Akt 2 Scena 4

12.3K 620 60
                                    

- Dziękuję, że przyszliście na dzisiejsze spotkanie. Mam nadzieję, że za tydzień spotkamy się w tym samym składzie. - Railey wstał z krzesła, kończąc nasze spotkanie. 

Zamknęłam swój notatnik, zapisując jeszcze ostatnie zdania, które pomogłyby mi w napisaniu dobrego scenariusza. Kompromisem doszliśmy do tego, że zakazany romans jest najbardziej popularnym lecz najbardziej wyczekiwanym wątkiem wszystkich studenckich sztuk, dlatego właśnie na tym opierać miała się cała sztuka. Nie miałam nic przeciwko temu, jednak sam temat narzucił Noah, który za każdym razem gdy wypowiadał słowo "zakazane", spoglądał na mnie wyzywająco, jakbym miała się zaraz zarumienić bądź skarcić go. Zamiast tego siedziałam i posłusznie zapisywałam każde słowo porady, które podpowiadał doktor Railey na końcu każdej zakończonej myśli. Nawet nie wiedział, jak bardzo mi w ten sposób pomógł. 

- Zapisz mi swój numer i maila, przez którego będę mógł się z tobą komunikować. - Podszedł do mnie w pewnym momencie i podał notes, w którym zapisywał notatki dotyczące naszego spotkania. Siedziałam wtedy skupiona na pisaniu i początkowo nie zauważyłam, jak przykładał zeszyt pod moje ręce. Odskoczyłam jak oparzona, gdy przypadkowo spotkaliśmy się dłońmi. Czułam, jak każdy wzrok był skierowany tylko i wyłącznie na nas. 

W tym Noah.

- W porządku - odpowiedziałam, szybko zapisując swoje dane. Chciałam zapaść się pod ziemię i nigdy z niej nie wychodzić. 

Po wyjściu za drzwi poczułam się, jakbym w końcu mogła oddychać. Całe te wcześniejsze spotkanie z doktorem wywołało we mnie jedynie złe emocje, które nie za dobre zgrywały się z moim strachem przed napisaniem dobrej sztuki. 

- Co to było? - usłyszałam za plecami, jednak dalej kontynuowałam chód. Noah był wkurzający. Przecież to nie ja złapałam jakąś laskę za dłoń i nie wepchałam się w ostatnie rzędy, tylko on. - Możesz na chwilę zwolnić? Chciałbym porozmawiać.

- Twoje przyjaciółki ci na to pozwalają? Zadawanie się z takimi jak ja nie wpływa dobrze na twój status społeczny, gwiazdeczko - odpowiedziałam, przez co w zamian usłyszałam prychnięcie. - Wracaj do swoich koleżków.

- To nie ja podrywam prowadzącego. Takie osoby mają chyba większy prestiż. Może przez to, że lądują w więzieniu.

Zatrzymałam się gwałtownie, przez co ciało Noah wpadło na mnie z impetem, lekko wytrącając mnie z równowagi.

- Podrywam prowadzącego? - Tym razem ja prychnęłam. - Powiedz mi, że się przed chwilą przesłyszałam. 

- Robiłaś do niego maślane oczy. On też nie opędzał się od komentarzy w twoją stronę, jakby nikogo innego nie było na sali - warknął, targając swoim płaszczem, który trzymał w dłoni. 

- Bo dawał mi rady w pisaniu, tłumoku - odpowiedziałam, próbując opanować zdenerwowanie. Przechyliłam głowę, próbując złapać kontakt wzrokowy z Noah, jednak on non stop, zaczerwieniony i wkurzony wpatrywał się w moje nogi. Nienawidziłam, że wzbudzał we mnie najgłębsze pokłady gniewu. Czasem nie wiedziałam, skąd się ono brało. - Chyba nie jesteś zazdrosny.

- Skądże. - Od razu wyparł się zarzutów, zakładając ręce na klatce piersiowej. Odsunął się minimalnie, jednak zauważalnie, bym mu tego nie wypomniała.

- To że przespaliśmy się ze sobą z dwa razy, nie znaczy, że jestem twoją dziewczyną. - Zacisnęłam rękę mocniej na ramiączku mojej torebki, próbując opanować swoje słownictwo, jednak przy nim wszystko, co mogło ranić, wychodziło tak lekko. - Poza tym, nawet gdybym z nim flirtowała, to nie twój zasrany interes. Wracaj do swoich koleżanek, bo nie zdołasz mnie upokorzyć. 

Chciałam się odwrócić, jednak uniemożliwił mi to Noah, łapiąc za poły mojego płaszczu, który zdążyłam założyć tuż przed wyjściem z auli. 

