Rozdział 3: Misja Hogwart

1.3K 73 129
                                    

Percy

W domku z numerem trzecim rozległ się odgłos budzika. Z łóżka zerwał się chłopak o czarnych, roztarganych włosach. Znowu zaspał na poranne zajęcia. Musiał się pospieszyć, jeśli nie chciał zarobić szlabanu. Nie miał ochoty sprzątać karnie obozu. Poza tym był szefem i zwyczajnie nie wypadało mu dostać szlabanu. To by zszargało jego opinię wśród obozowiczów. No i naraziłby się na gniew swojej dziewczyny, Annabeth Chase.

Zebrał się dość szybko, w ciągu pięciu minut był już gotowy (po tylu latach w obozie miał już wprawę). Sprawdził, czy w kieszeni ma swój miecz i wyszedł z domku.

Skierował swoje kroki na pole treningowe. Rozpoczął trening, co jakiś czas pokrzykując i poprawiając technikę ćwiczących. Pod koniec zajęć, jak to miał w zwyczaju, urządził razem z Jasonem pojedynek, oczywiście ku uciesze obozowiczów. Walczyli zaciekle, ale niespodziewanie kumpel podciął Percy'emu nogi i wylądował na ziemi. W ten sposób pojedynek zakończył się dla niego porażką.

Po treningu czekała na niego Annabeth, opierając się o drzewo. Podszedł do niej i pocałował w czoło.

- Słyszałam, że Jason skopał ci tyłek. - powiedziała na przywitanie.

- Dawałem mu fory. Normalnie nie miałby ze mną tak łatwo.

- Jasne.

Teraz mieli trochę czasu wolnego przed obiadem. A to oznaczało sprzątanie. Annabeth jednak stwierdziła, że odprowadzi go do domku. Oczywiście zgodził się od razu. Szli, rozmawiając i śmiejąc się. Żałował, że nie ma z nim jego brata, Tysona. Owszem, spędzał dużo czasu z przyjaciółmi, ale to nie było to samo. Zwłaszcza, że długo go nie widział. Mógłby przyjechać raz na jakiś czas, a nie ciągle siedzieć u ojca, który swoją drogą znów ma go gdzieś...

- Percy?

Głos Annabeth wyrwał chłopaka z rozmyślań. Ostatnio często mu się zdarzało wpadać w zadumę, co nie wróżyło zbyt dobrze. Chyba robił się za stary.

- Hm?

- Może wejdziemy do środka?

Dopiero teraz zdał sobie sprawę, że od dobrych kilku minut stoi przed drzwiami, wgapiając się w przestrzeń. Zignorował podejrzliwy wzrok swojej dziewczyny i pchnął drzwi, wchodząc do środka. Miał nadzieję, że nie zacznie czegoś podejrzewać. Usiadł na łóżku, opierając ręce na głowie, a blondynka chodziła po pomieszczeniu, uważając na porozwalane ubrania i inne rzeczy.

- Ale masz tu syf - skomentowała. - Kiedy ostatnio sprzątałeś?

- Jakoś nie mam do tego głowy. - mruknął.

Poczuł, jak usiadła obok niego. Oho, czeka go poważna rozmowa. Annabeth na pewno dostrzegła jego dziwne zachowanie.

- Percy, co się dzieje?

- Nic, Ann. - skłamał szybko. Może trochę za szybko. - Zupełnie nic.

- Przecież widzę.

Westchnął cicho. No tak, córki Ateny nie da się zwieść tak łatwo. Chociaż znał jeden sposób, który potrafił odwrócić jej uwagę. Odwrócił się do niej, uśmiechając się szelmowsko. Przybliżył się do niej, dotykając palcami szyi, na co dziewczyna westchnęła. Pocałował ją krótko. Oboje położyli się na łóżku obok siebie. Schował twarz w jej włosy. Pachniała truskawką, uwielbiał ten zapach. Objął ją jedną ręką, a drugą zaczął bawić się włosami. Milczeli, ciesząc się swoją obecnością. W takich chwilach zapominał o wszystkich problemach i czuł się najszczęśliwszym człowiekiem na świecie. No dobra, może powinien powiedzieć półbogiem.

Klucze cierpienia [wolno pisane]Where stories live. Discover now