Akt 7 Scena 7

9.9K 700 111
                                    

                Jeszcze przez chwilę napierałam na usta Noah, jakby był moim narkotykiem. W zasadzie to daleko nie wychodziłam poza prawdę, bo czułam się przy nim jak uzależniona. Spragniona jego serca.

- Jose - wyszeptał Noah, na chwilę odrywając się od moich ust. On również nie mógł przestać. Nasza rozłąka była zbyt długa.

- Hmm? - wymruczałam, próbując zbliżyć się do jego twarzy, lekko stając na palcach. Noah zaśmiał się, łapiąc mnie mocniej w talii. W porównaniu z nim byłam bardzo niska. Ledwo dosięgałam do jego ust.

Zmusiłam się, by spojrzeć mu w oczy. Były szkliste, a źrenice rozszerzone. Oblizałam dolną wargę, rozpamiętując na nowo nasze zbliżenie. Noah ledwo co utrzymywał ze mną kontakt wzrokowy. Też chciał mnie pocałować, ale coś zwyczajnie go powstrzymywało.

- Co jest? - zapytałam, stając stabilnie na nogach. I tyle by było z naszej chwili. Rozpłynęła się wraz z zakończeniem pocałunku. - Och.

Rozejrzałam się dokoła, zaczynając rozumieć, o co mu chodziło. Na holu nie była już garstka ludzi, a pół widowni, która po czasie musiała zrozumieć, że sztuka niestety się zakończyła. Niekonwencjonalnie, ale jednak.

- Zbierajmy się stąd - powiedział Noah, łapiąc mnie za rękę. Po jego twarzy nie można było zauważyć, że jeszcze przed chwilą całował się ze mną do stracenia tchu. Jedyne, co mogło świadczyć o tym, że miał kontakt z dziewczyną, były zaschnięte plamki mojej maskary, które przyczepiły mu się do policzków.

- Muszę znaleźć Zoe - odparłam, nagle orientując się, że zostawiłam ją u góry, gdy ja próbowałam naprawić swoje błędy. Nie chciałam jej opuszczać. Była dla mnie podporą i ostatnim, co chciałam zrobić, to znowu posprzeczać się przez faceta.

Noah chwilę zastanawiał się, unosząc z irytacji prawą brew. Wyglądał elegancko i przystojnie.

I teraz był tylko mój - pomyślałam, rumieniąc się.

- Okej, ale tym razem idziemy szukać jej razem. - Noah pociągnął mnie za sobą, zaczynając lawirować pomiędzy gośćmi. Niektórzy z nich rozpoznawali go i klepali po plecach, drudzy krzyczeli, wyrażając przy tym swoje opinie dotyczące nieudanego przedstawienia. Momentalnie zrobiło mi się źle. W końcu to przeze mnie ludzie mieli do niego pretensje, że sztuka była porażką, a tak naprawdę on nic nie zrobił. Po prostu w tym występował.

Ścisnęłam jego dłoń mocniej, głaszcząc przy tym kciukiem jego palce. Na chwilę spojrzał się na mnie, uśmiechając pocieszająco. Nie obchodziło go, co sądzili o nim ludzie. Widziałam, że bardziej martwił się o moje sumienie. Przyciągnął mnie do siebie tak, że teraz szłam pod jego ramieniem, ściskając jego klatkę piersiową.

- Nie słuchaj ich - usłyszałam jego kojący głos.

Pokiwałam głową, nie mówiąc już ani słowa. Noah, jako aktor, miał większe doświadczenie z publicznością ode mnie. Poza tym jego całe życie kręciło się wokół teatru, więc nie powinnam się dziwić, że nawet nie zwracał uwagi na takie komentarze. Postanowiłam mu zaufać, kładąc głowę na jego torsie.

Szliśmy, przytuleni do siebie jeszcze parę chwil, dopóki nie dotarliśmy do tych samych drzwi, przez które przechodziłam na początku wieczoru. Przekroczyliśmy próg, od razu rozglądając się za Zoe. Nie było jednak po niej ani śladu. W środku zostali jedynie aktorzy, którzy występowali dzisiejszego wieczoru. Niektórzy z nich siedzieli na skraju sceny, rozmawiając ze sobą. Inni stali przy kurtynie, śmiejąc się z wcześniej powiedzianych żartów. Nikt nie przejął się zawaleniem przedstawienia.

Zagraj ze mnąOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz