąd to wiesz? – ojciec z niedowierzania, usiadł na fotel.


- Mam w tym mieście kilku informatorów, ale jakich i gdzie to już moja sprawa tato. Jeżeli się nie pośpieszymy to kolejna ofiara Amazonki zginie. – Chris ułożył swoje palce u prawej dłoni na kształt pistoletu i przyłożył sobie do szyi.


- Ale.. – widząc minę swojego syna, Mark posłusznie wstał z fotela i wziął do reki telefon. Wystukał szybko liczby.


- Policja? Chce rozmawiać z Georgiem Savierem. Tak teraz. Szybko.


********************************************************************


- Co jest do cholery? – szepnęła Amazonka, siedząc przy ekranie swojego dobrze rozbudowanego komputera. Zdołała się włamać do kamer w San Salvadore. Widząc tłum ochroniarzy i policjantów, otaczających całą firmę, zaczęła krzyczeć na głos:


- Jasna cholera!!!


Wstała z krzesła i uderzyła pięścią w blat. Zamyśliła się. Po chwili na jej usta wpełzł chytry uśmieszek. Złapała do ręki swoją walizkę i wyszła z mieszkania.


******************************************************************


- Oby się mi udało - szepnął do siebie Chris, siedząc w niewielkim pokoju z kamerami. Obok niego siedział ojciec i bardzo szczegółowo obserwował ludzi, których widział na ekranach monitorów. - Oby...

AmazonkaWhere stories live. Discover now