ROZDZIAŁ 46

122 23 27
                                    

CASIE


Zanim wejdę do pomieszczenia, gdzie stanę się Stopklatką, zmierzam jeszcze po cichu do jednego miejsca. Ukradkiem przemykam między wąskimi korytarzami, by w końcu znaleźć się u celu.

Stoi przede mną.

Wejście do pokoju, w którym do tego doszło.

Gdzie w jednej chwili wszystko się zmieniło.

Teraz te drzwi są pilnie strzeżone przez ochronę, obklejone żółto-czarną taśmą z hasłami ostrzegawczymi. Niby dzieli mnie od nich kilka kroków, a jednak zdają się być odległe. Ile bym dała, żeby móc się znaleźć w tym pokoju, gdy był na to czas.

Teraz pozostaje tylko pustka.

Ochrona spogląda na mnie podejrzliwie, ale nic sobie z tego nie robię. Chcę móc odnaleźć w sobie wystarczająco sił na ten odcinek, dać z siebie wszystko, przekroczyć bariery, tak jak on tydzień temu...

Jakaś głupia ironia posłała mnie do finału.

— Ojej, a ty tutaj? Powinnaś się już szykować, odcinek zaczyna się lada chwila... — Niespodziewanie dochodzi mnie kobiecy głos. Unoszę na nią spojrzenie. Farbowana szatynka w dużych okularach ubrana w luźne, kolorowe ubrania spogląda na mnie z zaciekawieniem. Rozpoznaję w niej jednego z grafików, z którymi był przeprowadzany wywiad podczas odcinka specjalnego.

Nie jestem teraz w stanie jej odpowiedzieć. Mam wrażenie, że jeśli spróbuję wydusić z siebie choćby jedno słowo odnośnie mojej wizyty przed pokojem Błyska, oczy mimowolnie zaczną wyciskać z siebie słone krople, a ja będę dławić się własnym głosem. Kobieta przez chwilę zerka w stronę drzwi.

— On był dla ciebie ważny, prawda? — Słysząc jej słowa, uśmiecham się smutno. Nachyla się nade mną, posyłając szczere spojrzenie. — Rozumiem, że to dla ciebie trudne. Nie będę ci mówić, że od razu "wszystko się ułoży"... Ale pamiętaj, nieważne gdzie on teraz jest, cały czas, niezmiennie, wasza więź jest nierozerwana. Prawdziwych więzi nic nie jest w stanie zniszczyć, nawet śmierć. Pamiętaj, że jeszcze jest nadzieja. — Zatrzymuje się na chwilę, po czym podwija luźny rękaw od wzorzystej, kolorowej koszuli. Na przedramieniu kobiety ukazuje się wytatuowany wizerunek ptaka. — To jaskółka, symbol nadziei. Razem z przyjacielem zrobiliśmy sobie takie same. Zawsze przypomina mi, że choćby nie wiem co, choćby nie wiem jak los próbował, nie zostaniemy rozdzieleni. — Posyła mi uśmiech. — A tobie pozostaje jeszcze walka, walka dla niego. To jak, podejmiesz się jej? — Przez chwilę zerkam na grafika z zaciekawieniem.

To jest walka, której muszę się podjąć.

— Dziękuję pani... — Delikatnie unoszę drżące kąciki ust.

— E tam, nie ma za co, serio. — Wykonuje gest dłonią. — A teraz leć. — Lekko popycha mnie w stronę mojego pokoju. Postanawiam wykonać jej polecenie i już pewniejszym krokiem idę w stronę celu. Zaciskam pięści, próbując w duchu dodać sobie otuchy.

To jest walka, której muszę się podjąć.

Wchodzę do pomieszczenia, gdzie zakładają mi aparaturę i znów staję się Stopklatką. Cały czas wbijam w głowę słowa, które mają mnie zmotywować do działania. Dam radę, muszę dać.

Kiedy jestem w grze, momentalnie przechodzi mnie dreszcz.

Do uszu dochodzi wszechobecny gwar, rytmiczne uderzanie armii nóg o podłogę. Osłupiała wlepiam wzrok w trybuny zapełnione widownią o wyglądzie tak różnym i cudacznym jakby wyjętą z wszelakich filmów i książek o najróżniejszych gatunkach.

To kwestia czasuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz