dragon eyes

3.2K 153 5
                                    

Wpatrzona w okno nie słuchała co profesor Dumbledore opowiadał o czekających ich niedługo egzaminach. Patrzyła na pruszący śnieg, który pokrył wszystkie drzewa grubą warstwą. Na zewnątrz we wnęce między dwiema ścianami zamku stali Tom, Abraksas i Mulciber rozmawiając o czymś głośno. Violet z bijącym sercem przypatrywała się coraz ostrzejszej wymianie zdań. W pewnym momencie Mulciber wyjął różdżkę z kieszeni szaty, ale Tom był szybszy i już przykładał mu swój magiczny artefakt do gardła.

Wstała gwałtownie zrzucając wszystko co miała na stoliku na podłogę. Huk spadających książek skierował na nią wzrok wszystkich zebranych.

- Profesorze muszę pilnie wyjść, potem to wyjaśnię!- zawołała i rzuciła się do drzwi otwierając je z ogłuszającym skrzypieniem.

Jedyne co słychać było na korytarzu to stukot jej butów i przyspieszone bicie serca. Przecież oni mogli się już pozabijać. Bała się cholernie. Wybiegła na zewnątrz przez, o dziwo, otwarte drzwi wejściowe wyszarpując różdżkę zza paska spódnicy. Kiedy już widziała kolorowe iskry krzyknęła:

- Protego!- zaklęcie trafiło idealnie między walczących. Widać, że zrobiło to na nich wrażenie bo spojrzeli w jej stronę.

Violet z rozwianymi włosami i rumieńcami na policzkach stała niecały metr od Toma z wyciagniętą różdżką. Ruszyła powoli w jego stronę z zaciętą miną. Mulciber był równie zdenerwowany co kulący się z boku Malfoy. Mulciber był takim kretynem, wyzwał go na pojedynek bez żadnego, choćby najmniejszego doświadczenia. Poczuł drobną dłoń Violet na ramieniu. Nie opuszczała różdżki i opanowana patrzyła raz na niego, a raz na Mulcibera.

- Co się tu dzieje?- sykneła i nie dając komukolwiek czasu na odpowiedź ciągnęła tym samym złowieszczym tonem.- Wybiegłam z Transmutacji Mulciber, żeby ratować cię przed rozerwaniem na kawałki, więc teraz odwróć się i odejdź tak szybko jak się da...

O dziwo chłopak posłuchał się jej i po chwili zniknął w drzwiach wejściowych. Violet była tak zimna i oschła w stosunku do niego, że aż sam poczuł chłód na karku. Nie podejrzewał żadneh kobiety o taki posłuch. Schował różdżkę w kieszeni i spojrzał na Violet, która obejmowała się ramionami próbując powstrzymać drżenie ciała. W jej włosy zaplątały się małe płatki śniegu, a policzki i nos poczerwieniały od panującego chłodu. Zdjął swój płaszcz i podał jej go. Bez wahania przyjęła czarne okrycie i narzuciła na drobne ramiona.

- Dzięki...- szepnęła i wymijając Malfoya ruszyła do zamku brodząc w śniegu. Czuł, że jej buty całkowicie przemokły, więc podbiegł do niej i porwał w ramiona.

- Odpuść sobie już lekcje.- powiedział kiedy weszli do ciepłego wnętrza Hogwartu. Dziewczyna zaśmiała się cicho i pokiwała głową na znak zgody.

- Najpierw muszę wyjaśnić Dumbledore'owi dlaczego zniknęłam.- widząc jego uniesione brwi dodała.- Puszczę mu jakąś śpiewkę o pierwszoroczniaku, który wagaruje czy coś...

Tom wolno pokiwał głową i spojrzał na nią. W świetle lamp palących się w korytarzu jej twarz miała ciepłą, pomarańczową barwę, a w oczach błyszczały odbicia ogników. W kilku krokach podszedł do niej i przyłożył swoją ciepłą dłoń do jej zimnego policzka by po chwili złączyć ich usta w krótkim, ale głębokim pocałunku.

- Ostatnio często mnie całujesz...- zauważyła z delikatnym uśmiechem splatając ich palce.- Nie mam zamiaru pytać o co wam poszło, ale błagam cię nie rozwalaj ludzi tak na widoku...

Chłopak wolno pokiwał głową, było w tym dużo racji. Trzeba było przyznać Violet miała bardzo analityczny umysł i potrafiła myśleć trzeźwo, była lepsza niż większość jego sługusów razem wziętych. Z każdym dniem coraz bardziej mu imponowała, co było trudne w jego przypadku. Nawet nie zauważył kiedy znaleźli się przed portretem Salazara Slytherina, Violet wypowiedziała hasło i kiedy tylko portret się odsunął weszła do Pokoju Wspólnego.

Już po chwili siedziała przy stole pisząc na czystym pergaminie esej na Eliksiry. Przekartkowała podręcznik i szybko podkreśliła jakieś kluczowe zdanie w pisanym tekście. Tom przypatrywał się jej znad książki do Obrony Przed Czarną Magią. Miał ochotę się rozesmiać widząc jak znów coś podkreśla. Miała tendencje do perfekcyjnego wyglądu zadań, zauważył to już dawno, czasami wymieniali się esejami kiedy byli młodsi.

- Tom?- spojrzała na niego ze skupieniem zatrzymując rękę z piórem w powietrzu. Kiedy zobaczyła, że chłopak unosi brwi kontynuowała.- Jakie jest zastosowanie oczu smoka w Eliksirze...- zerknęła do książki. -... Wigoru? Jakoś wyleciało mi z głowy...- przygryzła wargę co podziałało na niego bardzo mocno.

- Naprawdę musisz wyglądać tak dobrze nawet kiedy się uczysz?- zapytał odkładając książkę na stolik. Dziewczyna zrobiła rozbawioną minę i powoli podeszła do niego nie odrywając wzroku od jego ciemnych tęczówek. Usiadła przed nim na dywanie zmuszając go do zrobienia tego samego. Nachylił się i przygryzł płatek jej ucha.

- To powiesz mi jakie jest to zastosowanie?- zapytała rozbawiona rzucając mu spojrzenie.

- Gdybym jeszcze mógł się skupić to może byś się dowiedziała...- westchnął opierając się o zielone i srebrne poduszki rozrzucone po podłodze.

- Chyba muszę na chwilę zniknąć, wrócę jak będziesz wiedział...- mruknęła przeciągając się i wstając.

Tom rzucił się do niej i przerzucił sobie ją przez ramię, nie zważając na jej śmiech. Dopiero kiedy zaczęła z uporem bić go po plecach puścił ją na podłogę. Stanęła przed nim w wymiętej koszuli i poluzowanym krawacie z palcami pobrudzonymi atramentem. Wyglądała ślicznie kiedy uśmiechnęła się rozglądając po jego dormitorium.

- No i po co mnie tu przyniosłeś?- zapytała ze śmiechem zakładając ręce na piersi i robiąc wyczekującą minę patrzyła na niego swoimi blękitnymi oczami.

- W sumie sam nie wiem...- odparł wzruszając ramionami i obejmując ją w talii.- Może to te oczy smoka, może teraz sobię przypomnę.- dodał i pocałował ją.

I can't Riddle Donde viven las historias. Descúbrelo ahora