Akt 4 Scena 6

10.3K 594 13
                                    

Gdy dojechaliśmy pod kamienicę Zoe, mogłam w końcu odsapnąć. Cały czas przytrzymywałam ją ramieniem, by nie spadła twarzą na ziemię. Noah również nie zostawił jej, giętkich po alkoholu, nóg na pastwę losu i pomógł mi ją nieść przez cały czas. Mogłam nawet powiedzieć, że częściej Zoe wieszała się na jego ramieniu.
- Przepraszam, że się tak uchlałam. - Zoe potarła swoje prawe oko, zbliżając się do płaczu. - Jesteście dla mnie tacy kochani.
- To nic takiego - powiedziałam, przykładając jej do policzka chusteczkę, którą znalazłam kilka sekund wcześniej w torebce. Nie mogłam jej tak zostawić, płaczącej przed wejściem do domu. Miałabym jeszcze większe wyrzuty sumienia niż teraz.
Zoe oparła się plecami o ścianę przed drzwiami głównymi i zamknęła na chwilę oczy, robiąc kwaśna minę.
- Zoe, coś się stało? - zapytał Noah, podchodząc bliżej jej ciała. Na pewno nie potrafił zaufać jej balansowi. Ja również byłam sceptyczna.
Zoe westchnęła głęboko, zacząć machać rękami. Spojrzała na mnie i Noah, smucąc się.
- Na pewno wolelibyście robić coś innego niż niańczenie mnie. Zawsze robię najwięcej problemu. Jestem beznadziejna. - Odsunęłam rękę od głowy Zoe, gdy poczułam, jak zaczynała się osuwać. Noah, zaalarmowany, szybko złapał ją za ramię, przytrzymując w miejscu. - Nawet stać sama nie potrafię.
- Może i byśmy woleli, ale jesteśmy tu przy tobie i jedyne co nas teraz obchodzi, to twój bezpieczny powrót do domu - odparłam, czując, że każde moje słowo było prawdziwe. Spojrzałam na Noah, ale ten tylko pokiwał głową, że się zgadza. Na pewno nie chciał tutaj być i to była najmniej interesująca rzecz w jego życiu, jednak mimo wszystko nie chciał nic mówić. Cieszyłam się z tego faktu bardziej, niż powinnam.
Zoe potarła swój nos, przechylając głowę. Zwężyła lekko oczy, wpatrując się w rękę Noah, po czym otworzyła swoją torebkę, szukając najpewniej kluczy.
- W takim razie wejdę już - wyszeptała, odwracając się w stronę drzwi. Chwilę zajęło, by włożyła klucz do zamka, ale byliśmy cierpliwi. Przynajmniej to mogliśmy zrobić. A raczej ja i moje niewyleczone poczucie winy. - Do zobaczenia w pracy, Jose.
Skrzywiłam się, gdy wypowiedziała zdrobniałą wersję mojego imienia. Nie powiedziałam jednak nic, bo wiedziałam, że zrobiła to przypadkowo i jutro o tym zapomni. Uśmiechnęłam się zamiast tego, przechodząc z nogi na nogę. Noah dotknął mojego ramienia, nadal nic nie mówiąc. Wiedziałam, że w ten sposób chciał mnie jakoś wesprzeć. Musiał zauważyć, że nagle straciłam humor.
- Do zobaczenia - pomachałam jej, gdy zamykała za sobą drzwi.
- Pilnuj swojego chłopaka, bo to złoto - powiedziała na odchodne, mrugając do mnie porozumiewawczo. Nawet nie zdołałam jej odpowiedzieć, ponieważ już zniknęła po drugiej stronie.
Noah zaśmiał się, przecierając ręką twarz. Nie widziałam w tym nic śmiesznego.
- Z czego się śmiejesz? - zapytałam, chociaż podświadomie wiedziałam, że znałam odpowiedź. Odwróciłam się szybko, schodząc ze schodów, przez co ręka Noah ześliznęła się z mojego ramienia.
- Nie obrażaj się na mnie. To ona wysunęła takie wnioski. - Noah zbiegł do mnie, łapiąc mnie za rękę tak, jak jeszcze godzinę temu w klubie. Nawet nie wiedziałam, jak nasze ręce zdążyły się połączyć. Tak jakby to była najbardziej naturalna rzecz. Moje serce zabiło dwa razy szybciej.
- Wiedziałam, że jej coś nagadałeś - zacisnęłam usta, unosząc lewą brew do góry. - Te wasze dziwne spojrzenia i uśmiechy.
- Myślałaś, że powiedziałem jej, że ze sobą chodzimy? - zaśmiał się, przyciągając mnie do siebie. Przewróciłam oczami, bo wiedziałam, że w ten sposób chciał się do mnie bezkarnie zbliżyć. Po chwili położył ręce na moich biodrach.
- Nie bądź głupi - odpowiedziałam, próbując go odepchnąć. On jednak stał twardo, nadal mi się przyglądając. Gdy spojrzałam w jego oczy, poczułam się bardzo dziwnie. Jakbym nagle dostała zimnym kubłem wody w twarz.
- Co znowu? - zapytał, śmiejąc się pod nosem.
- Nic - wciągnęłam powietrze - po prostu zrozumiałam, że nic o tobie nie wiem.
Noah milczał przez chwilę. W tym samym czasie jego uchwyt zelżał, puszczając moje biodra. Już nie staliśmy siebie tak blisko. Teraz czułam, jakbyśmy byli oddaleni od siebie o przynajmniej metr.
