Rozdział 5

5.3K 289 10
                                    


Z trzaskiem, Narcyza i Draco wylądowali w domu, o którym nikt nie wiedział. Razem przejrzeli rzeczy, które skrzaty zdołały uratować, czego było więcej, niż na początku myśleli. Z uśmiechem, Narcyza zagoniła skrzaty do pomocy w rozkładaniu jej ciuchów i rzeczy. Instruując, gdzie dać poszczególne rzeczy, minęła cała noc, zanim skończyli. Została ostatnia torba, a gdy ją otworzyli, sapnęli. Były w niej pieniądze z Dworu Malfoyów. Oboje zdali sobie sprawę, że musiał być na niej jakiś urok. Odnaleźli kopertę, Narcyza otworzyła ją i przeczytała głośno:

- „Oto klucz do skarbca Blacków, tylko jednego. Kiedy umrę, oczywiście dostaniecie więcej. Mimo wszystko, jesteście Blackami; nie odmówiłbym wam waszego dziedzictwa. Życzę wam powodzenia w przyszłości. Draco, zobaczymy się w Hogwarcie, ale nie wiem, kim wtedy będę. Muszę podjąć decyzję, czy pójdę tam jako Snape czy Potter. Nienawidzę Dumbledore'a i Snape'a; żałuję, że nie zostałem przydzielony do Hufflepuffu. Czyż nie byłby to dobry żart? Sławny Harry Potter w Hufflepuff! W każdym razie, do zobaczenia. Harry Bez-Nazwiska."

Kiedy Narcyza skończyła czytać list, łza spłynęła po jej policzku. Miała pewne pojęcie, co czuł Harry. Sama ledwie znała własnego ojca. Wiedziała, jak to jest, kiedy rodzic żyje, a nie chce mieć z tobą nic wspólnego. Zastanawiała się tylko, co teraz Harry zamierzał wysadzić. Czytała w gazetach o wybuchach, myśląc, kto mógłby to robić. W pewnym sensie, cieszyła się, że się martwiła, że ona lub Draco zostaną wysadzeni na jednym ze spotkań. Dzięki temu miała zajęcie i wymówki, by unikać spotkań.

Ale minęło dużo czasu, zanim wprost powiedziała Lucjuszowi: „nie, on nie idzie". Draco miał zrobić jej za to krzywdę. Gdy odmówił, Lucjusz wpadł w furię, zamknął ich w lochach i karał klątwą Cruciatus. Po torturach, Draco wciąż odmawiał przyjęcia znaku. Narcyza nie mogła uwierzyć w odwagę swojego synka. Była szczęśliwsza, że do nich nie dołączył, niż kiedykolwiek to okazała.

Dostali Proroka Codziennego, ale przez następne kilka dni, nic w nim nie było. Harry musiał zdobyć bomby, ponieważ żadna mu już nie została, a mijały dwa dni, zanim zostawały zamówione. Miał dzisiaj szczęście, ponieważ miało się odbyć wielkie spotkanie z niemal trzystoma śmierciożercami, w tym wewnętrznym kręgiem. Snape również miał tam być.

^^^

Harry wrócił ze sklepu po odebraniu materiałów wybuchowych. Nawet Zakon nie był świadom tego, że wyszedł, dzięki cichej aportacji i pelerynie niewidce. Użył również kilka zaklęć zmieniających wygląd, ponieważ nie chciał, żeby teraz ktoś go rozpoznał. Włożył bomby w stworzone przez siebie sekretne miejsce, nie chcąc ich pod obluzowaną deską pod swoim łóżkiem.

Wziął dwie, po czym zniknął i pojawił się w domu, gdzie miało się odbyć spotkanie śmierciożerców. W chwili, gdy podłożył pierwszą bombę, usłyszał dźwięki aportacji. Szybko podłożył drugą i wyszedł, by przejść przez gąszcz, za którym kończyły się osłony. Był tylko pięć stóp od sali tronowej Czarnego Pana, która była niczym otwarty garaż. Sala tronowa była na otwartej przestrzeni z drzwiami, które prowadziły do lochów. Miejsce było niezłym pobojowiskiem.

Zanim się zorientował, przybyli nowi rekruci. Oczywiście nie było Draco, ale Snape wyglądał gorzej w znoszonym ubraniu. Jego syn nie chciał mieć z nim niczego wspólnego oraz myślał, że jego chrześniak nie żyje. Odbiło się to na niegdyś dumnym i agresywnym mężczyźnie. Nie rozmawiali jeszcze ze Snapem, pomyślał tylko Harry. Wszyscy wyglądali tak, jakby chcieli być gdziekolwiek indziej w tym momencie.

Voldemort pojawił się ostatni i wszyscy śmierciożercy pokłonili się mu. Harry poczuł, że jego serce tli się. Jego ojciec był najodważniejszym mężczyzną, jakiego znał. Nie tylko okłamywał Czarnego Pana, ale też kłaniał mu się, mimo że wiedział, że jest złym szaleńcem półkrwi. Oddech ugrzązł mu w gardle, a łzy zapiekły w oczy na myśl, że nigdy się nie dowie, jak bardzo Harry go pokochał. Harry nie zamierzał mu mówić ani dawać znać. Nikt nie wiedział, że Harry przewidział swoją śmierć na trzy tygodnie przed wakacjami. Los ostrzegł go, a on przyjął ostrzeżenie do serca. Pokazano mu różne zakończenia, ale źle zrozumiał cały sens. Mógł zmienić przyszłość, jeśli tego chciał. Harry tylko zaakceptował swój los i nawet nie myślał o innych swoich wizjach. W jednej razem z Sevem mieszkają razem, w drugiej umiera, a Sev popełnia samobójstwo po stracie syna. Wyglądało na to, że w rodzie Snape'ów był jasnowidz i został stłumiony, gdy zrobili z niego kopię Jamesa Pottera.

Tak, Jak Być Powinno | TłumaczenieWhere stories live. Discover now