Rozdział 11

4.8K 251 126
                                    


Następnego ranka, idioci znów go otoczyli, sprawiając, że zaczął warczeć. Naprawdę ich nie znosił. Ron próbował zachowywać się tak, jakby nic się nie stało i mówił do niego o Armatach z Chudley, ale Hermiona była gorsza. Całą drogę do Wielkiej Sali mamrotała, że lepiej żeby miał zrobione zadanie domowe. Jak oni są głupi, skoro wciąż zachowują się, jakby nic się nie wydarzyło?

Wszedłszy do Wielkiej Sali, skierował się prosto do stołu Slytherinu i usiadł obok Draco. Gdy obaj sięgnęli po kiełbaski, jeden z wiernych śmierciożerców wyszeptał jedno słowo, aktywujące świstoklik i Draco Malfoy, wraz z byłym Harrym Potterem, zniknęli. Upadli z hukiem na podłogę celi i oboje zorientowali się, że zostali porwani.

- Alohomora – mruknął Harry i wyszedł przez otwarte drzwi. Draco wyszedł tuż za nim i obaj krzyknęli „Drętwota". Dwójka śmierciożerców – Crabbe i Goyle upadli oszołomieni na podłogę z głośnym hukiem.

- Jestem zaskoczony, że nie wstrząsnęło całym budynkiem – powiedział Harry. Draco mógł tylko pokiwać głową na zgodę. Crabbe i Goyle Juniorowie byli tacy sami – tłuste, obrzydliwe kluski. Harry zaczął wyjmować wspomnienia z umysłu i wkładać je do swojej myślodsiewni na łańcuszku. Naszyjnik był pełen srebrnych pasm wspomnień, które można było powiększyć, by je zobaczyć. Nie były używane od długiego czasu.

Opuścili dwór, ale gdy Harry miał przywołać Błędnego Rycerza, pojawił się Voldemort z jego pozostałymi śmierciożercami. Był wśród nich jego ojciec, który patrzył na niego ze strachem w oczach. Właśnie wtedy stało się dla Harry'ego oczywiste, że ten mężczyzna naprawdę go kocha i nie chce jego śmierci.

To sprawiło, że serce Harry'ego urosło. Podając Draco sztylet, powiedział dyskretnie:

- Mój ojciec tu jest. Uważaj – tylko tyle musiał powiedzieć. Inni na szczęście nie usłyszeli go, bo inaczej to byłby koniec życia mężczyzny.

Zanim się zorientowali, zabijał śmierciożerców. Podjęli decyzję i obrali swoją ścieżkę, więc Harry nie miał dla nich litości, już nie. Wcześniej ją miał, ale teraz w jego głosie nie było miejsca na litość. Draco i Narcyza nie byli naznaczeni i był z tego powodu zadowolony, bo mógł ich uratować przed ciemnością.

Wkrótce nie został żaden śmierciożerca. Severus leżał na podłodze, oszołomiony przez słabe zaklęcie oszałamiające, przez co docierała do niego świadomość. Wszyscy inni śmierciożercy leżeli, krwawiąc z różnych części ich ciał, powoli umierając od stworzonej przez Harry'ego trucizny.

- Widzę, Harry Potterze, że nauczyłeś się czegoś nowego – syknął z wściekłością Voldemort.

- To prawda, Tom – powiedział Harry.

- Nie nazywaj mnie tak, Potter – warknął Voldemort.

- Podobały ci się moje eksplodujące prezenty? – zapytał Harry, uśmiechając się w stronę Draco.

- Wiedziałem, że to byłeś ty, Potter! Nikt inny nie mógłby dostać się do dworu Slytherina. Nikt inny nie jest wężousty – syknął Voldemort, po czym krzyknął z wściekłością: – Avada Kedavra – jednak zaklęcie bardzo ominęło Harry'ego.

- No, no, no. Widzisz, co się dzieje, gdy się złościsz, Tom? – powiedział Harry, jakby karcił dziecko za ukradnięcie ciasteczek, co jeszcze mocniej rozwścieczyło Voldemorta.

- Crucio – krzyknął Czarny Pan. – Nauczę cię manier przed śmiercią, chłopcze. Będziesz błagał o koniec.

Klątwa uderzyła w Harry'ego. Czarny Pan podszedł z tryumfem, ale Harry zrobił coś, czego nikt inny nigdy nie zrobił. Zatrzymał klątwę Cruciatus. Klątwa, która nie miała przeciwzaklęcia ani tarczy obronnej, poza umknięciem jej z drogi, a na niego nie oddziaływała. Harry wstał z kolan; sceneria była piękna, pomimo martwych ciał. Zielone drzewa stały dumne i wysokie, osłaniając przed wzrokiem budynek. Niebo było niebieskie ze śladami chmur. Piękny dzień, by umrzeć, pomyślał Harry.

Tak, Jak Być Powinno | TłumaczenieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz