Rozdział 30: Herbatka u Slughorna

599 42 58
                                    

Hermiona

Nim się obejrzała, przytłoczona masą obowiązków i zajęć, nastał grudzień.

Siedząc któregoś dnia w sali obrony przed czarną magią, siódmioklasiści z Gryffindoru i Slytherinu pisali próbny egzamin z tego przedmiotu. Profesor Lilianna przechadzała się pomiędzy ławkami sprawdzając, czy aby na pewno nikt nie ściąga. Panowała niesamowita cisza, słychać było tylko skrobanie pióra po pergaminie i czasem brzęczenie muchy. Hermiona ze skupieniem odpowiadała już na przedostatnie pytanie.

- Jeszcze dziesięć minut - oznajmiła głośno nauczycielka.

Dziewczyna drgnęła na dźwięk jej głosu, zaskoczona. Przeniosła wzrok na kobietę. Miała na sobie bladoniebieską suknię, która wywoływała wrażenie, że jest otoczona lekką mgłą. Powodowało to, że wyglądała jak gwiazda. Czarownica spojrzała prosto na nią, jakby wyczuła jej spojrzenie i uśmiechnęła się lekko, kiwając głową. Westchnęła cicho, ponownie skupiając się na egzaminie, wcześniej wyłapując pytający wzrok Percy'ego. Pokręciła głową, starając się zachować powagę. Zapewne chciał, żeby mu podpowiedziała. Jednakże siedzieli w znacznej odległości od siebie i nie było to możliwe. Kiedy skończyła pisać, wyprostowała się z ulgą i starała się rozmasować obolały nadgarstek. Rozejrzała się. Siedzący za nią Harry uśmiechnął się szeroko i podniósł oba kciuki do góry, wyraźnie zadowolony. Po jego minie wywnioskowała, że poszło mu dobrze. Czas dłużył się jej okropnie. Ciągle zerkała niespokojnie na zegar.

- Odłóżcie pióra - zarządziła profesor.

Po klasie przeszło westchnienie ulgi i szuranie. Kiedy wszyscy wykonali polecenie, kobieta machnęła różdżką i wszystkie pergaminy zwinęły się, poderwały w powietrze i poszybowały na jej biurko, ładnie układając. Zaczęły się głośne rozmowy.

- Możecie już iść, dziękuję.

Hermiona z ulgą wstała z miejsca. Uczniowie zaczęli wychodzić z klasy, ale kiedy chciała zrobić to samo, zatrzymał ją głos nauczycielki.

- Hermiono, mogłabym cię prosić?

Zdziwiła się, ale posłusznie się zatrzymała, czekając, aż wszyscy wyjdą. Mijający ją Malfoy posłał jej pytające spojrzenie, ale ona wzruszyła tylko bezradnie ramionami. Wreszcie, kiedy została sama, podeszła do biurka. Kobieta uśmiechnęła się do niej ciepło.

- Jak się trzymasz? - zapytała łagodnie.

To proste pytanie zbiło dziewczynę z tropu. Musiała przyznać, że nie tego się spodziewała. Zmarszczyła brwi, nie rozumiejąc. Profesor Lilianna była specyficzna. Ciągle się uśmiechała, nigdy nie podnosiła głosu, a i tak potrafiła utrzymać ciszę w klasie. Zdążyła zwrócić uwagę na to, że do niej, Blaise'a i Draco mówiła zawsze po imieniu. Zupełnie tak, jakby ich znała.

- Dobrze, dziękuję - odparła wreszcie niepewnie, co kobieta miała konkretmego na myśli. - Chciała pani o czymś porozmawiać?

Przytaknęła. Spojrzała na Hermionę uważnie, przez co przeszły jej ciarki po plecach.

- Słucham.

- Jakbyście potrzebowali pomocy w misji, to wiedzcie, że jestem do waszej dyspozycji.

Wmurowało ją. Dosłownie. Patrzyła się na nią z niedowierzaniem. Nie sądziła, że nauczyciele zostali poinformowani o ich misji. Nagle nogi ugięły się pod nią, a jej zrobiło się gorąco. A co, jeśli jakimś sposobem dowiedzieli się o Narnii? Na to nie mogła pozwolić. Dumbledore wyraźnie zakazał!

- Spokojnie, o tym nie wiedzą. Wiem tylko ja.

Teraz już kompletnie nic nie rozumiała.

- Co?

Klucze cierpienia [wolno pisane]Where stories live. Discover now