- Nie wiesz, do czego jestem zdolny. - Przybliżył się do mnie, prawie stykając się czołem z moim. Powietrze zaświstało pomiędzy moimi zębami, gdy próbowałam wziąć głęboki oddech. Spojrzałam na jego oczy, które tym razem wpatrywały się tylko i wyłącznie we mnie. Ich bliski kontakt zawsze wzbudzał we mnie pewne refleksje. To było niesprawiedliwe, że chłopak taki jak on, miał tak piękny odcień tęczówek. Do tego ta mała blizna nad jego prawą brwią. - Zazdrość nigdy nie była moją pobudką - kontynuował - po prostu znam go z przeszłości i wiem, do czego jest zdolny.

- Nagle dajesz mi dobre rady? - odepchnęłam go od siebie, zbierając się do wyjścia. - Może najpierw zastanów się nad sobą, zanim zaczniesz układać czyjeś życie. 

- Noah! - Oboje odwróciliśmy się w stronę dziewczyny, która jeszcze niedawno została złapana za rękę przez Noah. Na pewno była jego teraźniejszą zdobyczą. Tak bardzo jak chciałam udawać, że nic mnie to nie obchodziło, tak bardziej oszukiwałam siebie, że wolałabym, żeby chwilę zaczekał, zanim znajdzie sobie kolejną panienkę na noc. 

Zacisnęłam wargi, kręcąc głową. Ta rozmowa nie prowadziła do żadnego końca. 

- Twoja dziewczyna cię wzywa. Idź, zanim zacznie podejrzewać, że zaczęłam się z tobą przyjaźnić - oświadczyłam, szybko odchodząc. 

Gdy wyszłam na dwór, momentalnie odczułam spadek temperatury.  W tym samym momencie poczułam, jak zaczęło burczeć mi w brzuchu. Wiedziałam, że nie miałam ochoty niczego przygotowywać, dlatego szybko złapałam za telefon i wybrałam numer Mer. 

- Już skończyłaś? - zapytała się pierwsza, gdy odebrała. Włożyłam drugą rękę do kieszeni kurtki, próbując ją jakoś ocieplić. Nie za bardzo się to zdało, skoro druga nadal była wystawiona na atak wiatru. 

- Tak, właśnie wyszłam z budynku. Co powiesz na wieczór filmowy z pizzą? Tylko my we dwie - odpowiedziałam, w tym samym czasie kontrolując swój chód, który był bardzo chwiejny. Kolejna warstwa śniegu nie pomagała w bezpiecznym transporcie.

- Pizza? - zapytała. Wiedziałam, że zrozumiała przekaz. Jadłyśmy pizzę tylko wtedy, gdy jedna z nas miała ciężki dzień. A ja właśnie taki dzień miałam. - Pewnie, widzimy się za pięć minut. Zamówię naszą ulubioną. Opowiesz mi, co się tam stało. 

- Uwielbiam cię - odpowiedziałam, rozłączając się. 

Naciskając czerwoną słuchawkę, zauważyłam również nowe dwie wiadomości na telefonie. Jedna od Isaaca, druga od nieznanego numeru. Postanowiłam odczytać najpierw od nieznanego numeru. Wcisnęłam ją, szybko rozumiejąc, że to nie był chyba najlepszy pomysł. 

' Spotkamy się jutro w bibliotece po twoich zajęciach. o 17 przy regale XYZ. R. Railey' - odczytałam.

O dziwo nie napisał swojego tytułu. Co było dziwne, skoro jeszcze jakąś godzinę temu zganił mnie umyślnie na oczach studentów. 

Westchnęłam, zamykając wiadomość. Zdecydowanie miałam dość dzisiejszego dnia.

' Przyjdę jutro po ciebie przed zajęciami. Musimy omówić projekt do Wellingera na sztukę' - widniała kolejna wiadomość od Isaaca. 

Ucieszyłam się, że o tym pamiętał. Jeżeli zaczęlibyśmy jutro, zdążylibyśmy zrobić jeszcze research do gazetki. 

' Pewnie, do zobaczenia jutro!'

Wysłałam szybko i zaczęłam chuchać w ręce, gdy poczułam, jak skóra mojej ręki zaczęła mnie piec. Odpowiedź przyszła natychmiastowo.  Odblokowałam ekran i weszłam w wiadomości.

' Jaki entuzjazm ;)'

Zatrzymałam się, gdy dotarło do mnie, co przed chwilą się stało. Odpowiedź przyszła od doktora Railey. Pomyliłam odbiorców. Moim ciałem przeszła fala gorąca. 

No cóż. Przynajmniej teraz mi będzie cieplej w drodze do Meredith.

Zagraj ze mnąحيث تعيش القصص. اكتشف الآن