- Przecież mnie znasz - odparł, szepcząc. - Mieszkam koło ciebie od półtora roku. Chyba zdążyłaś mnie poznać.
- Nie chodzi mi o to - odpowiedziałam, spoglądając za niego. Nie potrafiłam patrzeć na Noah, gdy cały czas miałam jego oczy przed sobą. Wpatrywały się we mnie tak intensywnie, że czułam się przez niego osaczona. Nie tak to miało wyglądać. - Nie wiem, gdzie się urodziłeś, jakie było twoje dzieciństwo. Nawet jakiego koloru były twoje ściany w dzieciństwie.
Nie wiedziałam, czemu tak nagle zapragnęłam wiedzieć o nim coś więcej. Czy było to spowodowane spotkaniem z Romeo i jego kolegami, czy dlatego, że Noah zapadł mi tak głęboko w pamięci, że każde wspomnienie o jego życiu interesowało mnie jeszcze bardziej niż każda nasza dotychczasowa rozmowa.
- Były żółte - powiedział powoli, szukając kolejnych słów w ustach. Czułam, że to był pierwszy raz, gdy o tym mówił.
- Dlaczego?
- Mama przeczytała kiedyś, że dzieci, które mają żółte ściany w sypialni, są bardziej kreatywne od tych, które mają inny kolor ścian. - Noah zaczął iść w stronę wejścia do metro, które było naszym jedynym środkiem transportu, na który było mnie stać. Taksówki były o tej porze bardzo drogie, a piechotą zajęłoby to dwie godziny. Chwilę później dogoniłam go, wpatrując się w moje stopy.
- Ja nie pamiętam, jakiego koloru były moje ściany. Bardzo często przeprowadzałam się w dzieciństwie.
Nie wiedziałam, czemu to powiedziałam. Prawdopodobnie szczerość Noah sprawiła, że się otworzyłam.
- Moich rodziców nie było często w domu, przez co wychowywały nas gospodynie - ciągnął dalej. - Tata co chwilę jeździł na plan filmowy do Atlanty, a mama przesiadywała całymi dniami w teatrze. Nie mieli czasu na pilnowanie mnie i mojej siostry. Byliśmy tylko ładnymi akcesoriami, z którymi pokazywało się raz na jakiś czas, gdy to było potrzebne.
- Przepraszam - odparłam, zaciskając usta - nie wiedziałam, że tak was traktowali. W gazetach wyglądaliście na idealną rodzinę.
- Pieniądze zmieniają ludzi. Poza tym kolorowe gazety są zakłamane. Nie powinnaś tego czytać - wypluł ślinę na chodnik, zamykając temat.
- Zawsze wam tego zazdrościłam.
- Uwierz mi, że zamieniłbym się z każdym, by poczuć prawdziwą rodzinną atmosferę.
Chwilę później już schodziliśmy po schodach w stronę bramek. Przesunęliśmy swoimi kartami miejskimi, przechodząc na drugą stronę, gdzie czekało już kilkanaście osób na nasze metro.
Cieszyłam się, że Noah w końcu się przy mnie otworzył. Z drugiej strony widząc jego ból, byłam na siebie wkurzona, że w ogóle zaczynałam ten temat. Byłam rozdarta. Nie znałam go od tej strony. Noah był taki mroczny i delikatny. Jeszcze nigdy nie rozmawialiśmy o swojej przeszłości. W zasadzie dopiero teraz zrozumiałam, że rozmawialiśmy tylko o przyszłości. Co zrobimy wieczorem, czy spotkamy się w weekend. Jakby nie przyjmował innej rzeczywistości.
- Chyba nie było aż tak źle? W końcu zostałeś aktorem. Sztuczka ze ścianą podziałała.
Gdy stanęliśmy przy końcu platformy, spojrzałam się na Noah. On nadal wpatrywał się w przestrzeń. Wyglądał na zniesmaczonego. Po chwili przeniósł na mnie wzrok.
- Zostałem też podrywaczem, który nie traktuje ludzi poważnie - pokręcił głową, jakby był niezadowolony. Nie był dumny z tego, kim się stał. Nie wierzył w siebie i swoje możliwości.
- Mnie traktujesz. - Noah odwrócił wzrok w moją stronę. - Poza chwilami, gdy się przezywamy, jesteś w miarę okej.
- Dzięki - uśmiechnął się krzywo. - Wiesz, jak pocieszyć człowieka w dołku.
- Poza tym jesteś dżentelmenem. Czasami. I dobrze się całujesz. A o seksie już nie wspomnę - zarumieniłam się, wypowiadając ostatnie słowa. Co mogłam poradzić na to, że to była prawda? Nic.
- Dziękuję, że to robisz. - Noah podszedł do mnie, składając lekki pocałunek na moich ustach. Był to pocałunek, który miał mi powiedzieć, jak wdzięczny był za te słowa. W końcu mężczyźni woleli czyny od zwykłych pustych zdań. - Jeszcze nigdy się nikomu nie zwierzałem.
- Kiedyś musiał być ten pierwszy raz - powiedziałam, chowając się w jego mocnych ramionach.
W takiej pozie czekaliśmy do czasu, aż przyjechało metro.

Zagraj ze mnąDonde viven las historias. Descúbrelo ahora