EDD
Właśnie znajduję się w miejscu, w którym zdecydowanie nie powinienem. Są momenty, kiedy nie umiem powiedzieć "nie", choćbym wtedy uniknął pakowania się w ogromny błąd.
Dokładnie to zrobiłem, kiedy Elena zaprosiła mnie do siebie.
Zdaję sobie sprawę, że prawdopodobnie to kwestia czasu, nim te działania przyniosą negatywne skutki. Jednak moje uczucia to coś, z czym nie umiem wygrać.
Przekraczając próg rdzawo-czerwonej bramy, trafiamy do zielonych przestworzy przepełnionych nieokiełznaną roślinnością. Potocznie można nazwać to miejsce po prostu podwórkiem. Nim zdążamy dotrzeć do naszego celu, podziwiając otaczającą nas naturę, znienacka atakuje krwiożercza bestia!
No dobra, pies.
— Alex! No chodź tu, słodziaku! Mój ty, mój ty... — Elena mówi zmiękczonym tonem, przytulając i pieszczotliwie głaszcząc zwierzę.
Nigdy nie sądziłem, że będę zazdrościć owczarkowi niemieckiemu.
Przekraczam próg zamku królewny. Muszę przyznać, że jest dość skromny, ale na swój sposób przytulny.
— Chcesz jakieś ciapy?
— Nie, dzięki. Nawet w domu ich nie noszę. — Unoszę na nią spojrzenie.
— Ta, a potem się przeziębiasz i nie chodzisz do szkoły! Rozgryzłam cię! — Wskazuje na mnie palcem, a jej usta układają się w słodki uśmiech.
— O tak, rozgryzłaś mnie... — Przewracam oczami rozbawiony.
Kiedy odmawiam ochrony na moje stopy, wędrujemy dalej, przemierzając wąską cieśninę, by znaleźć się tuż przed szczytem góry. Gdy udaje nam się go zdobyć, okazuje się, że nie był taki stromy i niebezpieczny, jaki się wydawał na początku. Mimo to jestem pewien, że dla osób z kiepską kondycją schody w domu Eleny mogłyby być prawdziwym wyzwaniem.
Ta otwiera wrota do swojej komnaty, a moim oczom ukazuje się spora dawka fioletu w najróżniejszych odcieniach. Może to przestrzeń kosmiczna, albo las pełen hiacyntowców? W każdym razie są tam bardzo miękkie pufy.
— Wygodnie, co? — komentuje, widząc moje odprężenie. Odpowiadam jej jedynie uśmiechem.
— I teraz wyobraź sobie... Że w tym samym czasie właśnie umiera moja ulubiona postać, gnijąc w niewoli! — Na dźwięk tych słów zaczynam się śmiać.
— Napisałem ten rozdział, nim się dowiedziałem, że go polubiłaś.
— Na morderstwo nie ma żadnej dobrej wymówki! — oskarża mnie, a z jej twarzy nie schodzi uśmiech. — A za zbrodnię musi być kara! A więc... Przeczytam kolejny rozdział twojej książki na głos! — kończy triumfalnie.
Elena bierze narzędzie zbrodni ukryte w formie smukłego urządzenia elektronicznego. Już ma dokonać egzekucji, gdy niespodziewanie ofiara w postaci mnie podbiega do zabójcy, unieszkodliwia broń i nachyla się nad nim, mówiąc:
— Nie ma opcji.
Dopiero po zamknięciu klapy laptopa zdaję sobie sprawę, jak wielki błąd popełniłem.
Znajduję się parę centymetrów od głębokiego, niebezpiecznego, nieskazitelnie błękitnego oceanu, który z każdą chwilą coraz bardziej mnie pochłania. Elena ma naprawdę piękne oczy. Czuję się zupełnie, jakbym zetknął się ze wzrokiem Meduzy — skamieniały.
Natomiast dziewczyna pewnie jedynie czuje moje włosy wpadające na jej twarz.
— Tfu! Zabieraj te dzikie pnącza ode mnie! — Zaczyna walczyć ze zwisającymi kosmykami, co wygląda naprawdę zabawnie z mojej perspektywy. — Czemu ich nie związujesz? — pyta nagle.
CZYTASZ
To kwestia czasu
Teen FictionCzy gdybyś miał niepowtarzalną okazję naprawienia czegoś w swoim życiu, skorzystałbyś? Na przykład takie manipulowanie czasem - nie brzmi zachęcająco? Jeden z czterech zawodników ma taką jedyną szansę! Oto "Bitwa o czas" emitowana specjalnie dla cie...